część 1.

6 0 0
                                    

Pojechałam na wakacje do Chorwacji poznałam tak pewnego chłopaka o imieniu Vincent. Był bardzo przystojny, miał kruczoczarne krótkie włosy, parę tatuaży na rękach, troszkę był umięśniony, ale bez przesady. Bardzo się fajnie nam razem gadało. Przez cały pobyt w Chorwacji spędzaliśmy ze sobą całe dnie. Niestety musiałam już wracać do Polski. 

Tylko przed tym, jak wyjechałam stało się coś, co mnie bardzo zaskoczyło, był to ostatni dzień, kiedy tutaj byłam jutro wieczorem miałam, stąd wyjeżdżać, poszłam z Vincentem na spacer poszliśmy na plażę, gdzie był piękny widok na zachodzące słońce. Siedziałam sobie spokojnie na kamieniach i oglądałam piękny zachód słońca, gdy w pewnym momencie poczułam miękkie usta chłopaka na swoich. Byłam w szoku, i to mega dużym przez co sparaliżowało mi całe ciało. Vincent zobaczył, że jestem zaskoczona, więc przestał mnie całować, oddalił głowę od mojej i wpatrywał się w chylące się ku zachodowi słońce. Jak przyjechałam tutaj poznałam go bliżej poczułam, że coś mnie w tym chłopaku przyciąga jak magnes, który nigdy nie traci na sile, bardzo mi się zaczął on podobać od paru dni. Uświadomiłam sobie, że się w, nim zakochałam, ale pewnie tylko jednostronnie jednak to, co się dzisiaj stało utwierdziło mnie w przekonaniu, że ja mu się też podobam byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Obserwowałam go przez dłuższy czas, kiedy zaczęłam przybliżać głowę do jego policzka pocałowałam go szybkim cmoknięciem i się szybko odsunęłam. On się na mnie popatrzył, a ja na niego było mi wstyd, że go pocałowałam spuściłam więc głowę w dół czułam jak moje policzki wręcz mnie palą. Poczułam w pewnym momencie rękę na moim podbródku. Uniósł moją opuszczoną głowę do góry i patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Vincent uśmiechnął się do mnie.
V: ślicznie wyglądasz, kiedy się rumienisz.
Gdy to usłyszałam spaliłam jeszcze większego buraka. Było mi wstyd. Poczułam, że już jego ręka nie znajduje się na moim podbródku, na co szybko wstałam i zaczęłam iść w stronę domku. Jednak nawet nie zrobiłam kroku w przód, a zostałam zamknięta przez chłopaka w szczelnym uścisku.
V: Nigdzie nie idziesz. Za chwilę się będzie ściemniać. Choć odprowadzę cię do domu.
Pokiwałam tylko głową. Szliśmy koło siebie było już troszkę ciemno i prawie nic nie było widać. Przechodziliśmy koło jednego z krzaków, kiedy on zaczął się ruszać, a że ja nie należę do niestrachliwych osób bardzo się wystraszyłam. W pewnym momencie to coś wyskoczyło przed nami na ulicę wyglądało to jak jakieś zwierzę. Chłopak przesunął mnie za siebie, żeby mnie ochronić. Zwierzę się wystraszyło i w popłochu uciekło. Uff.. odetchnęłam z ulgi. Co nie uszło uwadze chłopakowi.
V: Choć już jesteśmy niedaleko. Za chwilę dojdziemy na miejsce. 
W: okej.
Szliśmy jeszcze kawałek dalej, kiedy w pewnym momencie nadepnęłam na jakiś patyk, kamień sama nie wiem, co to było ale wiem, że mega ostre. Przewróciłam się przez to i leżałam na ziemi.  Po chwili poczułam jak mnie coś mega szczypie i boli w nogę popatrzyłam w tamtym kierunku i okazało się, że sobie ją rozcięłam, ale nie tak zwyczajnie, że jakieś lekkie zadrapanie to było o wiele gorsze miałam rozciętą całą łydkę i zmasakrowane kolano. Strasznie mnie to bolało, ale musiałam dostać się do domku, i to odkazić. Vincent, gdy się wywróciłam był w szoku, ale po chwili się otrząsnął akurat, jak chciałam wstać z ziemi podszedł do mnie i podał mi rękę, po dłuższym wahaniu przyjęłam ją. Pociągnął mnie w górę akurat miałam stawać na tej nodze, którą rozwaliłam, ale gdy tylko próbowałam na niej stanąć ból się bardzo nasilał. Chłopak to zauważył i bez pytania wziął mnie na ręce. Niósł mnie na plecach dopóki nie doszliśmy do domku. Akurat już miałam schodzić z niego, ale on nie pozwolił mi na to. Popatrzyłam się na jego głowę on to wyczuł i odchylił głowę w moją stronę.
V: nie mogę cię ściągnąć, bo schody są przed nami. A będzie ci trudno po nich wejść.
W: spokojnie dam sobie radę. Możesz mnie puścić.
Zaczął mnie ściągać z pleców stanęłam na nogi i zaczęłam wchodzić pomału po schodach. Nie szło mi to szybko, ale jakoś dawałam sobie radę. Trzymałam się barierki i kuśtykałam na schodach, podskakując na każdym schodku. Byłam mega zmęczona, ale musiałam dojść do drzwi. Nagle poczułam ciepły oddech na karku po chwili poczułam na talii ciepłe ręce od chłopaka  i sprawnie mnie podniósł. Po paru minutach znajdowałam się już pod moimi drzwiami. Wiedziałam, że będą pewnie otwarte, bo są rodzice, jednak gdy nacisnęłam na klamkę one nie ustąpiły. Rodzice musieli gdzieś wyjść na jakiś spacer albo coś. Wyjęłam ze spodni telefon i napisałam do taty, gdzie są. Nie musiałam czekać długo, bo po chwili dostałam odpowiedź. Tak jak myślałam wyszli na spacer. Nie miałam swoich kluczy do mieszkania, więc będę musiała siedzieć na schodach i czekać na rodziców.

W: Moi rodzice wyszli na spacer. Nie mam kluczy i nie mogę wejść do mieszkania. Idź już do siebie, a ja tu na nich zaczekam.
V: Po pierwsze nie pozwolę ci tutaj czekać, a po drugie musimy ci opatrzyć nogę, żeby nie wdało się jakieś zakażenie.
W: No tak racja.
V: Choć pójdziemy do mnie, odkazimy rany i przyjdziesz do siebie. Okej?
W: Okej.
Wziął mnie na ręce i zeszliśmy na piętro niżej. Postawił mnie przed sobą gdy już byliśmy pod drzwiami a ja oparłam się o jego ramię, żeby nie polecieć do tyłu. Otworzył drzwi swojego mieszkania wziął mnie na ręce i posadził mnie na kanapie. O tyle było spoko, że przyjechał on tutaj sam bez swoich rodziców. Był już pełnoletni. Jak już siedziałam na kanapie popatrzyłam na nogę była cała w krwi nie było za ciekawie. Chłopak popatrzył na moją nogę ocenił co potrzebuje do odkażenia i poszedł do łazienki po odpowiednie rzeczy, które się przydadzą. Po chwili wyszedł z łazienki i podszedł do mnie z rzeczami. Na początku zaczął mi nogę obmywać zimną wodą, żeby zmyć resztki zaschniętej krwi, po tym wziął płyn do odkażania i zaczął psikać na rany, strasznie to bolało i szczypało niemiłosiernie. W pewnym momencie lekko zapiszczałam z bólu, na co szybko zareagował chłopak.
V: Muszę ci to odkazić, bo wda się jakieś zakażenie. Możesz potrzymać moją rękę. Wytrzymaj jeszcze trochę. 
W: Okej
Trzymałam jego rękę, a on odkażał mi rany po chwili było już po wszystkim. Zostało tylko zabandażować nogę. Puściłam jego rękę, żeby mógł mi zawinąć bandaż. Jak już wszystko było zrobione wziął wszystkie rzeczy i zaniósł je z powrotem do łazienki. Siedziałam tak wpatrzona w ścianę myślałam nad swoim życiem i innym. Przypomniała mi się jedna bardzo bolesna dla mnie sytuacja i pojedyncze łzy zleciały po moim policzku. Myślałam, że chłopak jeszcze nie przyszedł, ale wszystko obserwował z boku. W pewnym momencie do mnie podszedł i przytulił trochę się tym wystraszyłam i  podskoczyłam.
V: Czemu płaczesz? Coś się stało?.
W: Nie nic. Wszystko jest okej. Po prostu coś mi się przypomniało. Nie chcę o tym mówić.
V: Dobrze. Jak noga boli dalej?
W: Troszkę. Ale pewnie mi przejdzie - musiałam go troszkę okłamać z tym, że jest dobrze. Nie chciałam go niepotrzebnie martwić.
V: Może pooglądamy coś w telewizji?
W: Możemy.
Wstał po pilota jak już włączył telewizor, to usiadł na kanapie koło mnie. Tak że nasze ciała prawie się stykały ze sobą. Gdy oglądaliśmy telewizję byłam strasznie zmęczona, a oczy mi się już kleiły ze zmęczenia. Chciałam już być w łóżku i położyć się spać. Jednak nie byłam u siebie i musiałam jakoś wytrzymać, żeby tutaj nie zasnąć, bo rodzice pewnie się będą o mnie martwić. Położyłam głowę na ramieniu chłopaka. Jednak po chwili walki z zaśnięciem przegrałam. Biłam się w podświadomości, że zasnęłam. 

Vincent pov.
Poczułem w pewnym momencie jak Weronika kładzie swoją głowę na moim ramieniu. Uśmiechałem się jak głupi do sera. Po chwili czułem jej równomierny oddech. Chyba zasnęła. Lekko odwróciłem się tak, żeby jej nie obudzić popatrzyłem na jej śliczną twarz miała zamknięte oczy. Tak zasnęła. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Pewnie teraz wyglądam jak debil. Ale jesteśmy sami, więc nikt tego nie widzi. Po chwili wziąłem ją delikatnie na ręce i zaniosłem do sypialni położyłem ją na moim łóżku przykryłem ją kołdrą. Poszedłem wziąć z walizki potrzebne rzeczy do łazienki. Umyłem się, ubrałem, wziąłem wszystko ze sobą odstawiłem wszystko na miejsce, ręczniki powiesiłem na suszarce. Byłem troszkę zmęczony, więc poszedłem do swojego łóżka przykryłem się kołdrą już zasypiałem, kiedy w pewnym momencie dziewczyna odwróciła się w moją stronę i wtuliła swoją głowę w tors przy okazji wplątując nogi w moje. Po ogarnięciu się z lekkiego szoku też ją przytuliłem. I tak zasnęliśmy.

Koniec opowieści czekajcie na następną część.

Wakacyjna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz