{3}

143 18 3
                                    

Draco nie wyglądał tak, jak Harry się tego spodziewał. Chłopak gdzieś zgubił elegancję dnia poprzedniego i tym razem pojawił się w czarnej bluzie z kapturem, na którą narzucił już nieco zużytą ramoneskę. Nie to jednak było najdziwniejsze, a dżinsy z dziurami które Malfoy miał na nogach i, o zgrozo, Martensy w dokładnie takiego samego modelu i koloru co on sam. Jedyne co nie uległo zmianie to jego wyjątkowo przystojna twarz i jasne włosy. Potter nie mógł otrząsnąć się z pierwszego szoku, dlatego przez kilka zdecydowanie zbyt długich sekund stał bez ruchu gapiąc się na Dracona jakby zupełnie stracił zdolność mowy, a przy tym jakiejkolwiek rozsądnej formy komunikacji.

- Cześć... Harry. - Zaczął w końcu Malfoy i widać było, że samo użycie w stosunku do chłopaka jego imienia było dla niego kamieniem milowy. Harremu jednak pomogło to nareszcie otrząsnąć się z dziwnego stanu, w którym znalazł się na kilka chwil. Zaraz potem niespecjalnie elegancko usiadł na fotelu na przeciwko blondyna, i z udawaną nonszalancją rzucił;

- Hej, Draco.

- Od kiedy palisz? - Bezceremonialnie wypalił Malfoy i Harry musiał przyznać, że chłopak zdecydowanie stał się mniej przewidywalny niż pamiętał, bo każde działanie które podejmował od momentu ich pierwszego spotkania bezustannie wprawiało go w zdumienie.

- Od... dawna? Co to w ogóle za absurdalne pytanie? - Odpowiedział więc pytaniem na pytanie, próbując nie wyglądać na zbitego z tropu.

- Normalne. - Draco powiedział tylko i chociaż wyglądał jakby skończył myśl, po krótkim namyśle kontynuował; - Żebyś nie myślał, nie oceniam cię. Sam to robię. Mąż mnie nauczył.

- Mąż? - Tym razem Potter był już poważnie w szoku i sam nie wiedział co zrobić z tą absurdalnie brzmiącą wiadomością. Cholera, byli w tym samym wieku a on nie umiał nawet zadbać o paprotkę, którą dostał w zeszłym roku od Phila na urodziny.

- Właściwie to były. Od wczoraj. - Niechętnie dopowiedział Malfoy ewidentnie krzywiąc się na myśl o osobie, która teoretycznie powinna być mu najbliższa aż do śmierci.

- Chcesz mi powiedzieć, że mając dwadzieścia cztery lata zdążyłeś się już ochajtać, a potem jeszcze rozwieść? Jestem pod wrażeniem. - Odpowiedział Potter, a ostatnie zdanie zdecydowanie nie było kłamstwem.

Mimo teoretycznie niezręcznego tematu, rozmowa układała im się zadziwiająco gładko. Okazało się też, że (ku przerażeniu Pottera) piją dokładnie taką samą kawę, żaden z nich jednak nie skomentował tego zaskakującego faktu. Z racji, że już poprzedniego dnia obiecali sobie szczerość za szczerość, Draco pomimo braku entuzjazmu opowiedział mu o swoim byłym. Okazało się, że facet był francuzem, którego Malfoy poznał bo był synem któregoś z przyjaciół jego matki. Wszystko wyglądało pięknie przez pierwszy rok, potem wzięli szybki ślub w Belgijskim Dinant i wszystko miało być idealne aż do śmierci. Tyle że nie było, bo już chwilę po ślubie prawda wyszła na jaw i okazało się, że wybranek Malfoya był zwyczajnym oszustem łasym na kasę. Clement, bo tak miał na imię były Dracona okazał się być kłamcą liczącym w ich związku tylko na pieniądze, a kiedy dowiedział się, że Malfoy zrzekł się rodowej fortuny pierwszą rzeczą którą zrobił, było zażądanie rozwodu. I tyle było z wielkiej miłosnej historii. Harry był jednak zadowolony z jednego powodu - oficjalne sfinalizowanie rozwodu wyjaśniało różnice w wyglądzie chłopaka na przestrzeni zaledwie doby. Prowokowało też jednak milion innych pytań, przy czym pierwszym z nich było: jakim cudem możliwym było, że Harry nigdy nie zauważył żeby Draco był gejem? Uznał, że nie jest to jednak ani dobry czas ani dobre miejsce na takie pytanie, dlatego pozwolił Malfoyowi przejąć kontrolę nad konwersacją przez zadanie mu kilku pytań.

- Dlaczego się ukrywasz? - Zapytał od razu blondyn zupełnie prosto z mostu, czując chyba, że po jego historii Harry nie może rościć sobie praw do ukrywania czegokolwiek.

- Nie ukrywam się. - Odpowiedział mu Potter absolutnie szczerze. - Po prostu unikam środowiska czarodziejów i jak widać całkiem dobrze mi to wychodzi.

- Ale dlaczego? Przecież jesteś cholernym Wybrańcem, wszyscy cię kochają! - Draco powiedział minimalnie za głośno, a Harry wyłapał, że jedna z dziewczyn siedzących przy sąsiednim stole zwróciła głowę w ich kierunku najpewniej nasłuchując czy może będzie działa się między nimi jakaś dramatyczna kłótnia. Nic takiego jednak nie nastąpiło dlatego wróciła do rozmowy z koleżankami, Potter jednak cały czas czuł się na widoku.

- Możemy... się przejść? - Zapytał więc zamiast odpowiedzi, a kiedy Draco zamiast mówić cokolwiek podniósł brew do góry w pytającym geście, Harry ruchem głowy wskazał na stolik obok.

- Oh, jasne. - Malfoy o dziwo od razu zrozumiał o co mu chodzi, a potem zostawił na stole pieniądze za obie ich kawy, szybko rzucając; - Na mój koszt.

Nie minęło nawet kilka minut kiedy oboje stali na zewnątrz i Harry momentalnie pożałował, że nie ma ze sobą szalika. Teraz było już jednak za późno na tego typu dywagacje dlatego chłopak ciaśniej owinął się płaszczem i zaczął machinalnie szukać papierosów w kieszeni. 

- Naprawdę Potter, mentole? - Z rozbawieniem zauważył Draco, mimo to jednak najpierw odpalił swojego papierosa, a potem podstawił ogień Harremu. 

- Nie widzę w tym nic śmiesznego. - Z udawaną wzgardą odparł ten drugi. Momentalnie jednak coś innego przykuło jego uwagę, a mianowicie - różnica wzrostu między nimi i to, że żeby spojrzeć Draconowi w twarz musiał zadzierać głowę co niespecjalnie mu się podobało. Malfoy jednak zdawał się nie zwracać na to uwagi i szybko wrócił do tematu ich poprzedniej rozmowy.

Zgodnie z umową Harry opowiedział mu o swojej dobrowolnej izolacji, mieszkaniu z Philem, a nawet napomknął coś o pracy co zaintrygowało Malfoya bardziej niż mógłby przypuszczać. Nie do końca wydawał się też rozumieć narzekania Harrego na sławę, ale możliwe że była to wina różnicy charakterów. Najbardziej jednak zaskoczyło go to, że Potter nie miał kontaktu ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi ze szkolnych lat i fakt ten wydawał się nie móc przetrzeć sobie szlaku w jego umyśle.

-  Nie rozumiem tego. Zawsze wyglądaliście jakbyście mieli zamieszkać razem i nawzajem wychowywać swoje dzieci. - Podsumował blondyn podejrzliwie patrząc na Harrego.

- Tak? A w takim razie co stało się z tobą, Zabinim i Parkinson? - Potter odpowiedział mu w podobnym tonie.

- To inna historia, chociaż muszę przyznać, że wciąż jestem pod wrażeniem spektakularnego coming-outu Pansy i Granger. I mam rozumieć, że o tym też nic nie wiesz? - Zapytał Malfoy gasząc przy tym kolejnego już peta na pobliskim śmietniku. 

Harry jednak nie zdążył nic mu odpowiedzieć, bo w momencie w którym otwierał usta z nieba lunęło. W jednej sekundzie oboje przemokli i chociaż wydawało się to niemożliwe - nawet włosy Dracona przestały być idealne. Potter dał sobie na namysł całe trzy sekundy, a potem niemal krzycząc żeby przebić się przez wiatr poinformował Malfoya, że idą do niego.

Czy rozsądnym posunięciem było zapraszanie do domu osoby, którą aktualnie ledwo znał, a która przez lata uznawana była za jego szkolnego wroga numer jeden? Absolutnie nie. Harry jednak wbrew wszystkiemu co o nim mówiono, nie miał ani krzty zdrowego rozsądku i fakt, że przeżył dwadzieściakilka lat bez większych uszczerbków na zdrowiu zdecydowanie był godny podziwu.


pusher || drarryWhere stories live. Discover now