Rozdział V

18 3 6
                                    

- Nali, możesz wstać? - Pytam się, wciąż leżąc na podłodze.

- A czy ty możesz wstać? - Odpowiada z sarkastycznym tonem.

- Leżymy tak od paru minut, a kto wie, jak się ma całą tą sytuacja...

- Okej, okej, ale musisz mnie podnieść, bo sama za złoto nie wstanę...

- Aż tak cię wyczerpało leczenie mojej nogi?

- Następnym razem... Nie, nie będzie następnego razu...

Powoli podnoszę się z podłogi i muszę przyznać, że moja noga... była dziwna w uczuciu. Wciąż trochę jakby znieczulona. Stojąc już, wyciągam rękę do dziewczyny, po czym dodaję;
- Gotowa?

- Liczyłam na to, że podniesiesz mnie trochę inaczej, ale nie będę wścibska.

Bez żadnego więcej komentarza złapała się mocno mojej ręki i wspólnymi siłami, staliśmy teraz razem. Widząc Nalikę musiałem się zgodzić na to, aby się o mnie opierała, gdy będziemy chodzić. Wydawała się wyczerpana jak nigdy...

Wychodząc przez drzwi, a raczej miejsce, gdzie kiedyś stały, dostrzegamy totalną destrukcję... Ogromna fala wybuchów przeszła przez naszą wioskę i teraz zamiast domu, widać tylko... chaos...

- Halo! Czy ktoś mnie słyszy! - Drę się na cały głos, a mimo tego nikt nie odpowiada. - Halo! Czy ktoś~

- Poczekaj! - Przerywa mi nagle Nalika. - To nie jest naturalna katastrofa... Mamy tutaj jakiegoś maga na karku...

- Tak myślisz...? - Odpowiadam cicho.

- Spójrz wokół siebie. Praktycznie każdy dom oberwał czymś... To nie jest naturalne, rozumiem jeden, dwa, a nawet trzy domy... ale mówię tutaj o całej wiosce.

- Na Boginię... a co z Sethem w takim wypadku! I twoim ojcem~!

- Anvass, cicho... Pójdźmy do twojego domu, może tam pobiegł, aby się uchronić... A moim ojcem się nie martw, jestem pewna, że jest cały...

Mimo tego że Nalika mówiła to w sposób całkowicie spokojny, po jej twarzy mogłem poznać, że sama się martwi strasznie o swojego ojca... Nie chcąc nadwyrężać tematu, poprowadziłem ją w stronę mojego domu.

Idąc tak powoli, oboje nasłuchiwaliśmy otoczenia... Cisza. Normalnie, gdy człowiek jest ranny, albo utknął gdzieś, to woła o pomoc... A tutaj jest całkowicie cicho, nic, pustka.

- Anvass, boję się...

- Będzie dobrze, musi to znaczy...

Starając się zachować pozory, poszliśmy dalej, aż w końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie powinien stać mój dom...

- Seth! Jesteś tutaj!

- Anvass, co ty wyrabiasz?! Nie krzycz...!

- Chodzi tu o mojego brata, nie mogę jego też stracić! Seth!

Cisza... Dlaczego jest tak cicho... Dlaczego tylko słychać ten deszcz, a nie czyjekolwiek głosy... Dlaczego to nas spotkało... Przysiadam do ściany mojego byłego domu, a zależna odemnie Nali razem ze mną... Siedzimy w zupełnej ciszy, nikt nic nie mówi...

- No powiedz to.

- O co ci chodzi Seth...?

- Powiedz, że jesteśmy jedynymi, którzy przeżyli!

W tym momencie dało się usłyszeć osuwający się gruz z ruin mojego domu. Nie zwracając na to uwagi, kontynuuję:

- Wszyscy poumierali, zostaliśmy tylko my... Poprostu~!

Alliven - Historia FloremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz