część 2 (roz. 1)

5 0 0
                                    

Rano obudziłem się jako pierwszy, poszedłem się przebrać. Gdy już się ogarnąłem, poszedłem do kuchni zrobić śniadanie dla siebie i dla dziewczyny. Zrobiłem naleśniki z nutellą i owocami. Jak już piekłem prawie ostatniego naleśnika przyszła do kuchni Weronika. Popatrzyłem na nią i się do niej uśmiechnąłem, co odwzajemniła.
V: Robię naleśniki z nutellą i owocami. Będziesz chciała zjeść?
W: Ty się jeszcze pytasz - jej źrenice się rozszerzyły i tak zaczęły się pięknie mienić - ja kocham naleśniki z nutellą i owocami to jest najlepsze danie - zaśmiałem się lekko pod nosem. 
V: Cieszę się że tak mówisz. Usiądź przy stole, za chwilę ci przyniosę naleśniki.
W: Oki.
Pokuśtykałam do stołu i usiadłam, czekałam zniecierpliwiona na naleśniki. Po 2 minutach chłopak przyniósł talerze z jedzeniem, wyglądały obłędnie. Usiadł koło mnie i postawił talerz przede mną. Moje oczy się zaświeciły jeszcze raz. 
V: Smacznego - Uśmiechnął się, co odwzajemniłam. 

W: Smacznego.

Wzięłam pierwszy kęs naleśnika, który się wręcz rozpływał w mojej buzi, taki miękki sama pychotka. 
W: Pyszne te naleśniki. Bardzo mi smakowały.
V: Cieszę się, że ci smakowały. 
Pomogłam zmywać naczynia, gdy zerknęłam w stronę zegarka, było już dość późno i strasznie długo mnie nie było w mieszkaniu, rodzice pewnie już o mnie martwią. 
W: Będę musiała już uciekać do siebie. Miło spędziłam z tobą wczorajszy dzień, jak i dzisiejszy poranek, ale jak nie przyjdę teraz, to rodzice zaczną się o mnie martwić. 
V: Rozumiem. To chodź, odprowadzę cię. 

Wyszliśmy z jego mieszkania i udaliśmy się do góry, standardowo niósł mnie na rękach. Byliśmy już przy drzwiach, gdzie mnie postawił na ziemię.
V: No to do następnego. Kiedy wyjeżdżasz?
W: Dzisiaj wieczorem. Teraz będę się pakować właśnie, żeby zdążyć - powiedziałam ze smutną miną. 
V: Ej nie smuć się Wiktoria. Może się jeszcze zobaczymy - jego wyraz twarzy był dziwny, tak jakby faktycznie miało tak być, że się jeszcze spotkamy, nie wiem, o co mu chodzi. 
W: Może - odpowiedziałam lekko zmieszana. 
V: Mogę pożyczyć na chwilę twój telefon? - Podałam mu go, a on zaczął coś w nim wpisywać. Gdy skończył, oddał mi go z powrotem, popatrzyłam pytającym wzrokiem w jego stronę. 
V: Wpisałem ci swój numer telefonu, jak byś zaczęła się nudzić w drodze powrotnej. Możesz w każdej chwili pisać nawet w nocy. - zaśmiał się pod koniec, na co też zaczęłam to robić. 
W: Dobrze, będę pisać. Dziękuję - gdy to usłyszałam, od razu byłam szczęśliwa, że chce ze mną dalej utrzymywać kontakt mimo tego,  że za niedługo już mnie tutaj nie będzie - to ja już będę znikać. Mam nadzieję, że się kiedyś jeszcze zobaczymy.
V: Ja też, mam nadzieję. Mogę cię jeszcze o coś zapytać?
W: Jasne. O co chodzi? Coś się stało?
V: Nic się nie stało. Po prostu chciałem się spytać, o której dzisiaj wyjeżdżasz? - wzruszył do góry ramionami. 
W: O 19.
V: Okej. To do zobaczenia.
W: Papappa.
Przytuliłam się szybko do chłopaka i dałam mu buziaka w policzek. Na co on mnie pocałował w usta. Całowaliśmy się dość długo, ale niestety bądź stety musieliśmy to przerwać, aby zaczerpnąć powietrza.
Musieliśmy się pożegnać. Nie wiem, kiedy go zobaczę, bardzo się do niego przywiązałam, mimo takiej, krótkiej znajomości. Nie chciałam stąd wyjeżdżać, chcę zostać przy nim na zawsze.
W: Będziemy pisać?
V: Pewnie, że tak. 

W: Nie chcę wyjeżdżać i ciebie zostawiać. Nie chcę się do tego przyznawać, ale bardzo się do ciebie przywiązałam, przez ten czas co tutaj jestem, nie jestem wstanie odjechać bez ciebie. Nie chcę - zaczęły mi lecieć łzy.

V: Nie płacz - starł kciukiem moje łzy -  będziemy do siebie codziennie pisać, obiecuję. Nie zapomnę o tobie - przytulił mnie do siebie - jestem szczęśliwy, że tutaj przyjechałem i ciebie spotkałem. To były najlepsze wakacje w moim życiu. Może się  jeszcze spotkamy? - uśmiechnął się przebiegle. Chyba coś kombinuje, no mówię wam, to utwierdza mnie w tym, na bank on coś szykuje, tylko co nie mam bladego pojęcia, właśnie nie wiem czy się cieszyć czy wręcz odwrotnie. Nie wiem co o tym myśleć. Przytuliłam go jeszcze raz. Na pożegnanie dałam mu szybkiego całusa w usta i weszłam do mieszkania. Gdy tylko zamknęłam drzwi rodzice do mnie podbiegli. 
Mama: Co się stało? Czemu nie wróciłaś na noc do mieszkania? Gdzie byłaś? Co z twoją nogą? - zasypali mnie milionem pytań, na które musiałam im odpowiadać. 

Vincent pov. 

Po tym, jak Wiktoria weszła do środka, ja dalej stałem pod drzwiami, bo nie potrafiłem się zebrać w sobie, żeby stamtąd iść.  Gdy miałem już to zrobić to usłyszałem krzyki jej rodziców za drzwiami, więc postanowiłem, że troszeczkę podsłucham, no bo kto mi niby zabroni.  Gdy dziewczyna zaczęła odpowiadać na ich pytania, jedno mnie najbardziej rozbawiło, gdy została zapytana o to gdzie była, ta odpowiedziała, że u znajomej. Dobre żarty nie powiem. Stwierdziłem, że więcej już nie muszę słyszeć, więc wróciłem do siebie. 

koniec pov. 

W: Spokojnie nic mi nie jest. Byłam u znajomej. Z moją nogą wszystko dobrze po prostu się wywróciłam na spacerze i mam trochę poobijane kolano i kilka ran.
Tata: Uff. Wiesz, jak się o ciebie martwiliśmy.  Dobrze, że już jesteś - zamknęli mnie w niedźwiedzim przytulasie. 
Mama: Przebierz się i zacznij się pakować. Pamiętasz, że dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy?
Ja: Tak, pamiętam, już się biorę za pakowanie. 
Poszłam do pokoju i zaczęłam wszystko pakować do walizki. Po 2 godzinach miałam już wszystko spakowane, teraz tylko czekać na 19 szczerze to bardzo nie chcę jechać. Chciałabym tutaj zostać na zawsze, bardzo mi się tutaj podobało te widoki, woda jedyny minus to upały tutaj i duchota, ale gdyby się człowiek przyzwyczaił, to pewnie niebyło by tak źle. No ale trzeba wracać do domu do pieska i znajomych. Znowu do szarej rzeczywistości trzeba będzie wrócić.

Wakacyjna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz