Strażnik zza lustra

42 8 20
                                    

Mieszkam w starym domu na obrzeżach miasta. Cała moja rodzina umierała w niewyjaśnionych okolicznościach. Przez długi czas bałam się, że skończę podobnie, ale ostatecznie stwierdziłam, że jeśli mam umrzeć tak, jak oni, to uciekając, bojąc się... nie zmienię tego.

To prawda, kilka razy zdawało mi się, że widzę kątem oka jakąś postać. Albo w lustrze widziała kogoś innego. Zawsze to ignorowałam, ewentualnie mówiłam do tych istot, próbując poznać ich motywy. Chyba nawet potwór zasługuje na wysłuchanie.

Teraz siedzi przy mnie mój potwór. Słyszę chrapliwy oddech, czuję na karku zimne włosy. Wiele razy mówiła mi, że moja rodzina jest przeklęta. Gdy jedna osoba umrze w niewyjaśnionych okolicznościach, ciągnie za sobą swoje dzieci i ich dzieci. Tak to tłumaczyła. Mówiła mi też wiele o potworach, ale zabroniła mi o tym pisać.

Dzisiaj mój potwór ma mnie zabić. Nie boję się. Ale może od początku...

W łazience było lustro, podobne do tych w łazienkach szkolnych — szerokie na całą ścianę, bez ramy. Czerwoną szminką napisano na nim „Nie dotykaj go!". Nie rozumiałam, skąd w opuszczonym dotąd, obdrapanym domu z poprzedniej epoki taki napis, ale nie przestraszyłam się. Spokojnie zmyłam szminkę i wypolerowałam zwierciadło. Kilka dni później kawałek lustra spadł. Tak po prostu oderwał się i spadł. Jedynym dźwiękiem była tłucząca się o kafelki tafla szkła.

Powstała dziura, a właściwie dziury miały kształt trzech pociągnięć jakimiś nieludzkimi pazurami. Krańce były poszarpane, jakby ktoś próbował się wydostać ze środka. Zamarłam. Nie potrafiłam odwrócić wzroku od tego, co było za lustrem.

Za szkłem były panele podłogowe albo coś, co je przypominało. Tak, jakby zamiast rur w ścianie szło drewno. Przełknęłam ślinę. „Czy to dziś nadejdzie mój koniec?", myślałam wtedy.

Kawałki lustra pod moimi stopami zaczęły drżeć i podskakiwać; zlały się w jedno, jakby były cieczą, a nie przedmiotem. Patrzyłam na to zafascynowana i przerażona. Zabawne, nie wiedziałam, że można doświadczać dwóch tak skrajnych uczuć w tym samym czasie.

Tego, co kiedyś było odłamkami, było coraz mniej; zdawało się znikać na moich oczach. Nagle uniosłam głowę. Nie wiedziałam dlaczego. Do dziś nie wiem. Mój potwór nie chce mi tego wytłumaczyć.

Na panelach litera po literze zaczął pojawiać się napis „uwolnij mnie" napisany krwią.

Zapytałam, co się dzieje. Nie myślałam wiele. Teraz też staram się nie myśleć.

Nie usłyszałam ani słowa odpowiedzi. Następne słowa były znacznie bledsze, jakby dziwnej istocie zza lustra skończył się atrament albo jakby wyczerpała siły.

„Lustra".

Widziałam doskonale, co stało się z odłamkami. Postanowiłam zagrać w tę chorą grę paranormalnej istoty, która ma na sumieniu moją rodzinę. Czy ktoś, kto nie jest człowiekiem, ma sumienie? O dziwo, właśnie takie myśli zajmowały wtedy moją głowę.

Zbiłam wszystkie lustra w domu, jedno po drugim. Zaczęłam od tego w łazience. Mój potwór mówił mi później, że uderzenie błyszczykiem bolało.

Po wszystkim powróciłam do łazienki. Wszystkie odłamki były właśnie tam, chociaż ja nigdzie ich nie zabierałam. Zdawały się czekać, aż do nich dołączę. Że będę przy narodzinach groteskowej istoty, która zakończy moje smutne życie, rozrywając mnie na kawałki.

Lustro zaczęło zlewać się w jedność, zupełnie jak poprzednio. Tym razem jednak nie znikało, a formowało się w coś, co... przypominało człowieka.

Lustrzana istota miała bardzo delikatne, dziewczęce rysy i długie włosy. Całym swoim ciałem była lustrem. Patrząc na nią, widziałam tylko siebie.

Powiedziała, że chce być moją przyjaciółką. Co innego mogłam zrobić niż się zgodzić?

Mój potwór dotrzymywał mi towarzystwa, opowiadał o innych potworach. Kilka dni temu powiedziała mi, że nie chce zrobić tego, co musi. Powiedziała, że mam kilka dni, żeby żyć pełnią życia. A później mnie zabije.

Powiedziała mi to ze szklistymi łzami w oczach. Nie chciała, bym cierpiała przed śmiercią, obiecała zrobić to szybko. Inne potwory mogłyby mnie rozszarpać, pożreć żywcem. Ona nie chciała dla mnie takiego końca. Mówiła, że skoro moje życie ma zostać zakończone przez potwora, to ona powinna być tym potworem, bo będzie miała pewność, że nie będę czuła śmierci.

Gdy to piszę, ona powoli oplata wokół mnie swoje zimne ramiona i przytula.


Bardzo mi jej brakuje.

Ostatni akapit zapisany był krwią i zupełnie innym pismem.

Mrok myśliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz