Kamera

52 2 1
                                    

Gdy zostałem kierownikiem w firmie, w której pracowałem, w końcu ja i moja rodzina poczuliśmy smak prawdziwego życia.

Pierwszą naszą myślą było wyniesienie się z ciasnej i starej rudery po moich rodzicach, która była naszym dotychczasowym miejscem zamieszkania. Znalazłem dom na sprzedaż w pewnej dobrej, spokojnej dzielnicy. Ba, dobrej to mało powiedziane! Każdy lokal posiadał własny duży ogród, niektóre nawet basen. Dokładnie przycięte żywopłoty i drzewa, czyste mury i chodniki nadawały okolicy niepowtarzalnego klimatu. Był tam też plac zabaw dla najmłodszych, który o dziwo nie był zniszczony przez wandali. Tak jakby mieszkali tu sami praworządni ludzie. Prawdziwy raj na Ziemi...


Przeprowadziliśmy się dość niedawno. Aby kupić ten mały kącik musieliśmy wziąć niemałą pożyczkę - ale było warto. Dzieciaki były zachwycone własną piaskownicą w ogrodzie, a my z Susan nie mogliśmy przestać się cieszyć z udanego zakupu. Zadomowiliśmy się już w nowym miejscu, gdy spadła na nas jak grom z jasnego nieba wiadomość o brutalnym zabójstwie kilka numerów od nas. Wystraszyłem się straszliwie, martwiąc o dobro rodziny. Ale niestety w tej sytuacji mogłem pouczyć żonę aby zamykała dokładnie drzwi i zasuwała okna, nie zostawiała otwartej bramy. Praca sama do mnie nie przyjdzie, ale czasami naprawdę chciałbym pracować w domu jak Susan, która projektuje strony internetowe czy coś w tym stylu.

Na drugi dzień w wiadomościach trąbili o niczym innym jak o kolejnym tajemniczym morderstwie na naszym osiedlu. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia, nie znają jego tożsamości. Super. Jak mam normalnie funkcjonować wiedząc, że po ulicy biega seryjny zabójca? Więcej nic konkretnego nie było, oprócz kilku wskazówek dotyczących bezpieczeństwa. I wtedy ni stąd ni zowąd wpadł mi do głowy pomysł. Pojechałem czym prędzej do miasta i kupiłem kilka kamer. Przyznam szczerze że elektronika zawsze była moją skrytą pasją, więc nie miałem najmniejszego problemu z ich zamontowaniem. Jedna o ogrodzie, jedna przy bramie reszta w domu. Tak jakoś je ustawiłem, że ogród był cały widoczny. Świetnie. Trochę mi to zajęło ale przed pracą zdążyłem. No cóż... i wydałem może na to pieniądze na czarną godzinę, ale dobro rodziny przede wszystkim.


Dzięki temu sprytnemu urządzeniu mogłem obserwować dom, kiedy byłem w pracy i w razie czego wezwać policję. Pochwaliłem w duchu samego siebie, po czym udałem się do biura. Gdy miałem udać się na moje miejsce pracy, mój kolega, który był wielce zainteresowany każdymi, nawet najmniejszymi sprawami kryminalnymi, oznajmił mi o kolejnej ofierze. Paplał o tym gdzie zginęła, kto ją odnalazł, ale więcej go nie słuchałem, tylko zacząłem martwić się o bliskich. Czym prędzej grzecznie przeprosiłem natręta i udałem się do gabinetu. Gdy tylko połączyłem się z monitorami będącymi w domu, zacząłem przeglądać każde z widoków, ale nie zauważyłem nic nadzwyczajnego. Moja ukochana żona gotowała obiad, a Diana i Eric bawili się klockami lego w salonie. Odetchnąłem z ulgą, po czym zabrałem się do pracy. Papierkowa robota doszczętnie mnie zajęła. Jako że miałem tylko dwa wolne monitory wybrałem obrazy z zewnątrz. Raz po raz zerkałem, czy wszystko w porządku. Po kilku godzinach zrobiłem sobie przerwę. Wyjąłem kanapki z torby, po czym udałem się z powrotem do biurka. Przełączałem kanały, gdy nagle zamarłem z przerażenia. Jakaś postać, prawie że cała czarna zbliżała się w stronę Susan. No do... dlaczego nie kupiłem sprzętu z lepszą jakością obrazu? Żona była zajęta robotą przed komputerem, totalnie nieświadoma niebezpieczeństwa. Nie wiedziałem, co mam robić. W nerwowym odruchu wyjąłem telefon z kieszeni.


Podejrzany tym popatrzył w obiektyw i uśmiechnął się w przerażający i złowrogi sposób odsłaniając swe białe zęby. Nigdy nie widziałem człowieka z tak zdrowym uzębieniem, ale zamiast wywołać we mnie krztę podziwu gest ten doprowadził do tego, że ciarki przeszły mi po całym ciele. Ale wyobraźcie sobie moje przerażenie, gdy nagle wyjął nóż. Ostrze zalśniło w świetle lampy. Dłużej nie czekając wybrałem numer do policji i opisałem całe zdarzenie. Mundurowy słuchał mnie z uwagą po czym wymamrotał kilka słów typu "zaraz będziemy " i czym prędzej się rozłączył. Napastnik w momencie, gdy znowu się spojrzałem na obraz z kamery, tak, jakby tylko na mnie czekał, podszedł pewnym krokiem o poderżnął gardło mojej ukochanej Susan. Krew poplamiła jej białą bluzeczkę i pokryła szkarłatem puszyste blond włosy. Zacząłem bezradny walić pięścią w stół wylewając łzy rozpaczy i bólu. Morderca posłał mi kolejną zadowoloną minę i odciął do końca głowę swojej ofiary. Usta otwarły mi się z niedowierzania. Nie to nie mogło się dziać naprawdę! Otępiały obserwowałem jak mężczyzna podchodzi do obiektywu i macha uciętą głową tak, że zajmuje ona prawie cały kadr. Wpatrywałem się w jej martwe i przekrwione oczy, na jej piękne, czerwone usta wyrażające niesamowity ból i przerażenie. Krew kapała z jej brody na podłogę. To było dla mnie za wiele. Zwymiotowałem, co w tych okolicznościach było dla mnie wybawieniem. Nie skupiałem się wtedy na ekranie, a na swoim biednym żołądku i palącym uczuciu w ustach. Niestety nie trwało to długo, przynajmniej tak mi się wydawało. Oprawca, jak się pojawił, tak zniknął. Nerwowo zacząłem przełączać kanały, ale nigdzie nie widziałem ani jego, ani dzieci. Boże, jak ja długo rzygałem? Nie, nie było jeszcze policji bo by stały auta przed domem... Może moje małe skarby się gdzieś ukryły? Przecież to są mądre urwisy - mamrotałem sam do siebie.

Nagle na jednej z kamer pojawiło się moje biuro. Wiedziałem, że to jest na pewno ono, takie same meble, taki sam bałagan, taka sama torba rzucona w kącie... Przeżyłem kolejny szok i zalał mnie zimny pot. Ręce trzęsły mi się z przerażenia. Tuż za mną, z błyszczącym ostrzem w ręku stała ciemna postać. Ostatnie co widziałem, to śnieżnobiałe zęby układające się w złowrogi uśmiech.

Straszne historyjki #1Where stories live. Discover now