Unosi się w powietrzu
Czujesz go
Wiesz, że coś się szykuje
I nagle bum
Atakuje
Pozbawia Cię daru największego
Pozbawia Cię godnego życia
Przegrywasz
Próbujesz się bronić
Robisz co możesz
Jednak walka jest coraz trudniejsza
I nagle poddajesz się
Ulegasz
Wszystko Ci jedno
Nic już nie jest ważne
Przyszłość maluje się w ciemnych barwach
Nie widzisz jej
Jesteś o krok od całkowitego poddania
Błędu, który zaważy na całym Twoim życiu
Życiu, którego teraz nie chcesz
Ale jeszcze je masz
Jeszcze przez kilka minut
Możesz oddychać tlenem
Możesz mrugać oczami
Możesz ruszać nogami i rękami
Możesz zmienić zdanie
I zawalczyć o przyszłość
O to żeby gdy po burzy wyjdzie słońce namalować tęczę
Zapuścić korzenie na stabilnej ziemi
Z dala od rzek które mogą spowodować powódź
Z dala od gór, z których mogą zejść lawiny
Na równinie
Tak, aby żyć w spokoju i stabilności
Nauczyć się cieszyć chwilą
Ale nie robisz tego
Zamiast posłuchać rozsądku słuchasz się swojej głowy
Głowy, która widzi tylko przez czarny filtr
Głowy, która nie jest obiektywna
Głowy, która potrzebuje po prostu pomocy
I robisz to do czego zmusił Cię duch
Rzecz, która jest najgorszym wyborem
Przeprowadzasz morderstwo
Morderstwo na sobie
I tak umierasz
Pozbawiwszy się szansy na odbicie się od dna
Po porostu
Znikasz
CZYTASZ
Moja otchłań
Non-FictionAmatorskie zapiski 17 latki nieunikającej tematu zdrowa psychicznego