Rozdział 3

970 89 35
                                    

Wpatrywałam się w Nicka, przez chwilę nie rozumiejąc co do mnie mówi.

- Co takiego? - Nick podniósł głowę z oparcia kanapy, wzdychając głośno.

- Zarobiłem w ostatnim tygodniu pięć tysięcy. To nadal mało, aby ruszyć z systemem. Spotkałem znajomego i pochwalił się, że właśnie wygrał dziesięć tysięcy w kasynie. W liceum wygrywałem całkiem sporo partii z kumplami.... Tak bardzo przepraszam. - Nick schował twarz w dłoniach, nie mogąc na mnie patrzeć.

- O Boże, więc postanowiłeś wyłożyć na stół wszystkie nasze pieniądze, które otrzymaliśmy po śmierci babci? Co Ty sobie myślałeś?!

- Z początku wyłożyłem tylko piętnaście tysięcy i wygrałem dwie partie, zarabiając czterdzieści ale ciągle miałem niedosyt. Wiesz... Ciągle zastanawiałem czy może tym razem zgarnę więcej. Do stołu przyłączył się jakiś facet, wyglądał na bogatego, więc pomyślałem, że to może być moja szansa. Nie przejąłem się pierwszą przegraną, druga była już gorsza, ale przy trzecim rozdaniu sądziłem, że mam to. Miałem dobre karty, czułem że wygram i wtedy on postanowił podnieść stawkę. Postawiłem już wszystko co miałem, więc chciałem się wycofać, a wtedy mój telefon, leżący na stoliku podświetlić się pokazując nasze zdjęcie razem z tatą nad jeziorkiem z ubiegłego roku. Koleś zaproponował Ciebie za jego milion. Byłem pewny swoich kart, więc się zgodziłem... Tak bardzo Cię przepraszam.

- O Boże! Ty idioto! Sprzedałeś mnie jakiemuś obcemu facetowi? Czy ja wyglądam Ci jak zwierzę, którym można handlować?! Coś ty sobie do cholery myślał! - Zaczęłam spacerował w tę i z powrotem po pokoju, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca.

- Nie pozwolę, aby coś Ci się stało, obiecuję.

- Jako mój brat nawet nie powinieneś dopuścić do takiej sytuacji! Nawet przez sekundę nie powinieneś pomyśleć o zgodzeniu się na propozycje tamtego gościa. Po prostu nie wierzę w to, co tutaj się dzieję. - Opadłam na kanapę obok brata, nawet nie mając ochoty na niego patrzeć. - Co to za facet?

W pokoju zapadła cisza, więc ponownie przeniosłam na niego spojrzenie.

- Nie wiem, nie przedstawił się. - Jęknęłam, uderzając głową w dłoń.

- Świetnie. Jesteś pieprzonym idiotą. Ten facet wie coś o nas, o Tobie? Będzie w stanie nas odnaleźć?

- Nie, nie powiedziałem jak się nazywam, ale myślę, że ktoś kto chce pozbyć się miliona w ciągu jednej nocy bez większego przejęcia, znajdzie sposób, aby dowiedzieć się kim jesteśmy.

- Mam cholerną ochotę Cię teraz zabić, ale pozbycie się twojego ciała, może być problematyczne.

- Naprawię to.

- Mam nadzieję, a teraz nie mam ochoty na Ciebie patrzeć, idę do siebie. - Nick za moimi plecami mamrotał parokrotnie jeszcze przeprosimy, ale ignorując go zamknęłam się w pokoju, opadając na łóżko.

Wyładowując swoją frustrację, wtuliłam twarz w poduszkę i krzyknęłam w nią, tłumiąc dźwięk.
Przez moją głowę przemknęła już myśl o przeprowadzce, aby utrudnić ewentualne odnalezienie mnie, ale w obecnej chwili nie miałam czasu, ponieważ większość spędzałam w pracy.

Jutro miałam zamiar zapatrzeć moją torebkę w gaz pieprzowy i wszystkie inne sprzęty, które mogą uratować mi życie.

* * * * * *
Przez kolejne kilka dni za każdym razem kiedy znajdowałam się na ulicy, kilkukrotnie obracałam się za siebie, ponieważ przez wyczyn mojego brata popadłam w paranoję.

Zastanawiałam się również jak to możliwe, że ktoś kto posiadał tyle pieniędzy postanowił zagrać z nowicjuszami. Tacy ludzie nie mieli milionów, dzięki którym by się wzbogacił. Coś tu wyraźnie nie pasowało.

CONTRACT ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz