5. Zasługuję na to

49 9 4
                                    

W głowie Variana

Coś dziwnego stało się Varianowi w lochach. Kiedy tak leżał, niezdolny do ruchu, po tym, jak został brutalnie pobity przez te dwie bestie, jego umysł uciekł z celi i odciął się od czasu.

Kiedy zdał sobie sprawę, że utknął z tymi ludźmi, wiedział, że nie uzyska od nikogo pomocy. Oczywiście nie liczył na nikogo w Coronie. Nigdy nie podejmowali żadnych działań gdy ktoś był w potrzebie, albo po prostu łamali obietnice. Nie pomogą mu już nigdy. Ale wiedział też,  - i wtedy panika naprawdę go ogarnęła- że jego ojciec także nie przyjdzie i go nie uratuje.

Jego ojca nie było, albo po prostu, był zamknięty w bursztynie, i Varian nawet nie wiedział, czy żyje czy nie, ani czy w ogóle zostanie uratowany. On, Varian, był jednym, który powinien go uwolnić. Bo mógłby to zrobić, prawda? Musiał to zrobić. Ponieważ to on...

Jego taty tu nie było, nie było nikogo, kto mógłby ocalić go od tego okropnego losu, i nawet nie mógł zrobić nic, by uciec. Stawką było jego życie, ale o dziwo, było to najmniejsze z jego zmartwień. 

Jego ojciec nigdy nie przyjdzie. Nigdy do niego nie pobiegnie z desperacją, mając nadzieję, że dotrze na czas i jego syn będzie bezpieczny i nieuszkodzony. Nigdy nie weźmie go na ramiona i nie sprawdzi go całego, żeby upewnić się, że jego syn jest w jednym kawałku. Nigdy już go nie skarci za robienie alchemii, której jego syn czasami (no cóż, przez większość czasu) nie był w stanie kontrolować.

I tak właśnie to się stało. Varian kontynuował eksperymenty na skałach mimo ostrzeżeń ojca. Nigdy dokładnie nie wiedział dlaczego, ale jego ojciec najwyraźniej wiedział więcej, niż mówił. Nigdy nie wiedział, czemu to miał być sekret. Nigdy nie wiedział, czemu jego ojciec okłamał króla. Ojca Roszpunki... Złamała obietnice i nawet nie przyszła sprawdzić, czy wszystko w porządku. Nawet po burzy, kiedy jej ojciec wrócił, jak powiedziała. I była jeszcze Cassandra. Zrobił tak wiele, by pomóc jej w obowiązkach w dniu Science Expo. Mimo to odwróciła się od niego, woląc przejąć obowiązki straży, zamiast pomóc mu w prezentacji. Oczywiście potem do niego wróciła, ale ten moment, w którym został oszukany, dalej bolał. Czy nie było żadnego dorosłego, któremu mógłby zaufać?

Wszystkie te momenty przechodziły przez umysł Variana, jakby pokazując mu cały czas, w którym był zawiedziony. A teraz był w ciemnej celi, będąc zabawką dwóch mężczyzn, który potrzebują chwili odskoczni. Był tam sam.

A jego ojciec nie przyjdzie, wiedział to.

I to wszystko z jego winy.

To było tak, jakby w umyśle Variana znajdowały się wielkie, kamienne drzwi, będące lekko uchylone. Za tymi drzwiami znajdowała się prawda, której desperacko nie chciał widzieć. Prawdę zatuszowały wściekłość i gniew, nienawiść i zemsta. Dopiero teraz okazało się, że był  na skraju nieświadomości. Nie miał już nic do ukrycia, więc nie było sensu udawać. To on stworzył i rozlał substancję, która pochłonęła jego ojca. Nie było nic więcej do powiedzenia.

''Może... mimo wszystko zasługuję na to'' pomyślał, witając ciemność, która go ogarnęła. Przynajmniej te drzwi będą ponownie zamknięte...

On mnie potrzebuje | Zaplątani- Tłumaczenie Pl|Where stories live. Discover now