Rozdział I, część pierwsza.

30 4 0
                                    

Przez dłuższy czas trzymała papierosa w ręce, uśmiechając się pod nosem. Nigdy nie była z siebie aż tak zadowolona jak dziś. Zrobiła to! W końcu odważyła się i zrobiła.
Przymknęła powieki, w sercu czując przyjemną błogoś, a wiosenny wiatr otulał jej rozgrzane policzki. Wciąż rozpalona nie mogła zapomnieć jego pełnych ust, iskrzących się oczu, a przede wszystkim tego co widziała w jego oczach, gdy na nią patrzył. Nie było lepszego uczucia już to. Pragnęła widzieć to częściej, pragnęła czuć jego ciężko oddech na ramieniu, które pod jego wpływem pokrywało się lodowatą gęsią skórką.
Wsunęła papierosa pomiędzy wargi, na początku bawiąc się językiem, chwilę później zapaliła go, zaciągać się tak mocno aż zapiekły ją płuca. Dym unoszący się na wietrze zdawał się być jeszcze bardziej gęsty niż zazwyczaj. Wiedziała, w głębi serca wiedziała, że jeśli to co zrobiła wyjdzie na jaw będzie miała nie lada problem, ale nie czuła strachu, o nie. Czuła się spełniona, wolna i zadowolona. Przekreśliła dym na krzyż, opierając się o drzewo. Świat był dziś cudowny. Góry były większe, bardziej przerażające. Niebo czyste, słońce gorętsze.
Wstała. Zagasiła papierosa, po czym zerwała jabłko i ruszyła wesołym krokiem w stronę domu.
Jej dom nie był ogromny. Nie był najpiękniejszy, ale zawierał tajemnicę, o której nikt nie miał się dowiedzieć, a to sprawiało jej największą frajdę.
Trzasnęła drzwiami, weszła do kuchni i nalała sobie szklankę zimnej wody. Czując jak płyn spływa do jej gardła, zadrżała przymykając powieki. Odłożyła szklankę, wyskoczyła na blat, znowu odpalając papierosa.
Minęło dopiero kilka godzin, nie możliwe żeby już wstał, a więc miała jeszcze trochę czasu aby odświeżyć się i przygotować na spotkanie z nim.
Szybkim krokiem ruszyła w stronę łazienki, po drodze zsuwając z siebie letnią, jedwabną sukienkę. Ciepło jakie wokół panowało cały czas, nieustannie, otulało jej kruche ciało.
Po tym co spotkało ją kilka lat temu, przysięgnęła sobie, że już nigdy nikt jej tak nie potraktuje.
Szczupła talia, szerokie biodra przechodzące w idealnie opalone, długie nogi. Stanęła przed lustrem, przekręcając głowę na lewy bok. Przemierzyła wzrokiem długie, kruczoczarne włosy, zielone oczy zdawały się wciąż radośnie śmiać, śnieżno białe zęby zaciskały się na wardze. Szczupłe ramiona oparte o umywalkę, pełne, duże piersi. Uśmiechnęła się.
Włączyła dopływ wody, stanęła w kabinie.
Poczuła jak gorąca woda, kropelka po kropelce pieści jej nagie ciało.
Okryta milionem kropki, udała się po chwili do sypialni, złapała krótką kwiecistą sukienkę i poszła do salonu. Szybko zauważyła, że zaczyna zmierzchać. Nalała sobie wino do kieliszka, postawiła na blacie, nie spiesząc się zaczęła wsuwać na swoje ciało sukienkę. Oblizała wargi, zapinając ostatni guzik.
Powinien już się obudzić.
Upiła łyk słodkiego wina, koniuszkiem palca przesuwając po nożu. Ubrała ciężkie buty, wiedząc, że tam nie jest tak jak tu, złapała narzędzie i wolnym, tańczącym wręcz krokiem ruszyła w stronę piwnicy. Nacisnęła na klamkę, weszła do środka i chwilę później siedziała już za nim, a nóż odłożyła na stolik, który stał tuż przed nim.
Delikatnie zbliżyła swoje usta do jego ucha, doskonale wiedzieć, że już nie śpi. Słyszy ją, wie, że tu jest, ale z jakiegoś powodu postanowił udawać. Wydało się jej to bardzo zabawne.
- Zawsze byłeś oprawcą... - wyszeptała, czując jak po jej ciele przebiega dreszcz. Na samo wspomnienie tamtych chwil uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Czuła satysfakcję. Radość. Ulgę, a przede wszystkim szczęście, że wreszcie go ma.
- Jak się czujesz jako ofiara? - zapytała, po czym koniuszkiem języka przejechała po płatku jego ucha. Rozwiązała chustę i od razu usłyszała świst zbyt gwałtownego nabierania powietrza, tuż po tym kaszel. Żyły na jego szyi z każdym kaszlnięciem stawały się coraz bardziej widoczne, to potęgowało w niej rządzę, na którą niestety na razie nie chciała sobie pozwolić. Odrzuciła chustę na podłogę i szybko zdjęła również opaskę z jego oczu. Miała nadzieję, że na razie on nie wie kim jest, na to przyjdzie jeszcze czas. Z powrotem oparła się o krzesło słuchając jego wyrzutów. Dlaczego tu jest. Kim jestem. Co mu zrobiłam. Za co. Rozwiąż mnie, nikomu nie powiem. Ten jego szaleńczy głos... Niski, zachrypnięty, wyczerpany. Proszący ton. Łzy w oczach? Prawdopodobnie. Była w siódmym niebie. Westchnęła.
- Kim jesteś!? - krzyknął jeszcze raz. Przysunęła się do niego, przyłożyła smukłą dłoń do jego ust, czując coś lepkiego, mokrego. Krew? Otarła kciukiem jego usta, nadal siedząc za nim, po czym przejechała dłońmi po jego klatce piersiowej. Denerwował się.
- Shhh... - Ucałowała jego policzek wstając. W ciemnościach wcale tak dobrze nie widziała jakby się jej mogło zdawać. Trzymając rękę na jego ramieniu, wolnym ruchem przeszła obok i stanęła naprzeciwko bruneta. Od razu się nie zorientował. Wydawać by się mogło, że wcale jej nie pamięta. Widziała w jego oczach to co kiedyś. Iskrzyły się w świetle wypalającej się już świecy. Złapała za nóż, usiadła na stoliku odsłaniając nieco więcej swojego ciała przy okazji. Obejrzała go sobie z góry na dół. Boże, jaki on był piękny! Nie mogła nadziwić się swojemu szczęściu. Nareszcie miała go dla siebie. Wstała, odwróciła się, nalała szklankę wody i przystawiła mu do ust. Napił się.
- Spokojnie. Nie długo sobie wszystko przypomnisz. - Nachyliła się i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Uśmiechnęła się, zostawiając go po raz kolejny samego. Krzyczał jeszcze za nią, ale wiedziała, że na razie nie może więcej zrobić.
Będąc już na górze, zaczęła tańczyć, włączając w między czasie muzykę. Złapała kieliszek z winem, upiła łyk, zapaliła papierosa. Jej sukienka falowała, muzyka dudniła jej w uszach, wino było zimne i słodkie. Papieros gryzł w płuca. Było tak jak chciała.
Czas mijał powoli, wino się kończyło. Usiadła na fotelu, dochodziła druga w nocy. Włączyła telewizor. We wiadomościach jeszcze nic nie mówili. Ciekawe czy w ogóle się zorientowali. Przecież on był tak kochany.
Zaśmiała się głośno i szczerze, nalewając ostatni kieliszek. Wyszła na taras i spojrzała w niebo. Miliony swietlistych gwiazd. Wielki księżyc. Pełnia. Kochała pełnie. Były magiczne. Tuż przed czwartą rano opadła nago wyczerpana na łóżko. Zapadła w objęcia Morfeusza.

Sekret.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz