— Gdyby miała pani wybrać, to dokąd pojechałaby w podróż poślubną?
Anne znieruchomiała z dłońmi wiszącymi kilka centymetrów nad klawiaturą.
— W podróż poślubną? — powtórzyła skołowana, zastanawiając się, czy przypadkiem się nie przesłyszała.
Luke Smith nie miał w zwyczaju rozmawiania ze swoimi pracownikami, chyba że chodziło o sprawy czysto biznesowe.
— Tak, w podróż poślubną — odparł Luke z lekkim zniecierpliwieniem.
— Nigdy się nad tym nie zastanawiałam....
Wszystkie jej koleżanki z liceum już dawno pozakładały rodziny, a nawet mieli dzieci, tylko ona wciąż tkwiła sama. I jak mówiła jej przyjaciółka w wieku dwudziestu sześciu lat, została starą panną z kotem. Anna próbowała to zmienić, umawiała się na randki, chodziła na siłownię, do księgarni. Niestety żaden ze spotkanych przez nią mężczyzn nie oczarował jej do tego stopnie, że gotowa była się w nim zakochać.
— A pani ulubione miejsce? — spytał Tom i podniósł głowę, przeszywając ją wzrokiem. Jego zimne oczy przypominały Annie wzburzone morze.
— Nie mam takiego. — Co miała mu powiedzieć, że ostatni raz na wycieczce była w Nowym Jorku i to jeszcze z rodzicami?
— Z tego, co wiem, to większość kobiet, planuje swój wymarzony ślub już w wieku sześciu lat — zauważył.
— Nie bardzo rozumiem, dlaczego pan o to wszystko pyta.
— Chcę, żeby zaplanowała pani podróż poślubną.
— Dla kogo?
— Dla mnie — odrzekł Luke, jakby to było oczywiste.
— Dla pana?
Sama nie wiedziała, dlaczego ta informacja tak ją zaskoczyła. W końcu był naprawdę atrakcyjny. Wysoki, wysportowany o ostrych rysach twarzy z blond włosami, które zawsze były lekko roztrzepane, co nadawało mu wygląd uroczego rozrabiaki. No i niesamowicie niebieskie oczy, których spojrzenie, zapierało dech w piersi.
W Smith&Weston Central pracowała od sześciu miesięcy i przez ten cały czas nie widziała, aby się z kimś spotykała. Także po firmie nie krążyły żadne plotki o jakimkolwiek romansie Luke'a.
Od starszych pracowników wiedziała tylko, że po śmierci starego prezesa firma miała poważne kłopoty finansowe, więc sprzedała pół udziałów właśnie Luke'owi Smithowi, którego w Seattle nazywano Rekinem. Słynął z chłodnych negocjacji i bezwzględnego podejścia. W ciągu kilku miesięcy od awansu uratował firmę, a nawet wzniósł ją na wyżyny rynku telekomunikacyjnego.
Anne, choć podziwiała jego zapał do pracy, czasem miała wrażenie, że pracuje dla robota.
— Żeni się pan? — zapytała. Nie potrafiła sobie go wyobrazić z jakąkolwiek kobietą, nie mówiąc już o oświadczynach.
— Tak. Oświadczyłem się Melindzie w drugi dzień świąt.
— Gratuluję.
— Dziękuję.
Mimowolnie Anne zaczęła się zastanawiać, jak jest jego narzeczona. Na pewno szczupła i piękna.
— Kiedy ślub? — spytała po chwili.
— Za cztery miesiące.
— Cztery miesiące? — Nie potrafiła sobie wyobrazić, że ktoś mógłby tak szybko decydować się na tak poważny krok. Chyba, że z miłości.
— Znamy się z Melindą od czasów studiów. W zeszłym roku ponownie się zeszliśmy. Ten ślub to... — zamilkł nagle, odchrząknął, po czym dodał już zimniejszym tonem, jakby nagle przypomniał sobie z kim rozmawia. —Nieważne. W każdym razie proszę, aby się pani tym zajęła. Melinda przyjeżdża w przyszłym tygodniu i będzie zapewne potrzebować pomocy.
— Rozumiem. I z chęcią pomogę.
— Najlepiej niech pani zacznie do podróży poślubnej. Byle nie żadne góry.
— Nie lubi pan gór?
— Nie.
Anne westchnęła i założyła za ucho kosmyk czarnych włosów. Nagle przypomniała sobie artykuł, który wpadł jej kilka dni temu w ręce. Pamiętała, że oglądała kolorowy magazyn, leżąc w salonie na kanapie, podczas gdy jej współlokatorka Grace malowała paznokcie, szykując się na randkę. Nie chcąc się nad sobą użalać, że kolejny weekend spędzi samotnie w czterech ścianach, zrobiła gigantyczną porcję popcornu i włączyła swój ulubiony serial w trakcie reklam, znalazła artykuł na temat romantycznych miejsc.
— Na Bali jest pewien luksusowy hotel. Widział zdjęcie — podjęła. — Turkusowa laguna, biały pasek, hamak pod palmami. Istny raj... — urwała nagle, czując zakłopotanie. Jej myśli biegły w niepokojącym kierunku.
Tom uniósł brwi i dojrzał jej rumieńce.
— Może mi pani pokazać ten artykuł? — spytał.
Po raz pierwszy widziała cień rozbawienia w jego oczach.
Włączyła komputer i weszła na stronę czasopisma, po chwili znalazła artykuł, który znała już na pamięć. Ku jej zdumieniu Luke jedynie zerknął na ekran i oznajmił stanowczo.
— Doskonale. Zarezerwuj dwa miejsca na ósmego maja. Lot ma być na wieczór. Nie chcę znać ceny — dodał, gdy otworzyła usta. - Zarezerwuj, co uważasz za stosowne, i zapłać z mojego konta.
— Proszę bardzo — odparła, czując nieuzasadnioną złość. — Skoro pan sobie życzy.
— Życzę sobie, żeby nikt mi nie przeszkadzał. Czeka nas negocjowanie ważnego kontraktu, więc łap za słuchawkę.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o miłego szefa. Szczerze współczuła jego narzeczonej. Co ją skłoniło do ożenienia się z takim aroganckim bucem? A może była taka jak on? Może ich małżeństwo było czysto zawodowe? Może...
— Proponuję, aby zamiast rozmyślać o niebieskich migdałach, zajęła się pani pracą! I proszę mi przynieść do gabinetu kawę czarną bez cukru!
— Oczywiście — odparła, czując na sobie wzrok Luke'a, który wypalał jej dziury w plecach. — Już się robi.
Jego narzeczona musi mieć anielską cierpliwość, pomyślała jeszcze nim wstała od swojego biurka.
![](https://img.wattpad.com/cover/222963332-288-k161081.jpg)
CZYTASZ
Igraszki Losu: Anne
Romanzi rosa / ChickLitAnne Cooper pracuje jako sekretarka w firmie telekomunikacyjnej. Wolne wieczory spędza przed telewizorem, albo spotyka się z przyjaciółmi. Kiedy jej szef, szorstki i wymagający Luke Smith, proponuje jej, by w miejsce jego byłej narzeczonej pojechała...