Wstałam. Poszłam na targ. Ten był odalony od miejsca przez które przeszła zaraza i oczywiście funkcjonował po zachodzie słońca. Matka rzadko w dzieciństwie mnie tu zabierała . Widzę tych wszystkich ludzi i po prostu czuję do nich miłość. Tak strasznie ich kocham a równocześnie jestem świadoma że przyczynię się do ich śmierci. Kto wie może pozbawię dziewczyny kochanka. Może uczynię dzieciątka sierotami. Mam na sobie czerwony kaptur, bogato zdobioną suknię. Poza strojem aż na zbyt wspaniałym i urodą niewiele mnie wyróżnia, gdy nie pokazuję kłów. Ludzie myślą że jestem człowiekiem a ja wiem że nie jestem jedną z nich. Czuję się z tą prawdą wyjątkowo dziwnie. Kupuję kilka rzeczy. Wampir dał mi całą sakiewkę złotych monet i powiedział, że mogę z tym zrobić co tylko zechcę oddałam więc już kilka z nich obdartym dzieciom i żebrakom, oraz kupiłam im trochę jedzenia, nadal mam jednak mnóstwo pieniędzy. Płacę starej młynarzowej za jabłka z ich sadu więcej niż powinnam. Wielce ją to raduję i nazywa mnie 'Błogosławioną Panią o Anielskiej Twarzy '. Gdyby tylko wiedziała, że jestem demonem. Potem udałam się do jubilera Franka. Od kiedy byłam mała podziwiałam jego błyskotki i marzyłam aby nosić choć jedną z nich. Dzisiaj mogłabym kupić każdą którą zechcę.
-Może ten będzie pięknie wyglądać na tej białej szyi kiedy kiedy udasz się do kościoła moja pani. - tu wskazał wiszący na srebrnym łańcuchu krzyż wysadzany szmaragdami. Nie mogłambym bym go założyć. Dla mnie lśnił zbyt jasno, z resztą czułambym, że poplełniam świętokradztwo. Odwróciłam wzrok rozglądając się za czymś innym.
-Dziękuję Panie, ale wolę ten-wskazałam na oszałamiający wisior . Była to srebrna pięcioramienna gwiazda wysadzana ametystami w czarnym okręgu na czarnym łańcuchu. Zapłaciłam kwotę która jeszcze do niedawna onieśmieliłaby mnie, ale teraz byłam w posiadaniu o wiele większej sumy.
-Pięknie w nim wyglądasz Córeczko-rzekł Wampir gdy wróciłam do jego pałacyku.Siedziałam przy toaletce a on rozczesywał moje włosy. Naprawdę traktował mnie jak swoje ukochane dziecko a przecież jestem młodą kobietą w odpowiednim wieku do zamążpójścia, chociaż nigdy nie miałam na to ochoty, teraz to chyba i tak niemożliwe.
-Wiem że znasz moje imię, naprawdę możesz go używać. - powiedziałam aż nazbyt surowo.
-Nie. Przecież niedługo otrzymasz nowe. Nie chcę się przyzwyczajać. - uśmiechnął się delikatnie rozczesując moje pukle
-Nie będę zabijać ludzi!
-Zobaczymy. Znałem kiedyś zakonnicę. Była niewinną dziewczyną. Całe życie spędziła na modlitwie i pomaganiu biednym. Mój dobry znajomy postanowił ją przemienić.
-I co się z nią stało?
-Kilka wiosek znikłnęło z powierzchni ziemi. Dosłownie. Pałała taką pasją i żądzą, że gdy w wiosce nie było już żyć które mogłaby spożyć podpalała je. Kto wie co by się stało gdyby jej stwórca nie skręcił jej karku. Mógł ją zabić tylko dlatego że była bardzo młodą wampirzycą. Tak to jest gdy któryś z nas nie poświęca wystarczająco uwagi swoim dzieciom.
- I mnie może spotkać taki los?
- Kochana Córeczko w niczym jej nie przypominasz jeśli będziesz posłusznym dzieckiem wprowadzenie cię w świat mroku nie będzie tak drastyczne jak myślisz. Ona była zmuszona do posłuszeństwa, Ty jesteś dobra z natury. - zamyślił się. - gdy zobaczysz ile cierpienia sprawił człowiek mimo to możesz nie mieć oporów przed zabijaniem ale wiec, że będziesz musiało to robić.niestety krew zwierząt nas nie zaspokoi. A teraz przejdźmy się w pewne miejsce jeśli nie jesteś zmęczona.
Byłam mu posłuszna. Wampir prowadził mnie na cmentarz. Oczywiście po drodze zobaczyłam kilka wykończonych zarazą ciał.
-Niezbyt przyjemny widok, dla ludzi ale sam widziałem ich tyle, że nie robią na mnie dużego wrażenia, widzisz tego biedaka pozbawionego prawej ręki? Znęcał się nad córą, a gdy ta odmówiła małżeństwa z jego bogatym przyjacielem zabił ją a ciało wsadził do beczki i podpalił. Broniła się tak stracił rękę.
-PRZED NAMI! - krzyknęłam - coś tam jest - dodałam już trochę ciszej przerywając opowieść mojego towarzyszą. Na cmentarzu koło jednego z nagrobków stała Pani. Była półprzeźroczysta. Miała najsmutniejsze oczy na świecie ale najbardziej przerażającą rzeczą jej wyglądzie była rzuchwa nienaturalnie opadniętą do szyi, faktycznie wyglądała bardziej żałośnie niż strasznie.
-Kim ona jest? I dlaczego jest taka smutna? - koniecznie musiałam zaspokoić swoją ciekawość.
-Nie bój się to tylko Nocna Mara. Teraz już widzisz lepiej niż śmiertelnicy. Spokojnie nie zrobi ci krzywdy. Ona pragnie jedynie spokoju...
...w przeciwieństwie do stworzenia obok. UWAŻAJ!
Zobaczyłam najgorszego potwora z moich najgorszych dziecięcych koszmarów. To był Demon. Przypominał kształtem konia ale w pozycji wyprostowanego człowieka. Miał pazury. W czarnych oczach nie dostrzegałam duszy była tylko otchłań. Gdybym była śmiertelniczką umarłabym przerażona.
-CEDANT IN NOMINE DOMINI - krzyknął mój towarzysz.
Demon nie zniknął, zaczął się śmiać szyderczym śmiechem. Wtedy ujrzałam co trzymał w pazurach. Było to dziecko prawdopodobnie siedmiomiesięczny chłopiec. Oddychał a więc spał tylko tak niewinnie. Potwów trzymał je jedną kończynął, drugą głaskał pazurami głuwkę coraz mniej delikatnie. Zrozumiałam co chce zrobić.
-Proszę nie - krzyknęłam.
-Na imię twojego Pana bądź mi posłuszny i oddaj mi pokłon-recytował Wampir ale to nie skutkowało. Potwór musiał mieć wysoką pozycję w Piekle. Chyba ono jednak istnieje. Nim Demon zdążył zrobić krzywdę dziecku Wampir wyciągnął spod płaszcza srebrny sztylet w kształcie krzyża. Odwrócił tylko wzrok od niego sama uczyniłam to samo gdyż od broni biło zbyt mocne światło.
-NAZYWAM SIĘ OROBAS! - krzyknął, a raczej zawył Demon po czuł powoli zdematerializował się w ciężką czarną pachnącą siarką gęstą mgłę która miała za chwilę zniknąć. Wampir złapał dziecko nim zdążyło upaść. Spojrzał mu czule w oczy po czym szybkim ruchem skręcił dzieciątku kark.