Rozdział 1

398 25 17
                                    

PAWEŁ

Obudziłem się wczesnym rankiem. Kogo ja oszukuje? Była dwunasta, a był poniedziałek. Szybko zorientowałem się, że to kolejny zmarnowany dzień. Miałem pojechać, ogarnąć kilka spraw, w tym zawieźć papiery na studia, ale dziekanat był tylko do 13, więc za nic bym nie zdążył. Chwyciłem za swojego Samsunga, zerkając na ilość powiadomień. Było kilkanaście polubień mojego najnowszego filmiku z paradokumentu "Zdrady", mnóstwo nowych komentarzy, których nawet nie przeczytałem, odsuwając powiadomienia za pomocą palca. Poza tym kolejne kilkanaście nowych wiadomości i obserwujących na Instagramie, powiadomienia z Facebooka. Dzień jak co dzień. Lubiłem swoje życie, ale naprawdę, kto chciałby z samego rana (pomijając, że było południe), zaraz po wstaniu, odczytywać mnóstwo przechylnych, jak i nieprzychylnych, komentarzy,  po czym odpisywać na nie, czy banować osoby, które naprawdę nie zasługiwały na możliwość obserwowania mnie w social mediach. Nie stawiam się w roli Boga, ale w momencie, gdy ktoś nie okazuje mi krzty szacunku, myślę, że nie zasługuje na nic innego, niż ban. Tak więc postanowiłem, że po myciu zębów, przygotuje sobie śniadanko złożone z kawusi i dwóch kanapek. Może to będzie ten dzień, gdy zacznę swoją dietę! Z takim nastawieniem, poszedłem do kuchni i wstawiłem sobie wodę. W lodówce powitał mnie chłód oraz światło. Jak mogłem zapomnieć, że miałem dzisiaj iść na zakupy? Przecież dlatego właśnie wczoraj zamówiłem pizzunie! No właśnie. Zerknąłem na karton, leżący na małym stoliku kuchennym. Z nadzieją spojrzałem do środka, ale znalazłem wyłącznie kilka ogryzków. Zawiedziony westchnąłem i poszedłem się przygotować do wyjścia. Wcześniej jednak zadzwoniłem do Dominika. Odebrał naprawdę szybko, więc domyśliłem się, że pewnie siedział w łazience, z telefonem w ręku.

-Cześć Paweł, co tam?- Zapytał znudzonym głosem, co mogło oznaczać dwie rzeczy. Albo też wstał dosłownie chwilę temu, albo właśnie był po kolejnej kłótni z Olką. Ostatnio nie układało się im najlepiej, czego skutkiem był jego podły nastrój, tendencja do dużych dawek alkoholu, oraz naszych częstych rozmów na Discordzie.

-Znowu?- Zapytałem od razu, mając nadzieje, że zrozumie aluzje. Jego przeciągle westchnięcie sugerowało, że nie myliłem się.

-Znowu, że się zachlałem, czy znowu, że się posprzeczaliśmy?- Odparł znużony, co doprowadzało mnie do frustracji. Nienawidziłem, jak był taki. Lubiłem, jak się uśmiechał i był pełen życia, a nie zobojętniały tak jak teraz. Mruknąłem coś pod nosem, czego na szczęście nie zrozumiał, a później zdecydowałem, że zapytam się, czy ma ochotę na wspólne zakupy w Kauflandzie. Był najbliżej jego domu, a chciałem, aby się zgodził, więc uznałem to za najlepszy wybór. Osobiście uważałem, że wychodzenie z domu i spotkania są mu teraz najbardziej potrzebne, a użalanie się nad sobą i myślenie non stop o problemach, w końcu sprowadzi go na samo dno.

-Ale teraz? Paweł, dopiero wstałem z łóżka!- Jęknął głośno, ale ja już wiedziałem, że się zgodzi. Gdyby miało być inaczej, powiedziałby od razu nie. Oznajmiłem więc zadowolony, że będę u niego za pół godziny i ma być gotowy. Ten jęknął znowu, ale ostatecznie potwierdził swoją obecność na zakupach. Uśmiechnąłem się jak debil do słuchawki, nie mogąc w duchu doczekać się naszego spotkania.

-Ubierz coś seksownego.- Mruknąłem prowokująco, a Dominik wydał z siebie coś między prychnięciem a śmiechem.

-Dla Ciebie? Zawsze!- Odparł uwodzicielsko, co wyszło mu, prawdę mówiąc, trochę cringowo, ale i tak uznałem to za urocze, że stara się dorównać mi w tej zabawie. Pożegnałem się szybko i zacząłem się ubierać.

DOMINIK

Kiedy Paweł rozłączył się, wiedziałem, że muszę zaraz wstać z toalety i zacząć szykować się, aby względnie dobrze wyglądać. Nie chodziło mi o to, aby nie wiadomo jak się wyszykować, ale byłem nieogolony, włosy miałem niepoukładane i trochę cuchnąłem przetrawionym alkoholem. Rozebrałem się z bokserek i wskoczyłem pod prysznic, włączając sobie ciepłą wodę. Od razu poczułem, jak krople spłukują ze mnie zmęczenie, zastępując je energią, której potrzebowałem do działania. Od kiedy zacząłem procesowanie się z Braćmi Samiec, miałem mało czasu dla siebie i swojego związku, a stres dawał mi się wyraźnie we znaki. Byłem już wcześniej szczupły, i pomimo prób zyskania na masie, dalej uchodziłem w środowisku za raczej kościstego chłopaka, ale teraz moja sylwetka była aż niezdrowa. Spojrzałem na niewyraźne odbicie w kafelkach, zauważając swoje wystające żebra. Nie wyglądałem może jak anorektyk, ale było blisko, aby ktoś mnie oskarżył o jakąś radykalną dietę. Przymknąłem oczy, aby móc pomyśleć o czymś bardziej przyjemnym, na przykład o zbliżającym się spotkaniu z Pawłem. Ostatnio stał mi się nieco bliższy niż kiedykolwiek. Bardzo mnie wspierał w ciężkiej sytuacji, wysłuchiwał i spełniał się w stu procentach jako świetny przyjaciel. Był ramieniem, w które mogłem się wypłakać, kiedy dobijała mnie cała ta sytuacja. Do tego cierpliwie słuchał o kolejnych sprzeczkach, które miałem z Olą. Przez ostatni miesiąc kłóciliśmy się naprawdę o wszystko. Nie było tygodnia, gdzie nie byliśmy dla siebie wrogami chociaż przez moment, i absolutnie nie twierdzę, że to ona była tą złą. Nie radziłem sobie z nerwami, a jej próby pomocy były na tyle nie udane, że zacząłem odsuwać ją od siebie. Zaniedbałem naszą relację na tyle, że ona była bliska wyprowadzki do rodzinnego domu, aby nie znosić moich ciągłych fochów i zamykania się w sobie. Aby nie było, nie była tą złą- kochała mnie i ciężko jej było, z tym że osoba, która jest jej bliska, męczy się, a ona nie może jej w żaden sposób ulżyć w tych katuszach. Cóż, moją ucieczką faktycznie stał się alkohol. Piłem co prawda tylko piwo, w ilościach od dwóch do czterech butelek, ale z początkowego etapu picia raz na tydzień, stało się to moją rutyną do kilku razy w tygodniu. Procentu uwalniały mnie od ciągłego myślenia, przynosiły szybki sen, skracały chwilowo moje męki. Mógłbym w sumie opowiadać, ile to razy prowadziłem po pijaku streama, którego musiałem zakończyć szybko przez helikopter, ale po co to komu? Najważniejsze, że nikt nie zorientował się o moim problemie, poza Pawłem i Olą oczywiście. Oni widzieli, jak się staczam i robili, co mogli, aby nie został ze mnie wrak. Byłem im za to dozgonnie wdzięczny, chociaż czułem, że niewiele zmienią rozmowy. Musiałem zakończyć ten spór sądowy, o którym było mnóstwo szumu w mediach. Każdy śledził wielką dramę pomiędzy youtuberem a pewnym forum, zrzeszającym "prawdziwych mężczyzn", gdzie kobiety były bydłem zepchniętym do "rezerwatu". Ludzie byli ciekawi tego, kto ostatecznie wygra w legendarnym sadzie, a kto okaże się wielkim przegranym. Pomimo mojej stabilnej sytuacji, idealnie przygotowanym przemowom i zebranym dowodom, miałem obawy, że stanie się coś, co zaburzy moją wiarygodność na tyle skutecznie, że przegram ten spór. Nie chciałem polec, po tych wszystkich miesiącach, od kiedy zaczęły się nasze potyczki słowne w mediach, udowadniałem, że mam rację i da się wygrać na polu merytorycznym. Kim byłbym, gdyby nagle okazało się, że nie mam racji?

Moje dumanie przerwało pukanie do drzwi.

-Dominik, wszystko gra?- Zapytała zmartwiona Ola, którą musiało zmartwić, że od blisko czterdziestu minut siedzę w łazience.

-Tak kochanie, już wychodzę!- Odkrzyknąłem jej krótko, po czym nałożyłem na dłoń szampon, który wmasowałem dokładnie w moje zdecydowanie za długie już włosy. To przypomniało mi, że miałem iść do fryzjera w tym tygodniu, ale oczywiście zapomniałem się umówić. Skarciłem się w myślach, po czym spłukałem pianę z głowy i wymyłem resztę ciała. Po chwili byłem gotów wytrzeć się i zacząć suszyć włosy, aby je jakkolwiek wystylizować. Miałem ochotę się ogolić, ale zorientowałem się, że skończyła mi się pianka, już kilka dni temu zresztą. Dobrze, że jechałem na zakupy z Pawłem, tylko abym nie zapomniał co mam kupić! Napisałem szybką wiadomość do chłopaka, w której było jedno słowo- pianka. Nie minęła chwila, jak otrzymałem wiadomość zwrotną "?". Uznałem, że wyjaśnię mu wszystko po drodze, po czym wyszedłem z łazienki, w ręczniku zawiązanym wokół bioder. Poszedłem do naszej sypialni, w której na krześle leżała moja szara bluza i ciemne spodnie, które miałem na sobie wczoraj do nagrania filmiku. Znalazłem w szafie białą, gładką koszulkę, po czym spojrzałem na swój outfit w lustrze.

-Wyglądasz jak człowiek! Idziesz gdzieś?- Pochwaliła mnie Ola, obejmując z tyłu w pasie. Odwróciłem się do niej i ucałowałem ją w czoło.

-Idę z Pawłem na zakupy. Potrzebujesz czegoś, żabciu?- Zapytałem cicho, dalej ustami będąc przy skórze mojej ukochanej. Było mi z nią tak dobrze, a zarazem czasami miałem dosyć tego związku. Nie przez nią, czegoś po prostu mi brakowało. Cały czas miałem takie wrażenie, ale nigdy nie chciałem dłużej się nad nim zastanawiać, tylko szybko je tłumiłem, nie chcąc wszystkiego spieprzyć. Ola była moją pierwszą, tak poważną, miłością, i nie chciałem wyobrażać sobie życia bez niej. Miałem nadzieję, że ona czuje to samo do mnie.

-Tylko Ciebie z powrotem. Mam dzisiaj zajęcia o 14. Pewnie będę koło 21 w domu. Zrobisz kolację?- Zapytała, przymykając powieki i delektując się moją bliskością. Gdyby nie czekający na mnie Paweł, zapewne chętnie wykorzystałbym ten bliski moment, aby okazać jej trochę czułości, którą ostatnio za bardzo jej nie raczyłem dawać, ale nie chciałem też zawieść przyjaciela. Złożyłem więc na jej ustach krótki pocałunek, po czym powiedziałem tajemnicze "może". Zerknąłem na zegarek, który wisiał nad wejściem do pokoju. Z przerażeniem zrozumiałem, że spóźniam się już pięć minut, więc czym prędzej wybiegłem z pokoju i zacząłem zakładać buty. Na zewnątrz było słonecznie, więc uznałem, że nie będę zakładał kurtki, bo w kwietniu o tej porze, powinno być już całkiem znośnie. Ola pożegnała mnie krótkim pocałunkiem, po czym wybiegłem z mieszkania. Na parkingu prędko wskoczyłem do auta i pojechałem przed sklep, w którym byliśmy umówieni.

Jesteś tylko mój. Lakarnum x AwięcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz