| Czkawka |
Był piękny poranek. Słońce przyjemnie grzało, straszliwce straszliwe śpiewały na dachu i spokojna miła cisza... Ale oczywiście było tak tylko przez chwilę. Po ubraniu się zszedłem na dół i co zobaczyłem? Szczerbatka który po rozwalał połowę salonu.
- Oh Szczerbatek! Mówiłem ci żebyś niczego nie niszczył!
Smok od razu do mnie podbiegł że swoimi maślanymi oczami poczym pocierał się o moje nogi z przeprosinami. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem palcami głaskać jego łepek.
- No już dobrze. Nie mogę się na ciebie gniewać mordko.
Ucieszył się tak bardzo że przewrócił mnie na podłogę i zaczął lizać po całej twarzy.
- N-no już Szczerbek! Haha! Dość!
W końcu przestał mnie lizać i usiadł na przede mną czekając aż wstanę.
Otrzepałem się poczym popatrzyłem na smoka który na mnie ciągle patrzył.- No dobrze Szczerbatek. Jeśli chcesz dostać śniadanie to grzecznie czekaj.
Poszedłem do kuchni i zacząłem przygotowywać śniadanie dla mnie i dla mojego przyjaciela. Zrobiłem dla siebie tosty a dla niego wyjąłem świeże rybki. Zaniosłem swoje jedzenie na stół a potem zaniosłem ryby Szczerbatkowi.
- Łap kolego! Smacznego!
Rzuciłem mu jedzonko a on tylko szczęśliwie wydał z siebie cichu pomruk. Wziąłem się za swoje śniadanie, na które już długo czekałem. W spokoju jadłem tosty, aż nie usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu. To była moja mama.
- Uuu co tak ładnie pachnie?
- Zrobiłem tosty. Poczęstuj się.
- Nie dziękuję. Zaraz muszę znów wyjść.
- Dokąd?
- Idę pomóc rybakom w złowieniu nowych ryb. Nie możemy pozwolić żeby nasze smoki umarły z głodu.
- W tym to masz rację.Po skończeniu jedzenia odłożyłem talerz do zlewu i zacząłem się również ubierać do wyjścia.
- A ty Czkawka dokąd idziesz?
- Do twierdzy porozmawiać z kilkoma wikingami a potem do Astrid. Dzisiaj chcemy spędzić razem cały dzień.
- No dobrze, tylko uważaj.
- Będę. Pa mamo!Wyszedłem z domu i udałem się w stronę twierdzy. Ciągle było widać zniszczenia po Drago. Tydzień temu dokładnie zakończyliśmy z nim walkę a ja zostałem wodzem. Szczerbatek został królem smoków. A właśnie... Gdzie on jest? Zacząłem się rozglądać na różne strony aż nagle smok wyskoczył z którejś strony oczywiście mnie strasząc.
- Na Thora Szczerbatek! Nie strasz mnie tak!
Smok się tylko zaśmiał. Również się uśmiechnąłem poczym znów zacząłem iść z przyjacielem do twierdzy. W środku napotkałem już trzech wikingów, Harolda, Alfhilda i Torhilda.
- Czkawka w końcu jesteś! Co tak długo?
- Przepraszam Alfhild ale zatrzymał mnie z rana smok.
- Dobra nie ważne. To co zrobimy z tymi pozostałymi zniszczeniami po Drago?
- Mogę że Szczerbatkiem rozwalić ten lód ale to grozi zniszczeniem kogoś z domów.
Chwila była cisza, ale Torhild ją przerwał.
- Możemy spróbować wypalić lód.
- To dobry pomysł... Tak! To się sprawdzi! To ja pójdę jutro do Pyskacza i się go zapytam czy nic do rozpalania nie ma.
- A nie możesz dzisiaj?
Spytał mnie z zaciekawieniem Harold. I co mu powiedzieć... Nie przyznam się że idę na randkę.