Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu. Leżałam na szczycie wzgórza. Niebo było ciemnofioletowe, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Wszędzie wokół było ciemno, ale mimo to, mogłam wszystko zobaczyć.
Wstałam niepewnie z miękkiej trawy, jednak, ku mojemu zdziwieniu, nie miałam problemów z utrzymaniem równowagi. Spojrzałam zaskoczona na lewe kolano. Było... jak nowe.
− Gdzie ja jestem? - zapytałam samą siebie.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie oddycham.
Aha, czyli umarłam.
Błądziłam trochę bez celu. Nie byłam jednak pewna, ile dokładnie, gdyż nigdzie nie widziałam słońca. Wydawało się też, że czas mija jednocześnie bardzo szybko i niezmiernie wolno.
W końcu znalazłam się przed jakimś ogromnym pałacem zbudowanym z białego, błyszczącego kamienia. Był imponujący.
W sumie, to jakoś mi tak dziwnie bez Xeva.
Uchyliłam potężne wrota strzeżone przez wartowników. Mężczyźni nie zareagowali na moją obecność.
Najwyraźniej jestem tu mile widziana.
Weszłam do środka. Teraz dopiero zwróciłam uwagę na swój ubiór. Jedwabna, granatowa suknia sięgała do samej ziemi. Nie przeszkadzała jednak, o dziwo, w swobodnym poruszaniu się.
Kiedy przechodziłam korytarzem, z jednej z sal dobiegły mnie dźwięki uczty. Zajrzałam przez łuk ścienny.
To są ci wszyscy wojownicy z opowieści dziadka?
Przy stołach siedzieli i zajadali się potężni krasnoludowie. Instynktownie czułam, że, mimo zachęcającego widoku jedzenia, powinnam iść dalej.
W końcu wyszłam w budynku i znalazłam się na dziedzińcu, na którego środku rósł wielki, rozłożysty dąb. Pod drzewem ustawione były kamienne ławki. Siedziało na nich trzech mężczyzn.
− Tata, dziadek, Frerin..? − wydusiłam.
Wpadłam w ich ramiona. Nie sądziłam, że będzie mi kiedykolwiek dane zobaczyć ich twarze jeszcze raz.
− Rima! - Ucieszył się rodziciel. - Dostaliśmy znak, że przybędziesz. Nie spodziewaliśmy się ciebie tak szybko.
− Ja siebie też nie - przyznałam. - A co z resztą? Jak im idzie?
− Wygrali. - Uśmiechnął się młodszy brat.
Blond czupryna chłopaka dalej sterczała na wszystkie strony. Był dokładnie taki, jakim go zapamiętałam, nic się nie zmienił.
− A...
− A Thorin? - przerwał mi. - Możesz być spokojna, nic mu nie jest. Ma tylko trochę zadrapań.
Bo w końcu posłuchał i wziął porządną zbroję.
Wyszliśmy poza pałac, do ogrodu pełnego kwiatów i ziół. Gdzieś w oddali przebiegło śnieżnobiałe, smukłe zwierzę o długim, ostro zakończonym porożu. Było nieco podobne do jelenia, ale różniło się budową ciała.
Nie tylko ja zwróciłam uwagę na ssaka. Dziadek spojrzał na mnie znacząco.
− Masz jeszcze sporo życia przed sobą, kochanie. Nie poświęcaj go całego na pracę, zadbaj też o siebie.
Pokiwałam zamyślona głową.
− Tato, a tak właściwie, to są tu tylko ci, którzy zginęli w walce? - zwróciłam się do rodzica. - Co na przykład z, nie wiem, z mamą, babcią?
![](https://img.wattpad.com/cover/213758040-288-k637674.jpg)
CZYTASZ
Przygody w Śródziemiu, czyli co wydarzyło się po Bitwie
FantasyCzy interesują Was losy szalonej elfki? A może chcecie dowiedzieć się, co przydarzyło się medyczce z Ereboru? Jeśli na któreś z tych pytań Twoja odpowiedź jest twierdząca, to znaczy, że to opowiadanie jest dla ciebie. "Przygody w Śródziemiu" to opow...