Muichirou Tokito x Reader

2K 98 22
                                    

Muichirou był naprawdę cichym chłopakiem. Nigdy nie mówił zbyt dużo i zdawał się być wiecznie czymś zamyślony. Przynajmniej tak mówiły jego oczy, wiecznie zamglone, o barwie przypominającej morze.

Byliście bliskimi przyjaciółmi od dzieciństwa. Razem z jego bratem byliście w trójkę niemal nierozłączni. Jednak los jest okrutny, a przeznaczenie nieuniknione. Muichirou stracił rodzinę. Ale oprócz najbliższych stracił pamięć. A razem z nią, stracił wszystko inne co sprawiało, że uśmiechał się podczas trudnych dni.

Jednak ty nigdy go nie zostawiałaś. Nawet jeśli nie był w stanie sobie przypomnieć tego, jak bliska mu kiedyś byłaś. Oczywiście, że nie miałaś mu tego za złe, jednak fakt, że patrzył na ciebie bez żadnych wcześniejszych emocji sprawiał, że twoje serce pękało. Lecz przecież nic nie mogłaś z tym zrobić.

Pewnego dnia postanowiłaś skorzystać z ładnej pogody i się przewietrzyć. Dawno nigdzie nie wychodziłaś, nie licząc misji, jakie miałaś obowiązek wykonywać będąc w korpusie zabójców demonów. Jednak twój idealny plan na spędzenie czasu na łonie natury zniszczył deszcz, który nagle zaczął padać, całkowicie przemaczając twoje ubranie i (kolor) włosy.

Ah, że też musiała się rozpętać taka ulewa akurat teraz! I to w momencie, w którym byłaś już sporo oddalona od domu. Ale przecież nie mogłaś tak tu czekać. Nie zapowiadało się, aby ten deszcz szybko się skończył.

Zaczęłaś szybko biec przed siebie, próbując jednocześnie znaleźć miejsce, w którym mogłabyś przeczekać złą pogodę. Nagle w niedalekiej oddali ujrzałaś dom Muichirou. Oh, oby był w środku!

Nie minęła długa chwila a stanęłaś przed drzwiami domu Tokito. Zgięłaś dłoń i zapukałaś z impetem w drewniane drzwi.

- Mui, błagam, otwórz... - pomyślałaś na głos i objęłaś się rękoma, bo mokry materiał przylegający do twojego ciała powoli zaczął sprawiać, że było ci zimno.

Cóż, nawet jeśli go nie ma, to pod dachem nie pada. Po paru minutach jednak drzwi w końcu się uchyliły, a w progu pojawił się twój wybawca. Wlepił w ciebie matowe oczy i chwilę ci się przyglądał, jakby próbując sobie przypomnieć, czy już kiedykolwiek cię widział. W końcu jednak rozpoznał w tobie znajomą postać.

- (Twoje imię)...? Co tu robisz, przecież pada deszcz. - odparł marszcząc lekko brwi nie mogąc zrozumieć, czemu wybrałaś się w odwiedziny w taką pogodę.

- Muichirou, mogę wejść? Proszę, strasznie mi zimno! - zaczęłaś przestępować z nogi na nogę, chcąc chociaż odrobinę się rozgrzać.

Chłopak kiwnął głową i uchylił szerzej drzwi, tym samym zapraszając cię do środka.

- Dziękuję. - posłałaś mu wdzięczny uśmiech, którego on niestety nie odwzajemnił. Westchnęłaś cicho i weszłaś głębiej w mieszkanie.

- A więc czemu postanowiłaś się wybrać na zewnątrz, skoro ewidentnie zanosiło się na burzę? - Zaprowadził cię do swojego pokoju.

- Chciałam się tylko przewietrzyć... - Odparłaś cicho rozkoszując się ciepłem, jakie panowało w tym domu, jednak wciąż było ci zimno. - Wiesz przecież, że nie miałam ostatnio prawie w ogóle chwili dla siebie.

- I tym sposobem się przeziębisz. - Odparł słuchając twojego wytłumaczenia, i ujął w palce kosmyk twoich wilgotnych włosów. - Powinnaś się przebrać. Inaczej się rozchorujesz.

Po tych słowach podszedł do szafy i zaczął szukać czegoś, co mogłoby zostać zamiennikiem twoich ubrań. Jakimś cudem znalazł coś, co mniej więcej odpowiadało twojemu rozmiarowi. W momencie gdy podawał ci ubrania, ciemne niebo prześwietliła jasna błyskawica a niedługo potem rozległ się dźwięk grzmotu.

- Oho. Mówiłem. Będzie burza. - Powiedział patrząc ci w twoje (kolor) oczy, a ty poszłaś do łazienki, chcąc jak najszybciej zdjąć z siebie mokry materiał.

Nie minęła długa chwila i znalazłaś się znów w jego pokoju. Muichirou stał przy oknie, wsłuchując się w odgłos deszczu uderzającego o parapet, co wywoływało relaksujący dźwięk.

- Mui... - stanęłaś obok i położyłaś mu dłoń na ramieniu.

- Mui? - Powtórzył odwracając głowę w twoją stronę. - Mam na imię Muichirou.

- Tak, wiem o tym. - zachichotałaś cicho, ale tak naprawdę było to przepełnione smutkiem. Nie pamięta nawet tego jak go nazywałaś...? - A więc, Muichirou, mogłabym zrobić sobie herbaty? Wciąż jest mi zimno...

Długowłosy kiwnął głową i chciał już skierować się ku kuchni, jednak odwrócił się na pięcie i sięgnął po koc, który leżał złożony w kostkę na jego posłaniu.

- Masz. Będzie ci cieplej. - odparł i wsadził ci w dłonie koc. Podziękowałaś z uśmiechem i okryłaś się szybko miękkim materiałem, który pachniał lekko chłopakiem.

Obydwoje podążyliście w stronę kuchni. Podeszłaś do okna i spojrzałaś w zachmurzone niebo. Muichirou tymczasem zaparzał dwa kubki zielonej herbaty. Podszedł do niskiego stolika stojącego na środku pokoju, i położył na blacie naczynia. Odwróciłaś się w jego stronę i szybko podbiegłaś, zasiadając na przeciwko przyjaciela.

Przyjaciela.

Nie, od dłuższego czasu nie widziałaś w nim już przyjaciela. Stał ci się jeszcze bliższy. Chciałaś być tą osobą, która mogła sprawić, że będzie szczęśliwy. Nie pragnęłaś niczego bardziej niż tego, aby wreszcie zobaczyć jak się uśmiecha. Bez żadnych obaw czy cienia niepewności. Kochałaś go. I wierzyłaś w to, że w końcu sobie przypomni to, jak blisko ze sobą byliście.

- Dziękuję Mui. Mogę na ciebie tak mówić, prawda? W końcu... Kiedyś ci to nie przeszkadzało. - Odparłas cicho ogrzewając dłonie naczyniem - Wręcz ci się to podobało.

On na te słowa tylko wzruszył ramionami ale kiwnął zaraz głową.
- W porządku. - Powiedział nie patrząc na ciebie, i można było odnieść wrażenie, że wszystko mu jedno. Ale gdzieś głęboko w jego głowie jakiś cichy głos powiedział mu, że nazywałaś go już tak wiele razy.

Jakieś pół godziny później niebo nieco się rozchmurzyło. Z grubsza przestało padać. Co chwilę jednak spadały jakieś krople na ziemię. Wstałaś z zamiarem wyjścia. W końcu nie chciałaś nastolatkowi już przeszkadzać. Twoja wizyta była w końcu dość niespodziewana, a on mimo to się tobą zajął. Naprawdę to doceniałaś.

- Muichirou, ja już pójdę, robi się już późno, a ty pewnie...

Chłopak spojrzał na ciebie szeroko otwartymi oczami, które zawsze przypominały ci otwartą morską taflę.

- (Twoje imię)... - szepnął chwytając mocno twój nadgarstek - Proszę, zostań.

Może tylko ci się zdawało, ale w tych słowach dosłyszałaś rozpaczliwe wołanie o pomoc. On nie powinien być teraz sam. Potrzebował kogoś. Kogokolwiek, kto mógłby dotrzymać mu towarzystwa.

Szybko usiadłaś przy nim i mocno go objęłaś, na co on chyba nie był przygotowany. Jednak chwilkę potem również cię przytulił, delektując się twoją bliskością.

- Zostanę. - Szepnęłaś przymykając oczy. - Oczywiście, że zostanę.

🌧️♥️🌧️♥️🌧️♥🌧️

Ponownie niezamawiany rozdział, tym razem z naszym kochanym mglistym chłopcem ^^ Pozdrawiam tych, którzy to przeczytali, naprawdę wam dziękuję! ♥

ᴋɪᴍᴇᴛsᴜ ɴᴏ ʏᴀɪʙᴀ - x ʀᴇᴀᴅᴇʀ ᴏɴᴇsʜᴏᴛs - bez kontynuacji Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz