FIVE

178 24 6
                                    




















***










      Było ciemno.

  Tak, zdecydowanie to waśnie była pierwsza myśl Olka Majewskiego, który już od dłuższego czasu przewracał się z boku na bok i w końcu postanowił otworzyć leniwie oczy.

  Nie, żeby go to jakoś szczególnie zaskoczyło — było ciemno, w ciemnym pokoju w nocy (nie wykracza to zbytnio poza normę), jednak coś nieustannie zbyt mocno go drażniło, by mógł od tak po prostu sobie odpuścić i spokojnie pogrążyć się we śnie.

  A mianowicie, był to bałagan.

  Mniejsze, lub większe pierdułki walały się na biurku, stosy pokreślonych kartek z których nieco nieporadnie starał się czegoś nauczyć (z naprawdę miernym skutkiem) teraz leżały porozrzucane nie dywanie, a szafa ledwo co się domykała.

  Chłopak westchnął cicho przekręcając się na drugi bok i wcisnął twarz w poduszkę wydając z siebie zduszony, żałosny jęk.

Był cholernie zmęczony — od dawna nie mógł zmrużyć oka, chociaż styrany całotygodniową katorgą w szkole, w ten piątkowy wieczór (a raczej już sobotni poranek) marzył jedynie o przykryciu się kołdrą i zapomnieniu o swojej beznadziejnej codzienności — zwyczajnie chciał pójść spać.

  Jednak, gdy senność opuściła go na dobre i, notabene wiedział już, że dzisiejszej nocy nie zmruży nawet oka, niechętnie więc zwlekł się z łóżka i sięgnął po telefon leżący przy lampce nocnej wkładając go do kieszeni o wiele za dużych dresów. Ślamazarnie ruszył w stronę szafy i równie powoli otworzył ją, biorąc pierwszą lepszą bluzę, którą wypatrzyły jego zmęczone oczy. Nieco nieporadnie założył ją na siebie, przecierając jej rękawami (nie wiedzieć czemu) straszliwie spuchniętą twarz. 

   Później burknął coś gniewnie pod nosem, sam niewiedząc czemu (chociaż szybko postanowił to zignorować) i podszedł do okna ukrytego za czarną żaluzją, przy okazji, przez ograniczoną widoczność robiąc jeszcze większy bajzel w pokoju.

   Odsunął rolety, przez co blade światło nieco oświetliło całe pomieszczenie, które, swoją drogą wyglądało ponuro nawet w środku dnia, w lato — właściwie to zawsze wyglądało ponuro, w główniej mierze przez szare ściany i rower od dłuższego czasu stojący w kącie przy łóżku.

      Dzisiejszej nocy niebo było zachmurzone. Nie było widać gwiazd, więc Olek stwierdził, że przez to jeszcze bardziej nienawidzi chmur.

Bo chłopak lubił tylko gwiazdy — i Kubę Rutowskiego.



***


     Majewski wcisnął papierosa do buzi, krzywiąc się nieznacznie, gdy nieprzyjemny zapach dotarł do jego nozdrzy.

Z jednej strony naprawdę lubił palić, a z drugiej — już niekoniecznie.

I, na jego nieszczęście dzisiejszego dnia nie mógł znieść obrzydliwego dymu, a nawet z pozoru niewinnie wyglądającej paczki papierosów. Wepchnął więc ręce do kieszeni brązowej kurtki i wyjął z niej niewielkie pudełeczko, na którego sam widok nieznacznie się skrzywił. Wyjął więc wcześniej na wpół wypalonego papierosa z buzi i wrzucił go do kosza razem z pudełkiem.

...Po czym natychmiast pożałował swojej decyzji.

Przeklął siarczyście i niechlujnie, nazbyt energicznym ruchem dłoni poprawił kilka pasm włosów podających mu na twarz, skądinąd te były ostatnio niesamowicie nieznośnie i na sam ich widok chłopaka dopadała istna kurwica.

   Złapał za komórkę schowaną w przedniej kieszeni spodni po czym napisał krótką wiadomość do Elizy Białeckiej, której treść zawierała kilka bluźnierstw i zapisane wielkimi literami „Elizka, kurwa, kup mi dwie paczki papierosów, najlepiej na teraz".

Olek szybko schował telefon z powrotem do kieszeni, ale chwile później zirytowany przeklinał pod nosem swoją głupotę, gdy Białeckiej odpaliły się jakieś silniki w dupie i w zaskakująco szybkim tępie postanowiła zadzwonić do przyjaciela.

   — Nie truj mi dupy. — rzuciła na powitanie, nieco rozdrażniony głosem, na co Majewski mimowolnie przekręcił oczami — Czego chcesz synu marnotrawny, nie mogę teraz gadać. — dodała już nieco spokojniej burcząc coś niewyraźnie pod nosem — I zanim coś powiesz, to nie, nie kupię ci tych papierosów. Mam swoje własne problemy a twój destrukcyjny nałóg wcale mi w tym nie pomaga. Radź sobie sam. — powiedziała, napomykają coś jeszcze o zbliżających się Świętach i rozłączyła się.

Eliza Białecka, była jedyną duszyczką która w jakimś stopniu interesowała się życiem Majewskiego — znaczy się, nie do końca interesowała, ale zawsze potrafiła go wysłuchać i dać pochlipać w ramię.

  Zawsze widywali się na Święta, gdy ciotka wraz z trójką śliniących się dzieciaków, oraz Panem Białkowskim przyjeżdżała z daleka aby spotkać się z rodziną (lub zwyczajnie dobrze pojeść).

  Właściwie to tylko jej przyznał się o prawie dwuletnim związku z Jankiem Gawrońskim, który zakończył się fiaskiem ubiegłego lata.

  Rozstali się w zgodzie, chociaż Olkowi chłopak nawet teraz nie kojarzył się najlepiej — zdecydowanie był zbyt nieśmiały i za bardzo przypominał mu Kubę Rutowskiego ( głównie z tego względu zostali parą), ale nie był jego Kubą.

Miał jaśniejsze włosy, ciemniejsze oczy i zdecydowanie mniej pieprzyków na prawym policzku — Gawroński był po prostu mniej udaną wersją jego przyjaciela i właśnie to zniszczyło ich związek.

     Olek ruszył przed siebie, nieco ociężale stawiając kroki by chwile potem przepchnąć się przez mały zgiełk ludzi i wejść do niedużego sklepiku po paczkę ukochanych słodyczy (niestety, nie papierosów), oraz coś do picia.

Szybko jednak stwierdził, że wystarczy mu jedynie na jedzenie, więc podszedł do miło uśmiechającej ekspedientki, która na widok jego nędznej persony wybałuszyła oczy i przyjrzała się mu ciekawsko, wręcz wścibsko. Majewski jednak, nie wzruszył się zbytnio i po zapłaceniu za ulubione słodycze wyszedł z cichym pożegnaniem cisnącym się na usta.

    Usiadł na najbliżej ławeczce odpakowując już zakupione wcześniej jedzenie, gdy nagle niesamowicie zapragnął zapalić, w końcu porządnie się wyspać i zrobić sobie maraton Gwiezdnych Wojen z Kubą Rutowskim (bądź zwyczajnie się z nim spotkać, Olek był już naprawdę zdesperowany).

Nastolatek wyszczerzył się głupio i zanim dotarło do niego co właśnie wyczynia (a było to coś bardzo głupiego) wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer do Rutkowskiego.

Nie odebrał ani za pierwszym, ani za drugim ani nawet za trzecim razem.

I cholernie zasmucił tym Olka Majewskiego.



















***



















            Mam nadzieje, że się podobało! Następny rozdział postaram się wrzucić o wiele dłuższy!

TANIE SPODNIE   orginal story Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz