16. O przerwanych wypowiedziach

1.1K 159 37
                                    


W trakcie wybierania nowych zawodników do szkolnej drużyny piłki nożnej wymagano ode mnie, jako kapitana, bezstronności, ale równocześnie zwracania uwagi na najlepszych kandydatów. Ciężko było mi zwracać uwagę na kogoś innego niż Luke, który biegał w krótkich spodenkach i koszulce tuż pod moim nosem, co chwila ocierając pot z czoła. I jak mogłem być bezstronny?

Dosłownie kilka minut przed wyjściem na murawę rozmawiałem z nim i doskonale wiedziałem jak bardzo się stresuje. Trzęsły mu się dłonie i oddychał dość głęboko. W życiu nie pomyślałbym, że pomysł, którym rzuciłem kilka dni temu okaże się dla niego czymś tak ważnym. Przejął się poborem i postanowił potraktować go poważnie.

Patrzyłem na niego, gdy biegał, kopiąc piłkę. Część drużyny i kandydaci mieli najpierw przejść przez rozgrzewkę, a później zagrać mecz. A to wszystko pod okiem moim i trenera. Trener liczył się z moim zdaniem i w zasadzie mogłem powiedzieć tylko, że Hemmings naprawdę nadaje się do drużyny, a już by w niej był. Nie chciałem jednak, żeby tak wyszło, bo razem z nim kandydowało wielu chłopaków, którzy także mieli potencjał. Nie mogłem go faworyzować, chociaż bardzo bym chciał.

- Więc który ci się podoba? - zapytał mężczyzna stojący obok mnie. Pytanie, które zadał było trochę dwóznaczne, przez co nieco się zmieszałem. - Musimy wybrać piątkę z nich.

- Williams, Horan, Malik, Seligson jest dość dobrym bramkarzem - wymieniłem tylko czwórkę, wahając się nad piątym nazwiskiem. - Hemmings.

- Hemmings... z tego, co zauważyłem, dość intensywnie go obserwujesz - stwierdził pan Oxenden i poczułem się, jakbym stał w ślepym zaułku z nożem przy gardle i bez jakiejkolwiek szansy ucieczki, jednak to uczucie nie trwało długo. - Nie dziwię się. Widać, że chłopak ma potencjał i tą iskierkę pasji w sobie. Mimo wszystko, chyba nie jest popularny, prawda?

- Niezbyt - odpowiedziałem, dodatkowo kręcąc głową.

- Jeśli będzie w drużynie, automatycznie stanie się gwiazdą. Dziewczyny oszaleją na jego punkcie, a ty będziesz miał konkurencję - powiedział i zaśmiał się. Oh, gdybyś tylko wiedział jak bardzo mnie one nie obchodzą. - Pewnie już skrycie piszczą na jego widok - roześmiał się jeszcze bardziej. Nie tylko dziewczyny.

- Kiedy będą wyniki? - zapytałem, żeby zmienić temat.

- Znam już twoją opinię, więc teraz muszę się trochę zastanowić. Wieczorem przejrzę swoje notatki, pogłówkuję trochę i jutro wywieszę pełen skład na tablicy. Mogę podesłać ci nazwiska wieczorem, jeśli chcesz  - zaproponował.

- Poproszę.

- Spodziewaj się ich koło godziny dwódziestej. A teraz możemy już kończyć - oznajmił i dmuchnął w gwizdek.

Gra automatycznie została przerwana. Drużyna ruszyła do szatnii, ale kandydaci musieli zostać i złozyć podpisy na jakichś dziwnych dokumentach, które nawet mnie nie interesowały. Luke miał iść razem ze mną do mojego domu, więc automatycznie musiałem na niego poczekać. Zdecydowałem jednak, że przebiorę się i poczekam na niego na holu.

Przez jakieś dwanaście minut oglądałem zdjęcia i dyplomy porozwieszane na ścianach naszej szkoły, gdy nagle poczułem na swoim ramieniu ciężar, który podświadomie zidentyfikowałem jako blondyna.

- Cal - odezwał się tuż przy moim uchu.

- Lukey Pookey - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się pod nosem. Doskonale wiedziałem, że wręcz nienawidził, gdy go tak nazywałem.

- Cal sral - chłopak lekko uderzył mnie w tył głowy, jednocześnie wydając z siebie bulgoczący odgłos.

- Zepsułeś nastrój - poskarżyłem się. - Chodź.

***

- Nie wchodź tam - po raz kolejny usłyszałem głos blondyna, ale zdecydowałem, by go zignorować. - Nie wchodź tam - powtórzył, tym razem głośniej. - Nie wchodź tam, no! Głupia idiotko, uciekaj. Jezu, czemu mnie nie słuchasz? Jak grochem o ścianę - chłopak wyraźnie miał pretensję do dziewczyny, która właśnie miałam zamiar wejść do starego, zniszczonego domu.

- Prawdopodobnie nie słucha cię dlatego, że jest w filmie, a ty tutaj, ale mogę się mylić - powiedziałem i przewróciłem oczami. Moja cierpliwość w stosunku do Hemmingsa spadała z każdą sekundą.

- Ale to jest takie typowe. Głupia dziewczyna wchodzi do domu, w którym ktoś czeka, żeby ją zabić. A ona jeszcze tego kogoś szuka. I to jeszcze blondynka. Wszystkie blondynki są takie głupie.

- Nie wszystkie, Luke, nie wszystkie. I ty też jesteś blondynem - wypomniałem mu. Po spędzeniu dłuższego czasu byłem wręcz przekonany, że jeśli faktycznie kiedyś wynajmiemy z Lukiem wspólne mieszkanie, będę miał dwa wyjścia. Jedno: będę odwiedzał Ashtona więcej razy niż w ciągu całej naszej przyjaźni, żeby choć trochę się odstresować. Albo drugie: zdecyduje się siedzieć w domu z blondynem przy boku. I skończę z załamaniem nerwowym. A później umrę.

- Właśnie, jestem blondynem, a nie blondynką. To znacząca różnica, nie uważasz? - na szczęście nie byłem zmuszony odpowiadać na to pytanie, gdyż rozległ się dzwonek mojego telefonu, który zostawiłem na szafce w kuchni.

Wstałem z kanapy i odczytałem wiadomość, która była od trenera. Była to lista nazwisk chłopaków, którzy dostali się do drużyny. Moją twarz rozświetlił uśmiech, gdy zobaczyłem na niej także nazwisko Hemmingsa. Postanowiłem jednak rozegrać to po swojemu. Wróciłem do salonu, gdzie mój przyjaciel leżal na kanapie.

- Wstań i ustań przede mną - poleciłem mu, a on spojrzał na mnie, jakbym kazał mu co najmniej przepłynąć Ocean Spokojny.

- Po co? - zapytał, nadal patrząc na mnie skonsternowany.

- Musimy porozmawiać. To ważne - powiedziałem, siląc się na poważną minę.

Chłopak wstał i ustał we wskazanym przeze mnie miejscu.

- Wiem, że dołączenie do drużyny było dla ciebie bardzo ważne... - zacząłem, kładąc dłonie na jego ramionach.

- I?

- Dla mnie też było to bardzo ważne. Jesteś moim przyjacielem i naprawdę bardzo zależy mi na tym, żebyś był szczęśliwy. Jestem pewny, że jest wiele innych osób, które także cieszyłyby się twoim szczęściem. Jednakże dla mnie jest to jeszcze bardziej wyjątkowe... - kontynuowałem i niemal nie roześmiałem się na zniecierpliwienie, które wykazywał chłopak.

- Jezu Chryste, Calum, przejdź do rzeczy - ponaglił mnie.

- Dostałeś się - powiedziałem i wyciągnałem do niego rękę, żeby mu pogratulować.

- Co?

- Dostałeś się. Jesteś w drużynie, gratuluję! Nie masz pojęcia jak bardzo się cie.... - chciałem podzielić się z nim moją radością, ale coś mi przerwało.

Jego usta na moich.

ACID RAIN | CakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz