||

278 27 27
                                    

Masky obudził się o 4 rano. Spojrzał dookoła i zobaczył siebie na trawie. Chwila.. Siebie? Od razu się rozbudził i spojrzał na to ponownie. Co się stało? Czy on śni dalej? Podszedł do rzeki która była niedaleko. Zobaczył rozmazane odbicie... Toby'ego. Czy on nim jest? Nie. To musi być jakiś zły sen, i zaraz się z niego obudzi, prawda? Nie mógł nim być. Podbiegł do.. Siebie.

- Wstawaj - zaczął.. Się budzić.

- Mh... Co chcesz Masky... - usłyszał swój głos.

- Toby? - spojrzał na to dziwnie.

- A kto inny, do cholery, miałby być mną? - parsknął z zamkniętymi oczami.

- Ja! Jestem tobą! Boże - dostał tików Tourette'a.

Toby jako Masky otworzył oczy i na niego spojrzał. A raczej na siebie. Wytrzeszczył oczy pod maską i ją zdjął z twarzy po czym rzucił.

- Co ty robisz?! To.. Jest dziwne! - odparł - Ale że.. Ty.. Znaczy.. Ja.. Co?!

- Nie wiem okej? - Westchnął zirytowany.

- Najgorzej, że mi się chcę sikać - odparł zarumieniony Toby.

- Nawet nie próbuj! - warknął starszy.. znaczy teraz młodszy.

- No to co mam zrobić?! - spojrzał na niego z mordem w oczach.

- Powstrzymać się - prychnął.

- No kuźwa! Ja muszę się odlać! - odparł.

- Ani mi się kurwa waż! - prychnął Tim odwracając wzrok.

- Timothy ja się zaraz zleje!

- Chuj mnie to - prychnął.

- Twój chuj - odparł odwracając wzrok.

- Stul pysk. Nie idziesz się odlać i koniec - zmarszczył brwi.

- No kurwa zleje ci się w gacie! - stwierdził.

- Ani mi się kurwa waż! - spojrzał na niego z mordem w oczach.

- No żesz jak się zleje to dopiero będzie!

- Pampersy se kup - wywrócił oczami.

- No twój fiut się na pewno zmieści - parsknął smiechem - Kurwa idę się wyszczać! - po chwili szybko poszedł dalej.

- Kurwa - westchnął Tim.

Po chwili usiadł pod drzewem czekając na Toby'ego. Ma jeden plus. Nie czuje bólu, a on tak. Westchnął. Miał wrażenie że widzi świat inaczej niż przedtem. Teraz był bardziej jaskrawy.. Nie chodzi tu o maskę. Może o podejście do życia?

Spuścił lekko wzrok i podwinął rękaw. Tak jak zawsze przypuszczał, Toby miał kilka blizn na rękach. Opuścił rękaw ponownie. Wtedy jakiś ptak do niego podleciał. Po chwili znów odleciał. Niedługo potem wrócił Toby i wziął swój plecak.

- Jaki on teraz lekki - zadziwił się.

- Jestem silniejszy. Co się spodziewasz? - spytał retorycznie i wziął swój, który był teraz dla niego zbyt ciężki - Dobrze, wezme twój - podał mu swój i wziął jego - Tak lepiej - Odetchnął Tim.

- Wracamy? - spojrzał na niego.

- Tia... Slender musi coś z tym zrobić - odparł.

- Definitywnie. Długo tak nie wytrzymam - Skinął głową.

- To wracajmy.

Po chwili zaczęli się kierować w ciszy do rezydencji. Gdy tylko weszli, Clocky skoczyła na Tim'a, a Ann na Toby'ego.

- Hej Toby! - uśmiechnęła się.

- Co kurwa? - odsunął ją - To jest Toby - wskazał na.. Siebie.

- Tim? - Ann zwróciła się do Toby'ego.

- Nie! To jest Tim! Odsuń się bo zwymiotuje - odparł Rogers odsuwając się.

- Więc kto jest kto? - zadziwiła się Natalie.

- Dziwna akcja. Taak jakby Tim jest mną a ja nim - zaśmiał się Toby.

- Niestety - westchnął poirytowany.

- Wybacz, Tim, ale nie pocałuje cię jak jesteś jako Toby - stwierdziła Ann - To podchodzi pod zdradę - skrzywiła się.

Jak byś go nie zdradzała na każdym kroku, Nurse.. Pomyślał Toby i się skrzywił.

- Wybacz, ale popieram Ann - dopowiedziała Clockwork.

- I tak mnie zdradziłaś z Candy'm także mam to gdzieś - wzruszył ramionami.

- S-s-skąd wiesz? - spytała zdziwiona zielonooka.

- Widziałem was. A Tim mnie ostrzegał - westchnął.

- Spokojnie Toby - Tim ledwo sięgał mu teraz do szyji, ale mimo to, położył mu dłoń na ramieniu.

- Mhm - mruknął twierdząco i się do niego lekko uśmiechnął.

- Tim zdradzasz mnie z... Sobą samym? Znaczy z Toby'm!? - pisnęła Ann.

- A ty mnie z każdym kogo napotkasz - odparł obojętnie.

- Nie zaprzeczyłeś? - Zdziwiła się - To koniec!  Chodź, Natalie - po chwili obydwie odeszły.

- Czemu nie zaprzeczyłeś? Nie jesteśmy razem. Nie byliśmy i nie będziemy - skrzywił się Toby.

- No trudno. Jakoś tak... Mi nie przeszkadzają takie plotki - wzruszył ramionami - Dobrze chodź już - kiwnął głową w stronę gabinetu Operatora.

- Jasne - po chwili się tam skierowali.

Drogę zagroził im X-Virus który od razu skoczył na Tim'a.

- Tobiś, skoro zerwałeś z Clocky, umówimy się? - spytał zbliżając swoją twarz do Tim'a.

- Ta kurwa po mojej śmierci - udzielił się Tobias.

- Dokładnie - Tim zrzucił z siebie Cody'ego a on uciekł z płaczem.

- Jak ja mam go dosyć ~ westchnął przeciągle Toby.

- To nie na ciebie skoczył - skrzywił się Tim.

- Ale to mnie zwykle podrywa - wzruszył ramionami i wyciągnął rękę do Wright'a.

Wstał z jego pomocą i poszli do Operatora.

~~~~

— Coś mi mówi że to chwilowe, jednak pewności nie mam. Uważajcie teraz. Nie wiadomo, co może się stać.

- Rozumiem - Skinął głową Tim - Właśnie.. Dałeś nam nie tę mapę!

- Dokładnie. Przez ciebie to wszystko - przyznał Toby.

— Czy to jest moja wina, że Ben mi wydrukował nie tę mapę?!

- Tak! - odparli zgodnie po czym wyszli z jego gabinetu.

Tim w ciele Toby'ego poszedł do swojego pokoju, próbując się uspokoić. Organizm siedemnastolatka był za słaby na jego leki uspokajające...

Toby w ciele Masky'ego za to poszedł do siebie i wziął, z nawyku, tabletki, które mu pomagały kontrolować tiki. Zapomniał że ich nie potrzebuje. Po chwili jednak zaniósł je Tim'owi.

- Tiiiim, weź to - podał mu opakowanie z tabletkami.

- Co to? - spytał podejrzliwie.

- Tabletki na tiki? Nie  lubię cię, ale otruć cię nie otruje - odparł patrząc na niego pół przytomny.

- Tia... Kładź się lepiej - poradził mu.

Wtedy.. Starszy wyszedł. Tim spojrzał na te tabletki. Nie ufał im ale jedną wziął i popił wodą. Po chwili i on się położył, po czym zasnął.

To może zamiana? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz