22 - "Inaczej Bym Cię Zabił"

1K 72 19
                                    


To wszystko wyglądało jak jakiś nie śmieszny żart, kabaret. Pod wpływem agresji wepchnąłem przyjaciela do ognia, a za nim poleciała moja jedyna nadzieja. Żar wydobywał się z kłębów dymu, w którym zniknęli. Drażnił me oczy jakby za karę. Duma, oczywiście, nie pozwoliła mi jej przyjąć.

Przetarłem twarz, po czym wstąpiłem w obłoki.

- Odsuń się, Jeongguk! – Usłyszałem stanowczy głos Roxanne, na który nie zdążyłem nawet odpowiedzieć. Jedynie instynktownie wycofałem się o kilka kroków.

Dziewczyna uderzyła mnie z ramienia na tyle mocno, że straciłem grunt pod nogami. Wylądowałem na plecach. Na szczęście łokcie, które wystawiłem, jako pierwsze za siebie uniemożliwiły mojej głowie uderzenie w beton. Będąc na ziemi, odgarnąłem grzywkę. Tymczasem Amre z trudem wyciągała Kima ze ściany dymu. Jego ciało sunęło bezwładnie po chodniku.

Najstarszy na szczęście oddychał. Brał bardzo łapczywe, lecz płytkie oddechy. W tym momencie zapewne oddałby wszystko, aby złapać powietrze raz, a porządnie.

POV ROXANNE

Klęknęłam przed Jinem. Patrzył na mnie z wybałuszonymi oczami. To za dużo powiedziane, aby był w aż takim szoku. Krztusił się, z trudem brał wdechy – ten fakt też podsycał jego mimikę o więcej niepokojących wyrazów.

- Mam nadzieję, że obejdzie się bez szpitala... - Westchnęłam, oglądając wpierw jego ręce.

Brak poparzeń. To samo na nogach, twarzy, jak i klatce oraz brzuchu. Tył był jedynie osmolony, bo gdy Jeongguk go popchnął, runął niczym kłoda. Największym problemem było lekkie zaczadzenie, z którym mężczyzna sobie ewidentnie nie radził.

- Jeon, pomóż mi go zapakować do auta! – Rozkazałam, czując się jak na jednym ze szkoleń.

Wykonując te wszystkie czynności nie czułam strachu. Mój mózg nie przyjmował do siebie, że to realia. Działałam jak maszyna – rusz na pomoc i uratuj.

- Jeongguk!

Dopiero za drugim krzykiem, kanibal zebrał się, aby mi pomóc. Nie mam pojęcia, nad czym mógł się wcześniej zastanawiać. Obaj złapaliśmy go pod ramiona i ciągnęliśmy do auta. Nie stawiał oporu. Mimo napadów kaszlu, dawał radę sunąć nogami.

Gdy tylko wpakowaliśmy go do pojazdu, Jimin zaczął panicznie wręcz szukać czegoś w schowku. Dobrze, że chociaż on nie śmiał się ruszyć z samochodu. Mimo zapłakanych oczek, znalazł, co mnie zaskoczyło, inhalator. Wtedy ja i Jungkook spojrzeliśmy po sobie zdziwieni.

- Dopiero rok temu powiedział mi, że ma a-astmę. – Park wcisnął do mej dłoni urządzenie. – Włóż mu tą końcówkę do ust i naciśnij to coś na górze. – Wytłumaczył na szybkiego, chwiejnym tonem.

Astma? Cóż za zwrot akcji.

Nie zwlekając, zrobiłam, co mi zalecił. Chłopakiem szamotało, więc musiałam drugą ręką mocno trzymać jego podbródek. Wziął kilka porządnych wdechów i wszystko wróciło do normy. Emanował już tylko zmęczeniem. Głowa poleciała mu w bok. Spokojny zamknął oczy.

Wszyscy wsiedliśmy do samochodu. Jeon zasiadł za kółkiem, aby wycofać z uliczki. Zawiadomienie straży pożarnej w tej sytuacji byłoby niezbędne, lecz oni pomieszkiwali tam nielegalnie. Należało wynieść się w ciszy z resztkami honoru. Wiedziałam, że kanibal ma jakieś środki na koncie. Duże środki. Tak mówiły jego akta, choć nikt w nich nie wyjaśnił skąd pochodzą. Zapewne nie pisnął ani słowem o ich pochodzeniu. W końcu, nie zabił żadnej bardziej zamożnej osoby. Jeśli chciałabym patrzeć na niego z bardziej pozytywnego pryzmatu postawiłabym na to, że jego „zaskórniaki" to wynik pracy u pana Mina, niedoszłej ofiary.

KANIBAL || Jeon JeonggukWhere stories live. Discover now