Harry, Wesleyowie, Hermiona, Cedric i jego tata po powrocie mogli liczyć na "opiekę" Molly.
- Oh dobrze, że już jesteście, co tam się wydarzyło? - Zapytała przejęta kobieta widząc ulgę na ich twarzach.
- Śmierciorzercy. - Mruknął ojciec Rona podchodząc do żony.
- O Boże. - Odparła dosłownie łapiąc się za głowę. - Siadajcie zrobię coś do jedzenia. - Wszyscy zaczęli zasiadać do stołu. Ale nie Harry. On poszedł do swojego tymczasowego pokoju i usiadł na łóżku.
Przez niego mogło zginąć wielu. Nawet jego przyjaciele...- Harry? - Na dźwięk swojego imienia Harry momętalnie uniósł głowę. W drzwiach zobaczyć osobę, której się nie spodziewał zobaczyć.
Cedric Diggory stał a raczej opierał się o framugę i wpatrywał się w niego zaciekawionym lecz lekko zaniepokojony wzrokiem.- Cedric. - Szepnął Harry. - Co ty... Po co przyszedłeś? - Gdy tylko wypowiedział te słowa Stwierdził, że brzmiało to dość nie miło. Niestety nie miał okazji naprostować swojej wypowiedzi gdyż starszy chłopak zabrał głos.
- Nie chciałem naruszyć twojej przestrzeni osobistej... - Zaczął chcąc lekko uspokoić chłopaka.
- Daj spokój, po prostu nie mogę przestać myśleć o tym, że przedemną mogliście wszystcy poginąć. - Mruknął ze znudzeniem i poczuciem winy w głosie. Cedri'owi oczywiście się to nie spodobało.
- Na pewno nie ja, Harry. A poza tym nie przez ciebie tylko z twojego powodu a to różnica. - Wytłumaczył.
- Ta - Szepnął ironiczne. Po chwili poczuł jak materac na którym siedział lekko się ugina a obok siebie wyczuł przyjemne praktycznie niewyczuwalne ale jednak ciepło ludzkiego ciała.
- Śmierciorzercy będą atakować i siedząc nic nie zrobisz. Więc chodź teraz ze mną na dół, przestań się przejmować - widząc nieporuszenie na twarzy chłopaka wstał, wystawiał rękę i dodał - albo przynajmniej spróbuj. - Harry uniósł głowę na starszego czarodzieja. Po chwili wstał i wyszedł. Cedric czuł się lekko "zlany" ale postanowił to przemilczeć i poszedł za Harrym.
Przy stole głównym tematem byli Śmierciorzercy lecz gdy przyszedł Harry i Cedric nagle tok rozmowy się zmienił.
- Byliście już na pokątnej? - Zapytała mama Rona patrząc na Cedrica.
- Tak ale nie wszystko co mi potrzebne było dostępne więc będę musiał pójść jeszcze raz. - Odparł z delikatnym uśmiechem.
- Może pójdziesz z nami. - Szepnęła lekko zauroczona Hermiona wpatrując się w niego jak w obrazek. Przyzwyczaił się do tego, już dawno z resztą. Prawie każda dziewczyna robiła wszystko by móc na niego choć popatrzeć. Coś w nim po prostu było.
- Jasne tylko wole wiedzieć kiedy macie zamiar się wybrać.
- Możemy jutro - Odparła Ginny "wspierając" Hermione.
- To świetnie. - czekoladowowłosa o mało nie pisnęła ze szczęścia. Nawet nie wiedziała, że Cedric nie jest nią zainteresowany, szkoda...
***
- O czym tak myślisz Harry? - Zapytał Ron gdy już leżeli w łóżkach. W głowie chłopaka roiło się od miliona myśli dotyczących jego, czarnego Pana i tego co powiedział Cedric. Może faktycznie powinien przestać się przejmować albo chociaż spróbować.
- Wydaje mi się, że Hermiona leci na Cedrica. - Odparł. Ron chwilę się zastanowił po czym spojżał na przyjaciela.
- Zazdrosny jesteś?
- Nie no co ty. Ale popatrz na taką Ginny. Jej Cedric też chyba nie jest obojętny. - Zauważył Harry
- Może, dobra skończmy temat. - Odparł przewracając się na drugi bok. - Dobranoc.
- Dobranoc. - Odpowiedział Ron i powoli zamknął oczy.
