Katsuki spojrzał z niesmakiem na drapacz chmur, na szczycie którego znajdowała się agencja bohaterska Deku. Wziął głęboki wdech, po czym wszedł do środka. Jego dłoń mocno zacisnęła się na rączce walizki, w której przechowywał swój strój bojowy. Wraz z każdym pokonanym piętrem, zaczął się stresować coraz bardziej i bardziej. Rozmawiający ze sobą ludzie w windzie dodatkowo go irytowali. Nie cierpiał patrzeć na ich promienne uśmiechy, a na widok par trzymających się za rączkę, zbierało mu się na wymioty. Święty spokój – tylko o to prosił. Jak na razie, życie serwuje mu atrakcje, które nie uwzględniają tego w swoim repertuarze.
Winda zatrzymała się i powoli otworzyła. Teraz czerwonooki naprawdę miał ochotę uciec, jednak choćby nie wiadomo jak bardzo tego chciał, musiał tam wejść. Musiał zobaczyć się z Izuku, osobiście odmówić udziału w tej głupiej misji i przy okazji, jeszcze bardziej zniechęcić go do siebie. Ground Zero przeczesał palcami włosy, wychodząc z windy. Przyłapał się na tym, że właśnie nieświadomie poprawił je z myślą o zobaczeniu piegowatego. Cholera, nawet się wystroił. Zrobił wszystko, żeby wyglądać dzisiaj jak najlepiej. Tylko po co, skoro Izuku nawet nie zwróci na to uwagi?
— Nie myśl o nim — wymamrotał pod nosem, na tyle cicho, by oczywiście nie usłyszeli tego inni. To samo powtórzył sobie jeszcze w głowie, tak z dziesięć razy.
Nie mógł o nim myśleć. Nie mógł myśleć o jego słodkim uśmiechu, czy miękkich, puszystych policzkach, które chciałby ucałować. Nie ważył się pomyśleć o tym anielskim śmiechu, mamrotaniu pod nosem, ani o przystojnej twarzy, którą zdobiły piegi. Co dopiero o jego niesamowitej sylwetce, która była wyraźnie widoczna poprzez kostium. Jak wyglądałby bez niego? Tyłek Deku był idealny pod strojem, ale nago…? Ile by dał, żeby móc oglądać go codziennie nad ranem, gdy wstaje z łóżka i udaje się pod prysznic po długim, wyczerpującym seksie.
Właśnie zakrztusił się własną śliną. Zakasłał, a dłonią zakrył usta i część już zaczerwienionej buzi. Znowu jego głowę zalały głupoty. Znowu pojawił się w niej on. Dlaczego takie rzeczy zdarzały mu się dzień w dzień, o każdej porze dnia, w przeróżnych miejscach? Miał tego tak bardzo dosyć, że byłby w stanie dać wyprać się z emocji, byleby wyrzucić go ze swojej głowy.
— Bakugo? — Dopiero teraz zauważył Eijiro. Czerwonowłosy zbliżył się do niego ostrożnie, jego wzrok był wyraźnie zmartwiony. Katsuki zawstydził się. Jak długo wpatrywał się w podłogę, w dodatku na środku korytarza? Jak mógł znowu błądzić myślami wokół Deku? — ...Jesteś blady — usłyszał nagle. Spojrzał na przyjaciela, który z troską położył dłoń na jego barku. — Wszystko w porządku?
Nie, nic nie jest w porządku.
— Daj mi spokój — warknął. Odtrącił rękę kumpla i bez słowa zaczął iść przed siebie, a dokładniej, w kierunku szatni. Kirishima podążył za nim, chcąc wyciągnąć od blondyna, co się dzieje.
— Rany, co cię znowu ugryzło? — jęknął gdzieś za Bakugo, który zacisnął w złości zęby.
— Mam zły dzień, więc odczep się.
Starał się uspokoić nerwy. Naprawdę nie chciał robić scen w agencji Izuku. Nie chciał pokazywać innym jak bardzo jest wkurzony na wszystko dookoła. Potrzebował tylko świętego spokoju gdzieś z dala od tego, co ma związek z Deku. Ciekawe jak miał to zrobić, skoro Numer Jeden był teraz wszędzie.
— Bakugo-
— Czego, do cholery?!
Zrobił to. Wybuchnął, co pociągnęło za sobą kilka krzywych spojrzeń. Gwar w środku ucichł na kilka sekund, co dla Ground Zero ciągnęło się kilka minut. Popatrzył na Eijiro, który z początku zdawał się być bardzo zaskoczony. Nie wściekł się – w końcu przyszło mu znosić swojego kumpla przez parę ładnych lat. Drugi mężczyzna wziął głęboki wdech, a na ustach pojawił się znikomy uśmiech.
CZYTASZ
can't keep you off my mind | dekubaku
FanficKatsuki Bakugo przez kilka lat nie potrafił wydusić z siebie dwóch, głupich słów, które skrywał na dnie serca. Kiedy frustracja wzięła nad nim górę, jego życie uczuciowe stało się pasmem porażek, które ostatecznie doprowadziły go do zguby. ━━━━━━━━━...