ǝnɓoloɹd

1.1K 82 52
                                    

Yeonjun siedział w aucie wpatrując się pusto w przestrzeń przed sobą. Znów miał trafić do kolejnej rodziny zastępczej, choć już zaraz miał stać się pełnoletni. Przestał już liczyć ile razy zmieniał miejsce, w którym "mieszkał". Czy te osoby na pewno zdawały sobie sprawę na co się piszą? Wszyscy byli święcie przekonani, że po podaniu mu psychotropów wszystko się uspokoi. Jednak chłopak był przekonany, że nie jest chory, a głosy dzwoniące wewnątrz jego głowy nie są wytworem jego wyobraźni. One wołały go o pomoc, błagały go o przebaczenie , o odpuszczenie grzechów dokonanych za życia. Brzmiały jak żałosne skomlenia nieuzdrowionych dusz, którym nie udało się trafić w bezpieczne miejsce. Jednak nie sądził on, żeby były złe. Gdyby nie one, nie wydostałby się z płonącego domu 14 lat temu. To one wskazały mu drogę do uchylonego okienka w piwnicy.

- O czym myślisz? - Został wyrwany z zamyślenia przez Solar. Kobietę, która zajmowała się nim w ośrodku opiekuńczym. Była całkiem w porządku, jednak jej przesadzony entuzjazm i przekonanie, że wszystko się kiedyś ułoży działał mu na nerwy.

- O czymś. - Westchnął cicho nie obdarzając wychowawczyni wzorkiem nawet na sekundę i zaczął bawić się plasterkiem umieszczonym na głębokiej rance na jego palcu. Powstała w czasie tamtego pożaru i nigdy nie chciała się do końca zagoić. Otwierała się na nowo za każdym razem, gdy próbował odkryć źródło tego wszystkiego. Zupełnie jakby była odzwierciedleniem jego psychiki. Właśnie. Czy jego nowa "rodzina" podoła jego dziwnym zachowaniom? Za każdym razem kiedy słyszał te krzyki, chęć odkrycia ich i pomocy im była silniejsza niż wszystkie jego zmysły i doprowadzała do szału. Przez to nie był w stanie ich ukrywać zbyt długo. Wielokrotnie był przyłapywany na błądzeniu po piwnicach w środku nocy i nawoływania dusz. Nazywano to "pogorszeniem jego stanu". Choć tak naprawdę wszystko było z nim w porządku, może oprócz tego, że sam nie mógł wyjaśnić, dlaczego to on jest w stanie zrozumieć te dźwięki. Ludzie słyszą często obecność zmarłych, jednak tłumaczą to wiatrem lub szopami na strychu. Dlaczego to o n może rozpoznać ten język? Pozostało mu się modlić, żeby nikt nie zmarł uprzednio w jego nowym "domu".

- Nie martw się, twoja nowa rodzina będzie w porządku, nie pozwoliłabym cię skrzywdzić. - Odparła z uśmiechem Solar, przekonana, że właśnie to jest jego zmartwienie.

Nie otrzymała odpowiedzi na te słowa. Yeonjun milczał. Mijały kolejne minuty, a może i nawet godziny. W końcu wjechali na podjazd jakiegoś drogiego domu. Nastolatek zrobił ogromne oczy z wrażenia, jednak od razu z tyłu głowy zapaliła mu się lampka. Dlaczego ktoś taki miałby chcieć wziąć do siebie chorego psychicznie osiemnastolatka, który ledwo przechodził z klasy do klasy. Może i wcale nie dlatego, że był głupi, tylko każdy nauczyciel zakładał, że jest, w końcu co miałby potrafić dzieciak, który sobie coś uroił, ale skąd oni mieliby to wiedzieć. Kolejne wydarzenia szły szybko. Wypakowanie bagaży, formalności, rozmowa z zastępczymi rodzicami, podczas której nie odezwał się ani słowem. Cały ten czas nasłuchiwał. Jednak nie był w stanie usłyszeć nic podejrzanego. Może rzeczywiście uda mu się przeżyć choć chwilę w normalności? Mimo to w głowie wciąż krążyło mu milion pytań. Co on tu robi i jaki cel w tym mają jego nowi rodzice? Z jednej strony wcale go to nie obchodziło, ale nie miał dobrych przeczuć. Jedno zdanie na chwilę skupiło jego uwagę i postanowił zająć się na moment wymianą informacji, która odbywała się między jego nową opiekunką a wychowawczynią.

- Wyślemy Yeonjuna do najlepszego liceum w Seulu, mamy na to pieniądze. - Oznajmiła z zadowoloną miną Hirai Momo. Yeonjun zapamiętał te imię jeszcze z papierów, które wcześniej dostał. Przerzucił wzrok na siedzącego obok niej mężczyznę. Nazywał się Kim Heechul, był dużo starszy od Momo, ale tworzyli od wielu lat udany związek. Przynajmniej tak mówiły papiery.

I CAN HEAR YOU-yeonbinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz