Akt I

851 33 26
                                    

Miłość, przyjacielu,
To dym, co z parą westchnienie się unosi
To żar (...) morze łez, w którym nieszczęśliwy tobie. (...)
Istnym amogiem
Żółcią trawiącą i zbawczym
balsamem

****

Akt I: Nastoletnia miłość

Patrzę na magnetyczną tablicę przede mną, gdzie nauczycielka właśnie czarnym markerem zapisuje kolejne wyrazy, o których nie mam pojęcia. Nie lubię hiszpańskiego, a z tyłu głowy wciąż mam, że muszę zrobić wypracowanie na ten właśnie przedmiot. W takich momentach odechciewa mi się czegokolwiek. Tak jest w sumie zawsze, gdy tylko przypomni mi się albo ktoś wspomni o szkole. Przecież jest tyle fajniejszych i bardziej pożytecznych rzeczy, które można zrobić w tym czasie, a wszyscy nastolatkowie są zmuszeni siedzieć w ławkach w paskudnym budynku i czekać tylko na zbawienie w postaci ostatniego dzwonka.

I choć moja głowa skierowana jest na tablice, myślami jestem daleko, daleko stąd. Nie oszukujmy się, wszędzie jest lepiej, niż tu. Nie mogę się doczekać dzwonka, który jest czymś, czego wyczekuje każdy. Znakiem wolności, wyzwolenia dla każdego tutaj. Kilkusekundowy dźwięk pozwoli opuścić smętny budynek, by chociaż na kilka godzin poczuć, jak smakuje wolność, zanim wrócimy tu ponownie, by znów czuć się jak zniewoleni przez obecny, ssający system edukacji wymyślony przez kompletnego idiotę, który nie miał pojęcia, co robi. Ciekawe, czy miał pojęcia, jak bardzo jego wybory w system, będą oddziaływać na nasze życie, najczęściej w stresie wywołanym przez właśnie szkołę.

— Czy ktoś jest chętny? — Pyta nauczycielka, która zapisała właśnie kilka, może kilkanaście obcych mnie słówek. Liczy właśnie, że znajdzie się jakaś osoba, która bez problemu, będzie znać ich znaczenie. Jakby dostała scenariusz i nauczyła się go na pamiętać, niczym najlepszy aktor z najlepszego teatru w kraju — Ktokolwiek? Przecież to wcale nie jest takie trudne, jak się wydaje.

Może dla niej. Dla osoby, które studiowała hiszpański i ma wszystkie słówka w jednym, małym paluszki. Ja nie ogarniam tu nic, nawet nie umiem się przestawić, a co dopiero przeczytać to, co jest tam napisane.

Najchętniej zrezygnowałbym z tego, ale muszę mieć przynajmniej dwa języki obce, więc wybrałem sobie po prostu mniejsze zło.

— Ja mogę — Słyszę doskonale znany mi głos, siedzącej obok mnie dziewczyny. Wykorzystuję moment, by przyjrzeć się dziewczynie, która najpierw przygląda się wszystkim słówkom, by ostatecznie wybrać te, które rozumie i mówi ich angielskie znaczenie.

Gdyby nie ona, uciekłabym z każdej lekcji. Jednak Hiszpański to jedyny przedmiot, gdzie mogę z nią siedzieć, doskonale wtedy czuję jej charakterystyczny zapach, mogę zauważyć jej staranne, niemal kaligraficzne pismo, podczas gdy moje jest tragiczne, pisane byle jak. To kolejny dowód, że nie chce mi się tu siedzieć.

— Brawo — Chwali ją kobieta — Bardzo dobrze, Akita.

— Kujonica — Mamroczę pod nosem, wymuszając przy okazji kaszel, a potem uśmiecham się szeroko. Brunetka dźga mnie tylko swoim piszącym na czarno długopisem w biodro. Przynajmniej nie kradnie mi długopisów, bo ja pisze niebieskimi — Co? Taka prawda — Szepczę.

— Po prostu umiem myśleć, nie to, co ty — Mruczy z niezadowoleniem, a potem wraca do robienia notatki, podczas gdy ja uśmiecham się rozbawiony.

𝓚𝓪𝔀𝓪 𝔃 𝓬𝓾𝓴𝓻𝓮𝓶 |𝓛𝓵𝓸𝔂𝓴𝓲𝓽𝓪|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz