II

48 1 0
                                    


Do soboty przeglądałaś wszystkie papiery skrzętnie notując i starając się przygotować jak najbardziej profesjonalnie, żeby zrobić jak najlepsze wrażenie na szefie. Wieczorami, zmęczona od patrzenia na cyferki i wypunktowany tekst, kładłaś się i włączając ulubioną muzykę przypominałaś sobie głęboki głos prezesa, jego nienaganną sylwetkę i ten szalenie kuszący wyraz twarzy, którym Cie pożegnał. Całą niedzielę szykowałaś strój do pracy pilnując, by był idealnie wyprasowany.

Gdy wreszcie nadszedł poniedziałek z bijącym sercem wkroczyłaś na korytarz na ostatnim piętrze i usiłując stłumić emocje weszłaś do gabinetu.

- Och,już pani jest – prezes wstał i podszedł do Ciebie witając uściskiem dłoni.Prąd, jaki przeszedł po Twoim ciele był przeszywający tak bardzo, że prawie podskoczyłaś. Usiedliście i zaczęliście omawiać szczegóły. Kilkakrotnie dzwonił telefon, jednak prezes całkowicie skupił się na Waszym zadaniu. W pewnym momencie zdjął marynarkę, gdyż najwyraźniej chciał poczuć się nieco swobodniej i mogłaś podziwiać lekko zarysowane pod koszulą mięśnie. Poczułaś jak robi Ci się gorąco i powachlowałaś się kartką.

- Chce się może pani napić czegoś? – zapytał, patrząc się prosto na Twoją twarz i lekko przygryzając wargę. Przez chwilę pomyślałaś, jak bardzo Ty chciałabyś ją mu przygryźć, po czym potrząsnęłaś głową czując jak na Twoją twarz występuje rumieniec. Mężczyzna odebrał to jako odmowną odpowiedź. Spojrzał na zegarek i wykrzyknął:

- Jak ten czas leci! Już 18. Pewnie jest pani głodna. Niestety, mamy jeszcze parę rzeczy do omówienia, więc zaproponuję wspólny lunch. Zgodzi się pani, pani K.?

Czy przez chwilę Ci się wydawało, czy wypowiedział Twoje imię tak, jakby je mruczał? Znów nabrałaś powietrza w płuca, by móc na moment spowolnić galopujące serce. Wasze oczy się spotkały i jeszcze bardziej poczułaś żar rozlewający się po ciele pod samym jego spojrzeniem.

- Tak, chętnie – powiedziałaś słabym głosem.

- Alez pani musi być zmęczona – zmartwił się i mimochodem położył Ci dłoń na nadgarstku, wstając. – Już zamawiam nam posiłek. Na co ma pani ochotę?

- Niech pan wybierze, panie prezesie – nie miałaś totalnie głowy do myślenia o jedzeniu. Pilnowałaś tego, by mieć zaciśnięte uda, bo bliskość tego mężczyzny,zapach jego perfum, jego obecność, wzrok, głos, wszystko tak  cię upajało, że byłaś notorycznie w stanie podwyższonego napięcia seksualnego. Patrzyłaś jak nonszalancko siada na rogu biurka, wybiera numer i składa zamówienie.

- Będzie za dwadzieścia minut. Mamy jeszcze moment, więc dokończmy – poprosił, dosiadając się znów koło Ciebie i przysuwając bliżej krzesło, co mocniej Cię rozpraszało. Nie wiadomo, kiedy przyniesiono Wam lunch, który w zasadzie spokojnie można było nazwać kolacją. Prezes zaprosił Cię do stolika przy jednej z oszklonych ścian. Miasto świeciło się milionem latarni i pędzących świateł samochodów. Spojrzałaś w dół, ale szybko tego pożałowałaś i skierowałaś wzrok na prezesa, który postawił przed Tobą i sobą dwa talerze. To było chyba najbardziej wykwintne danie, jakiego miałaś okazję skosztować w całym życiu i zapewne również najdroższe...

- Smacznego, pani... Pozwoli pani, żebym w czasie lunchu mówił do pani po imieniu? To nie jest posiłek biznesowy, więc można uznać, że jesteśmy w tej chwili poza swoimi rolami w firmie, tak jak wychodząc z pracy. Zgodzi się pani?

Zgodziłabyś się na wszystko, czego by tylko chciał. Tym bardziej, że przyglądał się Tobie jak drapieżnik, jakby w zależności od tego co powiesz miał się na Ciebie rzucić lub nie.

- Tak, może mi pan mówić po imieniu.

- Cudownie! Tak więc smacznego, K. – uśmiechnął się najbardziej czarującym z uśmiechów jakie kiedykolwiek widziałaś i odwzajemniłaś go. – Proszę mi też mówić po imieniu. Taehyung.

- Dobrze, pa... Taehyung – poprawiłaś się, a na Twoje policzki ponownie wypłynął rumieniec. Mężczyzna uśmiechnął się do Ciebie zadowolony, a w jego oczach znów dostrzegłaś błysk. Rozmawialiście swobodnie przez całe pół godziny, podczas którego delektować się mogłaś nie tylko posiłkiem, ale i towarzystwem swojego pracodawcy. Był niezwykle ujmujący. Prowadził rozmowę tak, że nie czułaś absolutnie żadnego skrępowania wynikającego z rozbieżności w Waszej randze w firmie. Okazał się niezłym dowcipnisiem i w świetnym humorze zakończyliście ucztę i wróciliście do swoich zajęć. Gdy wybiła 21 Taehyung zdecydował, że wystarczy na dzisiaj.

- Mamy jeszcze trochę czasu, żeby to dopracować, myślę, że sporo się napracowaliśmy jak na jeden dzień. Jeszcze tylko uporządkuję dokumenty, ale nie będę Cię zatrzymywał.. Och, przepraszam – zasłonił przez chwilę dłonią swoje uwodzicielskie usta. – Miałem mówić po imieniu tylko w czasie lunchu...

- Nie przeszkadza mi to... - przyznałaś cicho.

- W takim razie może mówmy sobie po imieniu, gdy jesteśmy w cztery oczy, zgoda? – szybko skorzystał z okazji. Skinęłaś z aprobatą, uśmiechając się radośnie. – W takim razie to wszystko na dzisiaj, możesz już iść do domu.

Skłoniłaś się, bo w końcu był to prezes i pożegnałaś, a kiedy podniosłaś głowę zauważyłaś, że wesoło Ci macha. Wyszłaś z gabinetu cała w skowronkach nie mogąc doczekać się kolejnego dnia spędzonego z tym mężczyzną.

My  BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz