Zależy Mi Na Tobie

196 26 6
                                    

Zemdlałem nawet nie wiedząc co się dzieje wokół mnie. Płakałem w środku, tak bardzo to bolało jak żaden inny ból. Czułem, jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Jest to koszmarem, ponieważ moje obawy się spełniły. Marzenia nie chcą się spełnić, ale złe myśli tak...

Po jakimś czasie ocknąłem się i zobaczyłem że jestem w łóżku. Obok siedziała moja mama która patrzyła się na mnie z uśmiechem i ulgą na twarzy.

- Wszystko już z tobą dobrze?
Zapytała się mnie.

Pomachałem głową po czym usiadłem odgarniając włosy z moich oczu. Jednakże było po mnie widać jak się czuje. Nie wierzę że ktoś zdołał zaatakować Asha.. On taki nie jest. Od razu by zauważył zbliżające się niebezpieczeństwo... Zacząłem panikować, co zauważyła moja mama.

- Na pewno wszystko dobrze?

Tym razem nie chciałem nikogo okłamywać, nie lubię tego robić.

- W ogóle nie jest dobrze.. A co jeżeli on- Dalej nie mogłem dokończyć, ponieważ płacz mi na to nie pozwalał.

- Nie martw się Eiji, wszystko będzie dobrze, musisz myśleć pozytywnie.

Powiedziała do mnie pocieszająco, ale nic nie było w stanie mi pomóc. Zerkałem przez okno patrząc na spadające liście z drzew. Wiatr porywał je w różne strony. Każda szła w własną stronę.

- Widzisz te liście?
Zapytałem mamy. Wydawała się być zaciekawiona pytaniem, zastanawiała się o co mi chodzi.

- Myślę, że ja i Aslan jesteśmy jak te liście. Na początku są razem, ale potem spadają i rozdzielają się. Wtedy każdy idzie w swoją stronę. Jeden na nic nie wtrafi i będzie leciał dalej, a drugi może spaść i rozerwać się przez to. Boję się o to, że Ash może być tym liściem..

Dalej nic nie powiedziałem tylko nadal patrzyłem na okno. Słone łzy spływały mi po policzkach. Modliłem się o to, aby nic mu się nie stało.. Nie umiałbym wytrzymać. Po chwili usłyszałem dzwonek telefonu. Od razu odebrałem i okazało się że to Pan Ibe.

- Cześć Eiji, wszystko dobrze?

Pan Ibe wydawał się być zmartwiony, zapewnie wiedział o tym że zemdlałem.

- Ah, tak, nie ma się Pan o co martwić. Ale mam pytanie... Czy Pan o wszystkim wiedział?

Przez chwilę Ibe-san w ogóle się nie odzywał, a ja domyślałem się.

- Nie bądź zły Eiji, ale tak, wiedziałem. Nie chciałem Ci mówić dlatego, ponieważ byś się zamartwiał a to nie dobre dla twojego zdrowia. Chciałem żebyś resztę dnia spędził szczęśliwie, z rodziną. Mam nadzieję że mnie rozumiesz...

Szczerze mówiąc, nie byłem zły na niego. Chciał dla mnie dobrze, więc chociaż wiem że się o mnie martwi.

- Nie jestem zły, więc nie masz naprawdę o co się martwić. Ale boję się o Asha... Rozmawiałeś z Maxem? Co powiedział?

- Ah tak, rozmawiałem. Powiedział że lekarze z nim rozmawiali, i dowiedział się że Ash niestety jest w krytycznym stanie...

Kiedy Ibe to powiedział koszmarne uczucia powróciły. Chciałem być w tej chwili przy Ashu, chciałem mu pomóc. Po chwili wpadłem na pomysł. Może to było głupie, ale chciałem polecieć z powrotem do Nowego Yorku. Do Asha.

- Ibe, czy bilety są jeszcze dostępne?

Zapytałem porywczo.

- Um, tak, a co? Chyba nie chcesz polecieć do Nowego Jorku?

- Mylisz się. Właśnie, że chce.

Wiedziałem że to ryzykowne, ale musiałem coś zrobić. Nie mogłem znieść tego, że mój najlepszy przyjaciel leży na łóżku szpitalnym ledwo żywy...

Nasz Blask || Banana FishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz