𝚕𝚒𝚝𝚝𝚕𝚎 𝚑𝚎𝚕𝚕

1.4K 138 167
                                    

W momencie otworzenia oczu, Katsuki doświadczył okropnego bólu głowy w połączeniu z mdłościami. Nie miał siły poruszyć choćby palcem, nie wspominając o dźwignięciu się z kanapy. Leżał w ciszy, próbując sobie przypomnieć cokolwiek, co wydarzyło się w sylwestrową noc.

Na chwilę obecną nurtowało go jak, do cholery, udało mu się wrócić do domu w jednym kawałku. Zaraz po wyjściu z restauracji, poszwędał się trochę po mieście, aż do momentu kiedy natrafił na klub nocny. Będąc już nieco wstawionym, szybko podjął decyzję i wszedł do środka. Głośna, dudniąca po uszach muzyka oraz gorąco wiszące w powietrzu były jedynymi, najbardziej jasnymi, wspomnieniami blondyna. Pamiętał, że gdy siedział przy barze, dołączyła do niego grupka osób. Polało się sporo alkoholu, co szybko zmiotło Ground Zero z planszy. 

Czerwonooki odchrząknął. Mlasnął ustami i od razu poczuł nieprzyjemny posmak na języku. Bakugo zmarszczył brwi, podnosząc się ciężko z kanapy. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Czuł się wyjątkowo paskudnie. Dawno tak bardzo nie pochorował się po alkoholu. 

Gdy stwierdził, że jest w stanie zapanować nad własnym żołądkiem, wstał. Niemal od razu zgiął się wpół, aby oprzeć się o stolik do kawy. 

— Ja pierdole — wymamrotał pod nosem.

Skoro ciężko jest mu ustać na własnych nogach, jest naprawdę źle. Bolał go każdy najdrobniejszy mięsień, a na dodatek jego nogi były jak z waty. Pieprzony ból głowy i ogólny dyskomfort wcale nie pomagały mu wrócić do siebie. 

Dotarł do kuchni, szurając ciężko stopami po podłodze. Wypił ciurkiem dwie szklanki wody, ale oczywiście to nie wystarczy, żeby pozbyć się suchości w ustach. 

Przeklął pod nosem, gdy oblał się przez przypadek piciem. Trzecią szklankę wypił zbyt łapczywie. Wpadka ta pomogła mu zrozumieć, że to nie swoją koszulkę właśnie pochlapał. Koszula, którą ubrał do wyjścia, została zastąpiona przez czarny t-shirt ze spranym napisem, którego nie był w stanie rozczytać. 

Nie miał pojęcia kto był jej właścicielem i dlaczego akurat on miał ją na sobie. Nieco się zaniepokoił, ale szybko o tym zapomniał. Układał w głowie plan co zrobić ze swoim beznadziejnym życiem. Najpierw prysznic, później jakieś porządne, ale lekkostrawne śniadanie, a do tego szklanka wody z elektrolitami. To powinno choć trochę poprawić jego samopoczucie, jednak był świadomy, że i tak przez resztę dnia będzie czuł się jak gówno. 

Sięgnął do tylnej kieszeni spodni, w której, na całe szczęście, znajdował się jego telefon. Zastał dziesiątki nieodebranych połączeń od swoich przyjaciół. Od Kirishimy było ich wyjątkowo dużo z czego większość miały miejsce godzinę temu. 

Odchrząknął, chcąc pozbyć się nieprzyjemnej chrypki. Nie miał ochoty na rozmowę. Myślami był nieobecny, a wręcz kompletnie wyrwany z rzeczywistości. 

Spojrzał na datę. Pierwszy stycznia, zatem Nowy Rok, w który i tak musiał pracować. Było grubo po trzynastej przez co przeklął pod nosem. Spóźnił się, a tego Best Jeanist mu nie daruje.

Nawiązał połączenie z Eijiro. W trakcie oczekiwania, mruknął pod nosem z powodu nagłego bólu. Dźwięk sygnału właśnie przypomniał mu o migrenie. 

— Mh, no? — zapytał, nie kryjąc się z faktem, że właśnie ziewnął.

— Bakugo, dzwoniłem do ciebie! — wydarł się jego najlepszy przyjaciel. Wydawał się być wyjątkowo wkurzony, a Kirishima słynął z bycia tym opanowanym facetem. — Co się z tobą człowieku działo?!

— Nie drzyj się tak — zajęczał, po chwili wzdychając ciężko — Co jest?

— Przespałeś spotkanie! — Eijiro wydawał się być załamany, ponieważ zamilkł na chwilę. — Omawialiśmy szczegóły misji, nad którą pracujemy razem z Deku i Shoto — dodał spokojniej. 

can't keep you off my mind | dekubakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz