Nie wiem, czy kochałem Hope. To trudne pytanie, patrząc na to przez pryzmat czasu. Na pewno się w niej zakochiwałem. Znaczyła dla mnie wiele, mimo że nie znaliśmy się za długo. Czułem, że nie chciałbym jej skrzywdzić. Że dla niej byłem gotowy ćwiczyć, by stanąć o własnych siłach, by poruszać się z pomocą sztucznej nogi, by stać się milszy dla otaczającego mnie świata. Ale jej nie kochałem. Jeszcze. W tamtej chwili czułem, że wystarczył jeden krok, a kompletnie bym się zabujał po prostu jak każdy nastolatek. To takie normalne, ale nie podobne do mnie. Coś mnie jednak pchało ku temu, dlatego chciałem o niej wiedzieć więcej i więcej, a że, mimo kłótni, nigdy nie rozstawała się z Jordan, musiałem też o niej wiedzieć. Mimowolnie stawały się jednym. Tam, gdzie była jedna, znajdowała się także druga.
Hope i Jordan nie było w szkole przez kolejne dni. Nic na ten temat nie wiedziałem. Myślałem, że to może przez kolejną ich kłótnie. Keller zamknął się w sobie i nie chciał ze mną rozmawiać na ich temat. Czułem, że wiedział coś, czego nie chciał mi powiedzieć. Ignorowałem to, chcąc poznać prawdę. Jeździłem za nim, mimo że musiało go to irytować. Nie pokazywał tego. Mogłem jedynie zauważyć jego prawdziwe emocje, gdy zaciskał szczękę. Odpowiadał na wszystkie inne pytania, ale na gdy pojawiał się temat dziewczyn, nagle milczał.
— To naprawdę nie twoja sprawa. Jeśli chcesz wiedzieć, co jest z Hope czy Jordan, zadzwoń do nich i po prostu się zapytaj — odpowiadał zirytowany.
Jednak, kiedy pojawiała się Ashley, mówił zupełnie inaczej. Głos jakby nagle mu łagodniał. Odpowiadał normalnie, pełnymi zdaniami, nie tak jak mi, zdawkowo. Jednak, kiedy pytała o dziewczyny, także nie odpowiadał. Szybko, zwinnie, sprawnie, zmieniał temat. Gdyby tak bardzo by mi nie zależało na tej informacji, nie zauważyłbym tego. Siostra nie ciągnęła go za język. Po prostu zaakceptowała brak odpowiedzi, szczęśliwa, że Keller z nią rozmawiał. Czerwieniła się, rumieniła, bełkocząc niejasno odpowiedzi. Uśmiechał się do niej, a ta w tej samej chwili odwracała wzrok i nieśmiało na niego zerkała, cała czerwona na twarzy. Kiedy odprowadzał nas do auta (co zrobił dla niej, by nie pchała wózka), była wniebowzięta. Wyjąkała podziękowania i zniknęła w samochodzie. Nie działał tak jednak na Theresę, która nas odebrała. Spojrzała na niego, żując gumę. Zrobiła balona, który po sekundzie pękł.
— Możemy chwilę porozmawiać? — zapytała go nagle swoim typowym oschłym tonem, chwytając go za ramię.
— Jasne — odparł bez chwili wahania.
Razem poszli w stronę szkoły, rozmawiając ze sobą.
— Finn? — szepnęła z tylnego siedzenia Ashley. W lusterku, które odpowiednio obróciłem, widziałem jej czerwoną twarz. Nie patrzyła na mnie tylko na swoje dłonie.
— Hm?
— Czy był ktoś, kogo bardzo lubiłeś? Albo lubisz?
Miałem ochotę się zaśmiać. Wiedziałem, że te słowa dużo ją kosztowały. Nie lubiła rozmawiać o uczuciach, jak to nastolatka, a ze mną to szczególnie. Przy mnie odczuwała strach. Odsuwała najdalej jak mogła, by mnie nie dotykać. Od dłuższego czasu starałem się być dla niej lepszy, ale wciąż czuła się niepewnie. Musiałem wykorzystać tę szansę, by pokazać jej, że mogła na mnie liczyć w każdej sytuacji.
— Jasne, że tak.
— Znam ją?
Chwilę się zastanowiłem, czy nie zignorować tego pytania. Czułem się niekomfortowo. Jednak chciałem stać się lepszym bratem. Zignorowałem to i odpowiedziałem:
— Tak.
— To Hope, prawda?
Skłamanie nie wydawało się jakąś złą opcją. Wchodziła na mój prywatny teren, na bardzo wąski, cienki grunt. Zaprzeczyłbym, ale to jak potwierdzenie, bo wiedziałem, że mój głos stałby się słaby, cienki, może nawet piskliwy. Dlatego zamiast odpowiedzieć słowami, skinąłem głową na „tak".
CZYTASZ
Nie móc cię dotknąć ✓
General FictionPod koniec XX wieku wszyscy mówili o dwóch rzeczach: HIV i homoseksualistach. Miłość może uleczyć, o tym przekonał się niepełnosprawny Finn, który od wypadku nienawidził swojego życia. Cierpiał, dlatego otaczający go ludzie, także musieli czuć to c...