2. Jinxx

12 1 0
                                    

Rodzice wyszli do pracy godzinę temu. Jak co rano, szykowałam moją młodszą siostrę do zerówki. Zrobiłam jej na śniadanie tosty z dżemem i kakao w różowym kubku, do szkoły kanapki z nutellą, wlałam do termosu ciepłą herbatę, przyszykowałam ubranka i spakowałam plecak, po czym poszłam ją obudzić. Mała wstała niechętnie. Ciemne, długie włosy sterczały jej w każdą stronę. Schodziła po schodach boso. Śmiesznie wyglądała w piżamie o kroju "różowy króliczek". Prawie jak większa wersja jej ulubionej maskotki, którą targała w ręce.

- Cześć. Jak się spało? - spytałam, stawiając przed nią śniadanie.

Odpowiedziało mi głośne ziewnięcie.

- Dlaczego ta szkoła musi zaczynać się tak wcześnie? Ja chcę spać... - mruknęła z przymkniętymi oczami, opierając głowę na stole. -Ja nie chcę tam iść...

- Pomyśl tylko, ile fajnych rzeczy nauczy cię dziś pan Ferguson. Pamiętasz, jak tydzień temu było fajnie, bo ułożyliście piosenkę o alfabecie? - próbowałam ją przekonać, chociaż sama nie przepadałam za jej wychowawcą.

Młody mężczyzna, ledwie po studiach. To była jego pierwsza klasa. Kto normalny zatrudnia faceta do dzieci? Ale jego chyba pomylili z kobietą... Na początku bałam się, że okaże się jakimś pedofilem, czy coś, ale nie zauważyłam u Cassie żadnych niepokojących objawów czy zmian w jej zachowaniu. Wręcz przeciwnie - jest niesamowicie wpatrzona w wychowawcę. Mogłaby całymi dniami opowiadać, co razem robili na lekcjach. W dodatku dobrze uczy, to muszę przyznać. Do tej pory, mała zawsze myliła szóstkę z dziewiątką. Odkąd to on zaczął ją uczyć, nie ma już tego problemu.

- O, tak! A wczoraj rysowaliśmy to, z czym kojrzą nam się literki! - Cassie od razu ożywiła się i zaczęła wcinać tosty. Ja wypiłam kawę i na szybko skubnęłam ciasto drożdżowe z masłem.

Reszta przygotowań minęła bez zakłóceń. W drodze do szkoły wstąpiłyśmy do sklepu po lizaka. To był taki nasz mały rytuał. Robiłyśmy to co rano. Gdy mała przeszła przez drzwi szkoły, ja udałam się do budynku obok - liceum. Lekcje mijały mi boleśnie wolno.

***
- Dzień dobry! - krzyknęły wszystkie dzieci chórem, witając spóźnionego o pięć minut nauczyciela.

- Witajcie, mali przyjaciele! Zacznijmy od sprawdzenia listy. Kogo nie ma, ręka w górę! - Dzieci zaśmiały się z żartu nauczyciela.

Już kilka minut później grzebał w swojej teczce w poszukiwaniu czystych kartek, które rozdał dzieciom.

- Dzisiaj przeniesiemy ma kartkę naszych przyjaciół. Takich, jakich mamy, albo chcielibyśmy mieć. Możemy to zrobić dowolną metodą - plasteliną, kredkami, wyklejanką, farbami. Tylko musimy się postarać, bo wszystkie prace zostaną wywieszone na tablicy przed klasą! - powiedział z uśmiechem. Traktował uczniów jak równych sobie i zawsze uczestniczył w tworzeniu prac, dlatego zwracał się do nich "my".

Dzieciaki go uwielbiały, a on je. Tak naprawdę na pedagogikę zdecydował się w ostatniej chwili, ale nie żałował swojej decyzji. Miał zostać dentystą, jednak zbyt lubił dzieci by widzieć ich strach na co dzień. W dodatku nie chciał, żeby nim straszyli dzieciaki wcinające cukierki przed snem; sam jadł zdecydowanie zbyt dużo słodyczy.

Nauczyciel także zaczął rysować. Naszkicował całą swoją, dwunastoosobową, klasę, wzorując się na zdjęciu klasowym. Miał talent, dzieci wyglądały jak żywe. Kiedy skończył, pokazał swoją pracę klasie.

- Ojej! To my? - pytały zdumione dzieci.

- Tak. Wy jesteście moimi przyjaciółmi - potwierdził z uśmiechem. Po chwili zrobił mały obchód po klasie, żeby rozprostować kości i sprawdzić, jak maluchy sobie radzą.

Black Veil Brides - polskie opowieściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz