Obudziłam się, albo raczej zostałam obudzona, następnego dnia po ceremonii i przyjęciu, jeszcze przed wschodem słońca.
− Wstawaj - wycedził Thorin, trzaskając lekko drzwiami przy zamykaniu ich.
Xevertis warknął, przestraszony nagłą pobudką.
− Co się dzieje..? - mruknęłam, wciąż będąc w półśnie.
− Ja i elfka będziemy na ciebie czekać przed stajnią - powiedział nieco już spokojniej.
− Uh... Która jest godzina? - Przetarłam dłońmi twarz.
− Przed piątą. Pogadamy, gdy wyjedziemy. Przygotuj się na kilka miesięcy jazdy.
Wyszłam z łóżka i skierowałam się do toaletki, by przywołać do porządku włosy.
− W porządku. - Spojrzałam na odbicie brata w lustrze. - Możesz iść, zaraz do was dołączę. Postarajcie się w tym czasie nie pozabijać nawzajem.
Kiedy krasnolud wyszedł, ubrałam się i wrzuciłam do torby kilkanaście kompletów strojów. Zgarnęłam ze stołu najpotrzebniejsze zioła oraz opatrunki i włożyłam je do mieszka. Na koniec założyłam smokowi siodło, a potem przyczepiłam do niego juki. Spojrzałam z wahaniem na leżący nieopodal stołu miecz, zwany przeze mnie nieraz Obelem. W końcu odniosłam go i przypięłam pochwę do siodła.
− Jeśli na ciebie wsiądę, to nie obudzimy połowy mieszkańców Góry stukaniem - mruknęłam.
− Ale Thorin mówił, że masz tego nie próbować bez niego.
− Mógł zorganizować wyjazd o jakiejś normalnej porze. - Otworzyłam drzwi, starając się, by nie wydały żadnego dźwięku. − Obiecuję, że wszystko będzie dobrze, przecież nie spadnę.
− Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, no, ale niech będzie.
Pogłaskałam miedzianego, sprawdziłam czy popręg jest dobrze zaciągnięty i wsiadłam na grzbiet podopiecznego, a następnie podpięłam kij.
Gad opuścił pomieszczenie i pchnął drzwi ogonem. Zamknęły się z trzaskiem.
Brawo, maluchu.
Skrzydlaty niemal wybiegł na zewnątrz. Na szczęście hałas spowodowany uderzaniem jego pazurów o posadzkę zwróciłby mniejszą uwagę, niż gdybym miała iść sama po tych wszystkich schodach.
Tak jak mówił, Thorin czekał wraz z osiodłanym koniem przed wrotami stajni. Kilkanaście kroków od niego stała wściekła Lott. Brat wyraźnie nie był zadowolony ze sposobu, w jaki dotarłam na miejsce.
− Myślałem, że wytłumaczyłem ci wystarczająco jasno, że sama masz nie wsiadać na Xeva - burknął, dosiadając swojego wierzchowca.
− A wolałbyś, żebym obudziła pewną elfkę? - Przewróciłam oczami. - To dobre siodło, nic mi się nie stanie.
Przestań mnie w końcu traktować jak dziecko, skoro doskonale wiesz, że nim nie jestem!
Krasnolud pokręcił głową, nie odpowiadając i ruszył drogą prowadzącą do Mrocznej Puszczy. Przyjaciółka ruszyła zaraz za nim, a Xevi po chwili zrównał się z kopytnymi.
− To co, powiesz mi w końcu gdzie jedziemy i dlaczego?
− Do Dís, do Ered Luin. Powinniśmy zresztą wyruszyć już wczoraj, nim ta cala farsa ze ślubem miała miejsce. Elfka jedzie z nami, bo jej matka by mnie zabiła, gdybyśmy ją zostawili w Ereborze.
![](https://img.wattpad.com/cover/213758040-288-k637674.jpg)
CZYTASZ
Przygody w Śródziemiu, czyli co wydarzyło się po Bitwie
FantasyCzy interesują Was losy szalonej elfki? A może chcecie dowiedzieć się, co przydarzyło się medyczce z Ereboru? Jeśli na któreś z tych pytań Twoja odpowiedź jest twierdząca, to znaczy, że to opowiadanie jest dla ciebie. "Przygody w Śródziemiu" to opow...