Biszkopt
Upalne lato we Włoszech to tradycja. Już od rana przez miasto przechodzą leniwe, radosne postacie. Zatrzymują się w pobliskich kawiarniach na dobre espresso, które pomoże rozpocząć dzień w pełni sił. Podobnie wygląda sytuacja w magicznej części tego pięknego kraju. Niedaleko Fontanny Czterech Rzek rozpościera się wąska droga. Rozeznane osoby dobrze wiedzą, kiedy powinny skręcić w prawo, by trafić na maleńki plac. Wchodzą wtedy po stopniach i popychają ciężkie czarne drzwi. Dla zwykłego śmiertelnika będzie to nieszczęsna, klaustrofobiczna klitka, dla czarodzieja - przejście. Kilka sekund później można znaleźć się na pokrytej promieniami słonecznymi drodze. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale urok jest niezmiennie powalający. Wśród niewielkich uliczek tej czarodziejskiej krainy można spotkać przeróżne sklepy - wytworne butiki projektantów, filie znanych magicznych marek, banki, a także kawiarenki. Jedna z nich była wyjątkowa i to nie tylko ze względu na to przez kogo była prowadzona. La Crema Lampone to urokliwe miejsce w samym centrum czarodziejskiego świata. Niewielka kawiarenka, która wyróżnia się swoim delikatnym blaskiem i świetną aranżacją, specjalizowała się w podawaniu tradycyjnych włoskich deserów. Właścicielką i cukiernikiem w jednym była Hermiona Granger, która po wojnie przeniosła się na wakacje do Rzymu i tam już została. To ciepłe miasto reperowało jej duszę i serce. Miłość do pichcenia rozwinęła się jeszcze bardziej, gdy zasmakowała w regionalnej kuchni. Był to impuls, by założyć własną działalność. Nie wyobrażała sobie lepszego miejsca. Przyjaciele i bliscy na początku byli sceptyczni, jednak szatynka nie odpuściła. Sama zaproponowała oprowadzenie i pokazanie najciekawszych miejsc. Od razu została zrozumiana. Od tamtej pory była często odwiedzana. Włochy stały się cudowną odskocznią od codziennego, londyńskiego trybu życia.
Hermiona od rana była zajęta. Pojawiała się w kawiarni codziennie o dziewiątej i zabierała się do pracy. Pomagały jej dwie urocze Włoszki na zmianę z Marcello, wyjątkowo przystojnym brunetem. Razem piekli i dekorowali ciasta. Nad wszystkim stała Hermiona, która sama opracowała receptury i pilnowała, by efekt był zniewalający. Często zdarzało się, że całymi dniami przesiadywała w kuchni i na zapleczu. Miała pełne ręce roboty, co smuciło klientów. Do La Crema Lampone przychodzili nie tylko po pyszne ciasto i dobrą lekturę, ale też by porozmawiać z piękną właścicielką tego uroczego zakątka.
– Marcello, nie żartuj sobie ze mnie – powiedziała Hermiona z trudem powstrzymując się od śmiechu, bowiem jej pracownikowi znowu zebrało się na dwuznaczne żarty.Czarownica westchnęła, ocierając oko z pojedynczej łzy. Nie mogła czuć się lepiej niż właśnie w tej chwili. Cieszyła się tym bardziej, ponieważ Harry i Ginny postanowili wydać kameralne przyjęcie w jej kawiarni pod koniec tygodnia. Zaproszeni mieli być współpracownicy państwa Potterów i przyjaciele z czasów szkolnych. Szatynka martwiła się, że liczba gości przekroczy możliwości jej kawiarenki, jednak szybko odgoniła tą myśl i zabrała się za dobieranie dekoracji.
Krem
Zbliżała się godzina piętnasta. Gorąca temperatura utrzymywała się niezmiennie od poranka. Hermiona przyzwyczajona do ciepłej pogody, ubrała zwiewną sukienkę w jasnych kolorach. Spięła kilka leniwie opadających kosmyków i jedyną rzeczą, którą musiała się zająć było dopilnowanie uroczystości. Kelnerki czekały już w gotowości, desery chłodziły się, a zastawa była skrzętnie układana przez Marcella. Granger uśmiechnęła się ciepło i z radością przyglądała się swojej kawiarence. Co rusz podchodziła i niezauważalnie poprawiała to kwiatki, to serwetki. Nie mogła się doczekać, aż w końcu zobaczy swoich przyjaciół. Czas jak na złość płynął wolno.
– Przepraszam, czy to tutaj odbywa się dzisiaj przyjęcie państwa Potterów? – spytał łamaną włoszczyzną elegancko ubrany blondyn.
Hermiona od razu poznała w nim Malfoya. Zdziwiła się jego obecnością, ale nie pozostając dłużną, odpowiedziała płynnie po włosku. Tym sposobem sprawiła, że Draco zmarszczył czoło i próbował zrozumieć, co właśnie powiedziała. Nieskutecznie. Za jego plecami usłyszała znajomy głos.
– Widzę, że dotarłeś Draconie – powiedział uprzejmie Harry, podając mu rękę.
Blondyn spojrzał na niego z ulgą.
– Hermiona! – krzyknął brunet, gdy tylko zauważył drobną sylwetkę swojej przyjaciółki. Zaraz obok niej pojawiła się Ginny, a później Ronald.
– Ogromnie się cieszę, że was widzę – przyznała Hermiona, witając się z każdym z osobna. Uśmiechom i radości nie było końca. Właścicielka kawiarenki zaprosiła wszystkich do środka.
– Masz niewyraźną minę – stwierdził Potter, zagadując Dracona.
– To nic takiego. Mogłem się domyślić, że to przyjęcie będzie organizować Granger – przyznał, przyglądając się szatynce.
Jej drobne i pełne gracji ruchy, przykuły jego wzrok na resztę popołudnia.
Radosna i pełna śmiechów atmosfera trwała do późnego wieczora. Wszyscy rozmawiali, wspominali najzabawniejsze opowieści z czasów szkoły i wymieniali się plotkami odnośnie losów wspólnych znajomych. Każdy bez wyjątku czuł się świetnie pod dachem byłej Gryfonki. Hermiona zadbała także o wieczorne przekąski i dobre wino. Nie zabrakło też klimatycznej muzyki i dodatków. Kiedy grono zmalało do kilku osobowej grupy, zmieniono szybko ustawienie stolików, by wszyscy mogli zasiąść przy jednym okrągłym blacie. Jedna z kelnerek przyniosła ze sobą menu i rozdała wszystkim gościom.
– Co sobie pan życzy? – spytała kobieta, kierując swój wzrok ku blondynowi.
Uśmiechnął się do niej lekko, jednak nie wyszło mu to za dobrze. Jego ruch wyglądał bardziej jak grymas.
– Poproszę tiramisu – odpowiedział.
Podnosząc wzrok znad karty dań spotkał się ze spojrzeniem Granger. Przypatrywała się mu z ciekawością i subtelnym zainteresowaniem. Skinęła lekko jak na znak aprobaty, choć w myślach dziwiła się jego zwyczajom żywieniowym.
– Hermiono, masz zamiar jeszcze wrócić do Londynu? – spytała Ginny. – Brakuje nam ciebie.
Szatynka uśmiechnęła się do przyjaciółki, jednak nie od razu odpowiedziała na pytanie. Przechyliła lekko głowę i spojrzała na kieliszek różowego wina. Czy była gotowa na powrót do tego deszczowego miasta? Czy była gotowa na pogodzenie się z przeszłością i rozpoczęcie życia wśród bolesnych wspomnień? Czy kiedykolwiek będzie? Nie znała odpowiedzi na te pytania. Będąc w Rzymie nie zastanawiała się nad tym, starała się żyć chwilą, skupiając się na pracy i pasji. Uniknęła odpowiedzi, dzięki przyjściu Sofii i Rosy, które wniosły dania. W duchu dziękowała im za to wyczucie czasu, jednak wiedziała, że kiedyś w końcu będzie musiała postawić sprawę jasno. Nie mogła wiecznie uciekać.
Nastała ciemna i pełna gwiazd noc. W kawiarni pozostał tylko Harry oraz Draco. Dyskutowali o czymś między sobą. Hermiona przyglądała im się co jakiś czas, przechodząc po kawiarni i zbierając ostatnie kieliszki. Kiedy uporała się z naczyniami, uporządkowała krzesła i podeszła do mężczyzn. Zrobiło się chłodniej, dlatego obaj mieli na sobie lekkie marynarki. Pożegnali się i szatynka mogła zamknąć kawiarnię. Zrobiła ledwie kilka kroków, a u jej boku pojawił się Malfoy. Nie zatrzymała się, a on dopasował do niej krok.
– Zgubiłeś drogę? – spytała grzecznie.
Jego obecność była nie tyle niepokojąca, co niecodzienna. Szli cichymi uliczkami, a poza nimi nie było żywej duszy.
– Nie. Kobieta nie powinna spacerować o tej porze samotnie – powiedział, a w jego głosie było ironii.
Najwyraźniej dorosły Draco stał się odpowiedzialną i rozsądną osobą.
– Tutaj mi nic nie grozi, szczególnie, że moje mieszkanie znajduję się moment od kawiarni.
Skręcili w najmniej oświetloną uliczkę. Hermiona stanęła na stopniu i już miała otwierać drzwi do swojego mieszkania, gdy poczuła, że blondyn dotyka jej dłoni. Odruchowo odwróciła głowę, posyłając mu pytające spojrzenie. Nie dostrzegł go jednak, ponieważ wokół nich panowała ciemność, a gwiazdy jak na złość przestały emanować ostrym blaskiem.
– To był miły wieczór.– Jeszcze chwilę trzymał jej dłoń w swojej dłoni.- Buonanotte.
– Buonanotte – szepnęła i zniknęła za drzwiami.
Jej wyraz twarzy ukazywał ogromne zdziwienie. Upewniła się, czy w swoim roztargnieniu na pewno zamknęła mieszkanie, po czym ruszyła pod prysznic.
Czekolada
Harry, Ginny i pozostali wyjechali tydzień później. W życiu Hermiony ponownie zapanował spokój, wkradła się codzienna rutyna. Nie przeszkadzało jej to, ponieważ dzięki temu skupiła się na swojej pasji. Dni nadal były upalne, więc w przerwach udawała się na krótkie spacery, a weekendy czasami robiła sobie wolne, by wyruszyć poza Rzym. Jej wycieczki miały swój urok. Lubiła zwiedzać małe miasteczka, przepełnione specyficzną atmosferą i zapachem świeżo parzonej kawy. Relaksowała się przy nich maksymalnie i regenerowała siły. Po dwóch, trzech dniach wracała i była pełna energii. Od rana wskakiwała do kuchni i piekła przysmaki. Jej zapał podziwiali nie tylko pracownicy, ale przede wszystkim klienci. Nikt nigdy nie wyszedł od Hermiony smutny czy przygnębiony. Jej ciasta poprawiały humor każdemu. Koniec sierpnia rozpoczął się wyjątkowo spokojnie. Wiele osób nie wróciło jeszcze z wakacyjnych rozjazdów, więc liczba krążących po magicznej dzielnicy zmalała. Szatynka rozstawiała krzesła, gdy do kawiarenki przyszedł pierwszy klient. Słyszała, że usiadł niedaleko niej, jednak znajdował się poza zasięgiem jej wzroku. Odwróciła się z uśmiechem na ustach. Szybko jednak uśmiech zamienił się w zaskoczenie. Zaledwie trzy tygodnie minęły od ich ostatniego spotkania, a on znowu się pojawił w jej kawiarni. Rozsiadł się wygodnie. Jasnobłękitna koszula podkreślała jego doskonały tors, a podwinięte rękawy dodawały mu nonszalancji. Przyglądał się jej z delikatnym uśmiechem.
– Myślałam, że wyjechałeś razem z resztą – powiedziała, starając się zatuszować zaskoczenie. Podeszła bliżej.
– Wyjechałem, ale wróciłem. W żadnym innym miejscu nie jest tak cudownie jak tutaj – przyznał rozglądając się po pomieszczeniu.
Ten komplement, szczególnie z ust byłego Ślizgona, przyjemnie ją połechtał. Zarumieniła się nieznacznie, obdarzając go przepięknym uśmiechem.
– W takim razie co podać?
Blondyn podniósł się z krzesła i zbliżył twarz do Hermiony. Odgarnął niesforny kosmyk z jej policzka i spojrzał prosto w jej czekoladowe oczy. Jej spojrzenie było harde i odważne. Przymknął na chwilę powieki, upajając się jej bliskością.
– Tiramisu – szepnął, po czym zatopił się w jej cudownie słodkich ustach.
CZYTASZ
Miniaturki dramione tom 1 (ZAKOŃCZONE)
FanfictionTom zawiera miniaturki powstałe w latach 2014-2016. Pierwszy raz zostały opublikowane na blogu http://precious-fondness.blogspot.com/, a teraz pragnę przenieść je na wattpad. Miłej lektury!♖ Autor okładki: VaeVia