,,Uratowana"

733 26 11
                                    

Książę Jogaiła wraz z całym orszakiem zatrzymali się na noc na leśnej polanie, aby nie jechać nocą. Jogaiła wciąż był pogrążony w myślach. Sprawa z Jadwigą nie dawała mu spokoju. Bał się, o królową. Mógł mieć tylko nadzieję, że  Jadwiga nie zrobi niczego głupiego, i że jej samej krzywda się nie stanie.

Po chwili nagle przypomniały mu się sny, które ostatnio coraz częściej go nawiedzały. Ta niewiasta, która w nich była nie dawała mu spokoju. Był człowiekiem szczerym, potrafiącym przyznać się do błędu, ale teraz, wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju. Nie chciał ani czynem, ani myślami uchybić, czy zdradzić żonę, lecz nie potrafił zapanować na myślami.

- Co się stało bracie? - usłyszał ciepły głos swojej siostry Oleńki.

- Nic takiego. Martwię się, że coś stanie się królowej, mojej przyszłej żonie.

- Nic się nie martw. Królowa jest silna, i pewno sobie poradzi. Jednak ciebie chyba nie tylko to trapi.

- To nic takiego. Nikt mi w tym nie pomoże. Sam muszę zwalczyć to uczucie.

- Uczucie? Miłujesz jakąś niewiastę? - dziewczynę zdziwiły i zmartwiły słowa brata.

- Niewiastę ze snu. Tak wiem to głupie, ale nie mogę przestać o niej myśleć. To jest silniejsze ode mnie.

- Nie masz się czego wstydzić. Sny przychodzą i odchodzą. Nie mamy na to wpływu.

- Masz rację. Ty zawsze potrafisz mi doradzić. Dobrze jest mieć cię u boku -rodzeństwo uśmiechnęło się do siebie.

- Teraz u twojego boku będzie Jadwiga i to jej będziesz się radził.

Jogaiła nic więcej już nie powiedział tylko udał się na spoczynek.

                             ******

Z samego rana orszak był już w drodze do Krakowa. Książę chciał być tam jak najszybciej. Prawdę mówiąc nie był zadowolony z postoju, ale ten był konieczny, żeby konie odpoczęły. Jogaiła jechał na swoim ogierze koło brata Skirgiełły. Nie rozglądał się w odróżnieniu od brata, który podziwiał uroki polskich lasów. Nagle starszy brat dostrzegł coś dziwnego. Na drodze leżała jakaś postać w ciemnych włosach i w jasnym stroju.

- Ejj... Jogaiła. Tam chyba leży jakaś niewiasta.

Jogaiła podniósł wzrok i utkwił go w Jadwidze, bo to właśnie ona tam leżała. Orszak zatrzymał się. Bracia podeszli do leżącej niewiasty. Nie wiedzieli jeszcze, że to Królowa.

- No, no, no. Ktoś ją nieźle urządził. Patrz na jej ręce - Skirgiełło podszedł do niej od przodu i zaczął oglądać jej rany - Ale i tak urody tej pannicy nie brak.

- To niemożliwe - Wielki Książę mówił na głos sam do siebie.

- Co jest niemożliwe - Skirgiełło nie rozumiał jego zachowania.

- Ta dziewczyna śni mi się po nocach. Cały czas o niej myślę. Jest wręcz identyczna, jak tamta.

- Ty, ty... żenisz się więc uważaj. Może ona to szlachcianka, albo... - nie zdążył skończyć, bo przerwał mu Korygiełło, który wraz z Oleńką zeszli z koni i dołączyli do rodzeństwa.

- Co tu się wyrabia. Kto to... - urwał w pół zdania, bo coś go tknęło. Nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.

Nikt, prócz Korygiełły nie widział Jadwigi, a on poznał by ją na kilometr. Podszedł do niej od przodu i odsłonił kosmyki ciemnych włosów z jej bladej twarzy. Wtedy dopiero popatrzył z przerażeniem na braci, a potem ponownie na Jadwigę.

Dwóch KrólówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz