SasuNaru Hiden - Ślub - rozdział 8

2.8K 163 386
                                    


Sasuke pojawił się w Dolinie Końca jakąś godzinę przed czasem. Całe miejsce mimo dziennej pory wydawało się być bardzo mocno ocienione. Wybrał sobie punkt na skale, który był teraz chyba najciemniejszym i najmniej widocznym. Dlatego on mógł stąd widzieć wszystko, a dla innych był niezauważalny. Ciemne kimono i czarne włosy, rozdmuchiwane obecnie przez wiatr, jeszcze bardziej ułatwiały mu zadanie.

Widział już Mędrca Sześciu Ścieżek, który chyba medytował na środku wielkiej, okrągłej pieczęci, w którą wpisane były mniejsze. Po jakimś czasie, a konkretnie, gdy przybyła pierwsza osoba, Kakashi, pojawiły się też ogoniaste, siedzące w kręgu tak jak po wojnie.

Kakashi na prośbę Naruto poinformował innych, że nie wolno im przekraczać linii zewnętrznego kręgu. Bestie najwyraźniej miały go strzec. Nie wiedział tak naprawdę, o co w ogóle chodzi, ale takie było polecenie Mędrca Sześciu Ścieżek.

Po chwili zaczęli zjawiać się inni. Przyjaciele, Kage, szóstka chuninów.

– Ej, patrzcie! To te ogoniaste bestie! Ale super! – ekscytował się Kodai, oglądając każdego Bijuu z osobna. – Ale wielkie. Naprawdę super!

Chciał podbiec tak, żeby zobaczyć od przodu, ale Ryuji złapał go za bluzę.

– A ty gdzie?! – Pociągnął go do tyłu. – Nie wolno nikomu przekroczyć linii kręgu. Nie słuchałeś, co mówił Hokage?

Inni też wydawali się być zaskoczeni widokiem, który mieli przed oczami. To znaczy większość z nich widziała Bijuu podczas wojny, ale głównie w walce. A tu były takie spokojne i siedziały niemalże bez ruchu.

– Dlaczego ten starzec pośrodku unosi się w powietrzu? – zapytał Kiba, który stał z Hinatą i Shino w pewnym oddaleniu.

– Może podejdźmy bliżej. Stąd i tak nic nie zobaczymy – zaproponowała Hinata.

– No nie wiem. – Kiba się wahał. – A jak któraś z tych bestii odgryzie mi głowę? Od tego można umrzeć!

– Kiba... – zaczął Shino, rozglądając się dookoła. – Chyba zgubiłeś jednego psa.

– O cholera. – Kiba dopiero zauważyła, że Kuramek gdzieś zniknął, a przecież obiecał go pilnować. – Pomóżcie mi go szukać!

A Kuramek dreptał sobie spokojnie, kierując się w stronę światełka na środku kręgu, które go zainteresowało. Już prawie postawił łapię na linii, gdy jakaś inna, tym razem wielka łapa, zablokowała mu drogę. Najpierw obszczekał wielką łapę, ale gdy ta się nie cofnęła, uniósł łeb.

Oj, ten pies, mimo że też rudy, był dużo większy od niego. I pokazywał wielkie kły. Kuramek cofnął się i sam z siebie posłusznie usiadł obok „tego wielkiego".

Zostało pięć minut do rozpoczęcia ceremonii, a nikt nie widział Naruto ani Sasuke.

– Kakashi! – Zaniepokojony Iruka podszedł do niego. – A co, jak zmienili zdanie i się nie zjawią?

On z nerwów już prawie zaczął obgryzać paznokcie. To pewnie Sasuke coś się odwidziało, a biedny Naruto teraz siedział gdzieś i płakał. Sasuke go popamięta, jak mu coś takiego zrobił.

– Uspokój się – westchnął Kakashi. – Trzeba było ci zrobić jakiś termos z meliską.

– Ale jak...

– Przyjdą. Przestań panikować. – To Tsunade do nich podeszła. – Masz, napij się. – Podała termos. – To od Shizune.

Iruka, naiwnie myśląc, że to herbatka, wziął potężnego łyka, po którym oczy zaszły mu łzami i zaczął kaszleć.

SasuNaru Hiden - ŚlubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz