3. „Bal"

471 18 0
                                    

Harry Potter był gotowy poświęcić się dla dobra swoich przyjaciół, zrobić dla nich dosłownie wszystko. Niejednokrotnie wybawiał ich z opresji...i czasami pchał ich w sidła miłości...
Kilka lat po pokonaniu Czarnego Pana, wspaniała Trójka znalazła się razem pod jednym dachem. Wszyscy stali się pracownikami Ministerstwa Magii na wyjątkowych stanowiskach - aurorów. Dyrektorem został sam Harry, mimo że niechętnie przyjął ten awans. O wiele chętniej działał w terenie. Pracy było sporo, ponieważ wielu śmierciożerców nadal się ukrywało. Zatrudnienie dostał też Draco Malfoy. Jego rodzina została uniewinniona, choć nieustannie kontrolowana, nie miała łatwego życia. Postać najmłodszego Malfoy'a bardzo ułatwiała znajdowanie ludzi Czarnego Pana. Dzięki systematycznej pracy aurorów ulice magicznego świata stawały się bezpieczniejsze, a radość powracała do serc czarodziejów. Relacje między Ślizgonem a wspaniałą trójką nie były idealne, jednak można je nazwać poprawnymi. Często pracowali wspólnie, dlatego po pewnym czasie do siebie przywykli i zaczęli traktować z szacunkiem.
Ministerstwo z okazji pokonania Voldemorta co roku organizowała bal. Była to okazja do porozmawiania i dobrej zabawy. Departament Aurorów mieli reprezentować Hermiona i Draco. Dlaczego? Tu właśnie swoje 3 galeony wcisnął dyrektor. Sam stronił od imprez tego typu, bo jego wrodzona skromność blokowała jego chęci do uczestniczenia w balach, które z samego założenia miały być kolejną próbą gloryfikowania jego wspaniałego czynu. Postanowił, że w ramach dawania dobrego przykładu wyznaczy swoją najlepszą przyjaciółkę i do niedawna największego wroga na jego reprezentantów.
– Harry, wszystko rozumiem, liczy się efekt, bla, bla, ale chyba nie uważasz, że moja osoba na tym balu jest konieczna i to w towarzystwie Malfoy'a – zaczęła Hermiona.
Nie można było wyczuć w jej głosie gniewu czy frustracji, ale można było zauważyć grymas niezadowolenia na jej brzoskwiniowych, małych ustach. Harry zmarszczył nieznacznie brwi. Odłożył dokumenty na stół i spojrzał na przyjaciółkę. Gdzieś tam wciąż była w niej Gryfonka z lat szkolnych – z burzą loków i mnóstwem książek pod pachą. Uśmiechnął się w duchu na wspomnienie młodzieńczych przygód.
– Nie chcę powierzać tak ważnego zadania komuś innemu. Fretka nie jest najlepszą opcją z możliwych, ale na razie jedyną na jaką nas stać. Taka piękna kobieta nie może przyjść z byle kim, a na nasze nieszczęście Malfoy prezentuje się wyjątkowo dobrze – te ostatnie słowa powiedział nieco ciszej, jakby do siebie.
Nie był zadowolony z faktu, że musi wysyłać przyjaciółkę na ten bal z takim partnerem, ale było mu lekko z myślą, że dzień będzie mógł spędzić z ukochaną.
– Ciekawe co on powie jak się dowie, że musi iść ze szlamą – burknęła.
– Ten podział już dawno przestał istnieć, Hermiona. Przyjął to dobrze. Naprawdę nie ma człowieka, który nie chciałby pójść z tobą choćby na koniec świata – zażartował, by rozluźnić atmosferę.

Kasztanowłosa piękność uśmiechnęła się szczerze, lekko się zarumieniła, podkreślając przy tym swoją dziewczęcą urodę. Westchnęła jeszcze cicho, ale nie było w tym westchnięciu złości. Była czarodziejką z krwi i kości – taki Malfoy to dla niej pestka.

Granger wyszła z gabinetu przyjaciela i ruszyła prosto do windy. Chciała przewietrzyć się w parku i wypić szybką kawę. Obiecała rodzicom, że odwiedzi ich wieczorem, więc musiała wyrobić się z papierkową robotą w biurze. Błyskawicznie znalazła się na ruchliwej ulicy Londynu. Przeszła kilka kroków i znalazła się w swojej ulubionej kawiarni. Zamówiła ciepły napój na wynos i ruszyła na spacer. Pogoda była przyjemna a delikatne promienie słońca smagały jej twarz. W głowie planowała sobie dzień i mimowolnie zeszła na temat kreacji. Myślała o malinowej sukience do kostek, którą kupiła wiele miesięcy temu, a której nigdy nie miała okazji nałożyć. Dopiła kawę i wrzuciła papierowy kubek do kosza. Weszła w mniej uczęszczaną uliczkę i kilka sekund późnij była już w Ministerstwie. Lubiła swoje krótkie przerwy, dzięki którym odrywała się od magicznego świata. Nawet czarodzieje czasami mają dość magii.
– Granger – usłyszała za swoimi plecami. Zatrzymała się i obróciła. Wiedziała, że kiedyś ta rozmowa nastąpi, ale czemu akurat teraz, kiedy jest taka zadowolona. Spojrzała w zimne tęczówki swojego współpracownika. Niewiele zostało z tego chłopaka, który dorastał pod jarzmem Czarnego Pana. Na jego twarzy zagościło męstwo, pewien rodzaj nieustraszoności i siły.
– Malfoy – powiedziała.
Blondyn chciał coś powiedzieć, otworzył blade usta, ale zamilkł natychmiast i wyminął Hermionę. Sekundę później poczuła znajomą dłoń na ramieniu.
– Hermiona, słyszałem jaki zaszczyt cię kopnął – parsknął Ron, po czym uśmiechnął się szeroko.
Stał przed nią przystojny, dobrze zbudowany mężczyzna. Tak odmienny od tego, którego poznała kilkanaście lat temu w pociągu. Uszczypnęła go w ramię.
– Nie ze mną takie numery, Ronaldzie – powiedziała naśladując Molly. – Jeżeli chcesz, chętnie oddam ci przysługę i pozwolę pójść z Malfoy'em na bal. Co ty na to? – zaśmiała się, na co przyjaciel zrobił urażoną minę.
– Po moim trupie, Miona, po moim trupie – szepnął i udali się razem na drugie piętro.

Miniaturki dramione tom 1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz