WINDA była bardzo osobliwym wynalazkiem, o którym Juliusz Słowacki nigdy wcześniej nie słyszał, nigdy też go nie widział. Ba! On nawet nie wyobrażał sobie w swych najśmielszych snach, że możliwe jest stworzenie pudełka z guzikami, które będzie suwać się to w górę to w dół, to w dół to w górę. Sam fakt tego, że był martwy, o dziwo najmniej go teraz przejmował.
— To...jak to właściwie działa? — odezwał się w końcu po dobrej minucie ciszy, która trwała między nim i Celiną.
— Właśnie umarłeś. Zjeżdżasz do piekła. I w takiej sytuacji pierwsze co robisz, to zastanawiasz się jak działa winda?
— Tak jest.
Celina westchnęła zrezygnowana, nie odpowiadając na pytanie poety. No, może już nie do końca poety. Talent umarł wraz z nim i nietrwającym już paktem.
— Celinko, wróciłaś! — Głos Norwida był pierwszym dźwiękiem, który dotarł do uszu Słowackiego, po tym jak wraz ze swoją oprawczynią opuścił windę i wszedł do sali tronowej.
Nie mógł uciekać, nogi same niosły go w wyznaczonym kierunku, na co w sumie nie narzekał. Stan bycia martwym ogólnie był dziwny. Nie czuł zmęczenia wcale, poruszanie się przypominało latanie, za to jego umysł był osnuty dziwną mgłą — jednocześnie wiedział wiele rzeczy, które dotyczyły jego życia, a jednocześnie wszystko wydawało się dziwnie rozmazane i oddalone od spektrum świadomości Słowackiego.
— Wróciłam, Cyprianie — odparła zmęczonym tonem, odwracając się w stronę Juliusza. — I przyprowadziłam naszą zgubę.
— Wspaniale! — Król klasnął w ręce jak malutkie dziecko, zrywając się ze swojego tronu. — A gdzie wisienka? Nie widzę go z tobą.
— Sytuacja była nadzwyczajna, musiałam szybko się stamtąd ulotnić. Ale zaraz wracam po Adama i tego...jeszcze kolejnego natrętnego człowieczka. — Skrzywiła się. — Wybaczysz mi rzecz jasna, jeśli będę zbierać już teraz? Strasznie bym posiedziała tu jeszcze z tobą i naszym nowym gościem, ale, cóż, lepiej załatwić priorytety najpierw? — Uśmiech Celiny był przesiąknięty fałszem, naturalnie nie miała ochoty siedzieć tu ani sekundy dłużej.
— Nawet na herbatniczki nie zostaniesz? — Norwid popatrzył na nią smutno.
— Nooo...
— No przecież ja się z tobą droczę Celinko, herbatniczki się wczoraj skończyły! — Król piekła zaśmiał się serdecznie, na co kobieta tylko nerwowo uniosła kącik ust. — No zmykaj już, zmykaj i koniecznie przyprowadź wisienkę! Ależ ja mam z nim ciekawą rozmowę do przeprowadzenia...
Gdy Celina zniknęła, tak szybko jak wtedy po dokonanym morderstwie, a Słowacki został sam na sam z Norwidem, wyraz twarzy tego drugiego zmienił się diametralnie. Groźnie ściągnięte brwi demona oraz świecące się na czerwono oczy sprawiały, że Juliusz poczuł się wyjątkowo nieswojo.
— Chcesz może coś do picia? — zapytał Cyprian chłodno. Słowacki nie zorientował się nawet, kiedy znalazł się na czarnym jak węgiel krześle, postawionym zaraz przed tronem, na który wrócił jego właściciel.
— No, to zależy co masz...
— Dla ciebie to będzie wasza wysokość — syknął Norwid, więc młody mężczyzna poprawił się od razu.
— No, to zależy co wasza wysokość ma.
— Lepiej. — Wzdrygnął się na widok lodowatego uśmiechu. — Mam sok z ananapigrona. O, i jeszcze colę. Skusisz się?
— A ja w ogóle mogę cokolwiek pić w takim stanie?
— To specjalne napoje, przeznaczone dla umarłych.
![](https://img.wattpad.com/cover/214022125-288-k584701.jpg)
CZYTASZ
Szanowny Pan Demon ♧ słowackiewicz [✓]
Fanfic❝Taki z Mickiewicza jest demon jak ze mnie wielkanocny królik!❞ Nie jest łatwo być demonem z rozdroży na dziewiętnastowiecznej Litwie, a Adam Mickiewicz zdążył przekonać się o tym na własnej skórze. Jest jednak ta jedna noc w roku, Noc Kupały, gdy...