I

71 1 0
                                    

Moje ramiona są słabe, ledwo mogą ruszyć dźwignię. Końca drogi nie widać, wszystko spowija mgła a cały mój świat to tory, drezyna i nadzieja na odpoczynek. Bardzo tęsknię za łóżkiem i ciepłą strawą. Tak naprawdę nigdy tych rzeczy nie doznałem i nie wiem, co one znaczą, ale czuję za nimi nieokreśloną tęsknotę. W moich myślach pojawia się tylko ich niejasny obraz. Ręce już mi cierpną. Cierpną tak od bardzo długiego czasu, od początku jazdy, którego nie pamiętam. Nie sądzę też żebym zobaczył kiedyś jej koniec. Przez te wszystkie lata - a może miesiące lub dni; straciłem poczucie czasu, i nie dziwota, bo tu nie ma nocy - nie zobaczyłem nic innego niż tory. Może to wynikać z tego, że skupiałem się tylko na nich, teraz jednak zrozumiałem swój błąd i rozglądam się wokół. Nic - kompletnie nic - mgła i nic poza tym - pustka. Zawsze myślałem, że pustka jest czarna. Dziwne, bo chyba nigdy nie widziałem nic w kolorze czarnym. Moja drezyna jest czerwona, a tory rdzawo rude. Nie wiem więc, skąd w mojej głowie pojawił się kolor czarny. Jadę. Opadam z sił. Nagle moje serce ściska silna rozpacz. Zdałem sobie sprawę, że tu naprawdę nie ma nikogo i niczego. W tej właśnie chwili słyszę nucenie. Nie moje. Dźwięk jest przeszywający. A może tylko mi się wydaje, że jest, bo od początku słyszałem tylko skrzypienie drezyny i zgrzytanie torów. Nucenie jest bardzo wyraźnie. To chyba głos kobiety. Zaczynam łkać i przestaję poruszać dźwignią. Kładę się i zwijam w kłębek. Ogarnia mnie niekontrolowane drżenie. Czuję upływ czasu. Mija pięć, dziesięć, dwadzieścia minut. Leżę już dwie godziny. Czuję ulgę i spokój. Otwieram oczy i nie mogę uwierzyć.

DrezynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz