3. Piwnica ze szczurami, czyli raj dla bandytów.

8 0 0
                                    

Luna obudziła się w tym samym pokoju co poprzedniego dnia, tyle że tym razem na niezbyt wygodnym łóżku. Przetarła oczy. W pomieszczeniu panował półmrok, pewnie dlatego nie dostrzegła jak Dumbledore wchodzi przez drzwi.

- Jak się spało? - spytał zachrypniętym głosem.

Dziewczyna podskoczyła ze strachu. Kiedy on tutaj wszedł?

- Niezbyt dobrze - odpowiedziała szczerze - nie macie miękkszych materaców? - zapytała.

- Mamy - odparł Albus - ale nie dla ciebie - zaśmiał się.

Ten dźwięk rozbrzmiewał w jej uszach. Śmiech ten był bowiem tak dźwięczny i idealny, że mogłaby go słuchać godzinami. Zupełnie jakby połączyć tęcze i burzę. Nie miała pojęcia, że ktokolwiek jest w stanie wydobyć z siebie tak wspaniały dźwięk.

- Wszystko dobrze? - z myśli wyrwało ją pytanie.

- T-tak, zamyśliłam się - odpowiedziała lekko zdezorientowana.

- Dobrze. Ubierz się i przyjdź do mnie. Schodami w dół i drugie drzwi po lewo. Mam ci coś do pokazania - powiedział wstając.

- Coś? - zapytała niepewnie.

- Dowiesz się jak przyjdziesz - uśmiechnął się złośliwie i wyszedł z pomieszczenia.

Dziewczyna wstała z łóżka i zakręciło jej się w głowie. Cholerny spadek żelaza. Podeszła do walizki leżącej w rogu pokoju i otworzyła ją. Wyjęła parę dresów oraz luźny top i się w nie przebrała. Założyła jeszcze czarne buty i wyszła z pomieszczenia. Zgodnie z instrukcjami Dumbledora zeszła na dół i otworzyła drugie drzwi po lewej.
Zamurowało ją.
Wszytkie ściany były w kolorze cytryny. Podłoga w żółtym kolorze skrzypiała pod stopami kiedy przemierzała pokój wypełniony...
Cytrynowymi dropsami.
Co tu się dzieje?

- Nie powinno cię tutaj być - podskoczyła na dźwięk dobrze znanego jej głosu.

- Przepraszam, weszłam zgodnie z twoimi instrukcjami w drugie drzwi po lewo - powiedziała, odwracając się do porywacza.

- To są drzwi po prawo - powiedział twardo - wypad - dodał.

Dziewczyna nie myślała dwa razy. Od razu posłusznie opuściła pokój i weszła do drzwi na przeciw. I ponownie zaniemówiła. Dumbledore popchnął ją lekko, na znak aby weszła, więc to uczyniła.

- Co to jest? - zapytała z zachwytem.

Rozciągał się przed nią ogromny pokój. A raczej coś na wzór ulepszonej siłowni. Po środku stał duży ring, na którym walczyli ze sobą jacyś chłopcy. Niestety, nie widziała ich twarzy przez kominiarki, które mieli założone.
Po lewo stały rożnego rodzaju maszyny do ćwiczeń, ale nie takie zwyczajne. Na jednej z nich, człowiek stał na małej drewnianej płytce, a wokół leżały gwoździe, zwrócone ostrym końcem do góry. Jeżeli ktoś straci równowagę to...

Po prawo była niewielka strzelnica, na której jakiś chłopak, znów w kominiarce, trafiał idealnie w cel. Pomieszczenie było bardzo słabo oświetlane. Nie stać ich na prąd czy co?!

- Chciałem pokazać ci jak szkolę moich Łowców - wyjaśnił Dumbledore.

- Po co? - spytała zdezorientowana. Chyba nie chce, żeby ona była jednym z nich?

- Może się przydać - puścił jej oczko i wszedł w głąb.

Ruszyła za nim

- Czemu noszą kominiarki? - spytała Luna.

- Nie możesz poznać ich tożsamości - odparł - jeszcze - dodał.

Luna ruszyła w głąb pomieszczenia. Coś ohydnego przebiegło jej po nodze. Odskoczyła jak poparzona wpadając na Albusa, który złapał ją w samą porę, bo oboje leżeliby już dawno na podłodze.

Syndrom Dumbledorski, czyli pokochać porywaczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz