•Tim.Pov.•
Gdy wrócił byłem w salonie. On nie ma tak wielu rzeczy na głowie co ja zazwyczaj. Podszedłem do niego z lekkim uśmiechem.
- Jak było? - spytałem.
- Nie najgorzej... - westchnął - No.. Nie. Mniejsza z tym. Ja.. Przepraszam że tak ci zawracałem głowę.. Nie wiedziałem jak dużo robisz...
- To teraz już wiesz - mruknąłem odwracając wzrok - Ale dobrze. Niech ci będzie. Ale nie myśl sobie że się zaprzyjaźnimy, Rogers.
- No czemuuu? - jęknął niezadowolenie.
- Gdyż nie mam ochoty przyjaźnić się z dziećmi - powiedziałem spokojnie i odszedłem, ale on mnie złapał za dłoń i przyciągnął do siebie - P-puszczaj!
- Nie - zdjął maskę i ją rzucił na kanapę.
- Debilu! - syknąłem i zakryłem mu twarz - Nikt nie może zobaczyć mojej twarzy. Rozumiesz to?!
- Dlaczego?! - odepchnął mnie.
- Bo nie! - szybko mu założyłem maskę.
- Ugh... Teraz ja tym steruje więc spadaj! - wrzasnął na mnie.
— Toby i Tim! Możecie się jeden dzień nie kłócić?!
- M-my... Myyy.. - zająkał się Toby.
- Ugh, to niech nie zdejmuje tej maski! - krzyknąłem.
- Daj żesz spokój z tą maską! - zdjął ją i rozwalił o ścianę.
- Nie! - otworzyłem szeroko oczy - C-co ty.. M-moja.. Maska.. - podszedłem do niej ze łzami w oczach, po czym po prostu pobiegłem na górę.
Wszedłem do mojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Wytarłem łzy rękawem. Jak on mógł to zniszczyć..? Nie wierzę, że to zrobił. Moja maska.. Miałem ją tak długo. A on ją po prostu rozwalił! Moja własność. Ona znaczyła dla mnie tak dużo.. Kurwa.. Położyłem się do łóżka, a łzy mimowolnie zaczęły wypływać mi z oczu. Co z tego, że to tylko maska? Dla mnie wiele znaczyła.. Po chwili zasnąłem.
Wszędzie było ciemno. Po chwili zobaczyłem w oddali zobaczyłem światło. Niepewnie podszedłem bliżej...
- Już bałam się, że się nie zobaczymy - usłyszałem spokojny, dziewczęcy ton głosu.
- Kim jesteś? - spytałem niepewnie.
Światło mnie lekko oślepiło, przez co zamknąłem oczy. Po chwili je powoli otworzyłem i zobaczyłem.. Czy to jego siostra?
- Lyra. Wiem, że to nie ty jesteś moim bratem. Wiem kim jesteś. Nie rób tego mojemu bratu - podeszła bliżej - Mam ci pokazać, co on tak naprawdę czuję, przeżywa i.. Co mu się śni?
- Tak! Wiesz co? Tak! - odparłem.
Skinęła głową. Po chwili wszystko wokół nas zaczęło jakby... Wirować? Stanęła przed drzwiami sprzed naszej misji. Jakieś dwie godziny. Weszła przez nie, a ja za nią. Toby siedział na podłodze z jej zdjęciem w rękach, jakimś wycinkiem z gazety i z.. Moim zdjęciem?
- Tęsknie za tobą, Lyra... - usłyszałem cichy głos chłopaka, który się łamał - Nadal się za ciebie karam... Robię to, dla ciebie - wtedy podwinął rękaw i zaczął się ciąć. To mnie trochę zmartwiło.. - I nie tylko dla ciebie... Masky zawsze daje mi do zrozumienia, że nic dla niego nie znacze.. - szepnął i popłakał się bardziej.
Podszedłem do niego i gdy chciałem go dotknąć, mój ręką przez niego przeleciała. Po chwili stanęliśmy przed innymi drzwiami. Nie wiem kiedy.. Otworzyła je i przez nie weszła ciągnąc mnie za sobą. To był chyba sen..
Auto jechało przed innym. Prowadziła je czarnowłosa kobieta. W aucie była Lyra z Toby'm. Wtedy z zakrętu ktoś wyjechał, nie patrząc na drogę. Walną w ich auto.. Było słychać tylko krótki krzyk. Potem dookoła szepty...
To Twoja Wina!
Gdyby Nie Ty, Nic By Się Nie Stało!
Jesteś Nikim! To Ty Powinieneś Zginąć! Nie ona!
Wtedy spojrzałem na jego siostrę. Po chwili znów na niego. Zaczął się ciąć.. Po chwili wróciliśmy tam, gdzie się znalazłem za pierwszym razem.
- To tylko pierwsze które mi się nawinęły. Całe jego życie od mojej śmierci tak wygląda - powiedziała cicho.
- A-ale.. On zawsze był taki wesoły i uśmiechnięty.. - spuściłem wzrok.
Po chwili poczułem jej dłoń na ramieniu.
- Ci, którzy uśmiechają się najczęściej i najszerzej mają największe problemy, i są najsmutniejsi - odparła spokojnie - Te blizny które widziałeś... Sam je sobie robi.. I nie chcę przestać.. Pomóż mu.. Proszę..
- N-nie umiem.. - spuściłem wzrok ze łzami w oczach.
- Odeślę cię teraz tam z powrotem. Ale nie rób mu nic złego. Nie krzywdź go. Choć jest mordercą, on by cię nie zranił - stwierdziła spokojnie.
Wstałem z impetem. Oddychałem ciężko. To był tylko sen.. Wtedy zauważyłem kartkę na szafce.
Pomóż mu, Tim.
~Lyra~Spuściłem wzrok. Nie wiem co o tym myśleć. Wstałem i się ubrałem po czym, zszedłem na dół. Podszedłem do niego. Akurat był w salonie.
- Toby, możemy pogadać? - spytałem spokojnie.
- J-jasne.. - mruknął i po chwili poszliśmy do mojego pokoju - Nie bądź zły za tę maskę.. Proszę..
- Nie jestem.. - przytuliłem go lekko, a po chwili go puściłem - Ja.. Widziałem Lyrę.. Wszystko mi powiedziała.. Przepraszam.. Ale.. Ona wie że to nie twoja wina. Nie rób sobie przez to krzywdy.. Nie masz po co. Jej nic nie jest. Nic ją nie boli. Toby, ona jest teraz z ciebie dumna. Zawsze jest przy tobie... W każdym momencie. Nawet w snach. Stara się cię wspierać, ale wie, że nie ma jak.. Nie chcę abyś się za nią karał. Nie rób tego.
- J-ja.. - odwrócił wzrok - Skąd to wiesz..? Tim.. Ja.. Nie umiem.. - spuścił wzrok ze łzami w oczach.
- Postaram ci się pomóc. Tylko proszę.. Nie tnij się już.. - położyłem mu dłoń na ramieniu.
Skinął lekko głową i się lekko uśmiechnął. Tak inaczej.. Czy to prawdziwy uśmiech?
°oki macie ^-^
Wiki°
CZYTASZ
To może zamiana?
FanfictionTo moja pierwsza książka o tematyce TicciMask. Nie umiem pisać opisów.. Za okładkę dziękuje mojej przyjaciółce ♥