I

21 2 0
                                    

Obudził się w całkowitej ciemności. Głowa pulsowała niemiłosiernie w okolicach skroni i za oczami. Duszne powietrze pachniało drewnem. Miał wrażenie, że leży na jakimś miękkim materiale, przypominającym strukturą gąbkę. Spróbował usiąść, ale coś go powstrzymało. Dotknął dłonią szyi i wyczuł pod palcami twarde, sztywne tworzywo.

Wyciągnął rękę, tym razem przed siebie. Palce napotkały gładką powierzchnię, mniej więcej dwadzieścia centymetrów od jego twarzy. Zaczął się wiercić, ale było na to zbyt wąsko. Powoli zaczęła ogarniać go panika.

- Pomocy! - krzyknął i zaczął pięściami tłuc w powierzchnię nad sobą.

Echo słów wróciło do niego od razu, jakby nawet nie opuściło przestrzeni, w której się znajdował. Panika ogarniała go coraz bardziej. Szamotał się bez opamiętania i uderzał dłońmi o wszystko dookoła. Pot zalewał mu oczy, a powietrze stało się nieznośnie gęste; warunki pogarszały się z każdą minutą.

Nie wiedział ile czasu upłynęło, dla niego wszystko było szamotaniną i próbą wyjścia z ciasnej przestrzeni. W końcu usłyszał nad sobą dźwięki. Przypominały odkręcanie dużych śrub. Powierzchnia nad nim rytmicznie drżała, co czuł pod palcami, które w nią wbijał. Gdy hałas ucichł, drewniana tafla zaczęła się zsuwać, wpuszczając do środka światło.

Gwałtownie łapał powietrze, które przyjemnie łagodziło mu zgrzane płuca. Światło raziło go bardzo dotkliwie, więc szybko zmrużył oczy. Głowa zaczęła boleć mocniej od nagłych doznań. Powoli podniósł powieki i spojrzał wprost na żarówkę. Wisiała kilka metrów nad jego głową, pod drewnianym sufitem.

Ponownie spróbował usiąść, ale sztywny przedmiot na szyi utrzymał go w pozycji leżącej. Uniósł głowę na ile tylko mógł i ze zdziwieniem zauważył, że ma na sobie ślubny garnitur.

- Witaj, Tom - usłyszał radosny głos i po chwili zobaczył jego właścicielkę.

Była to piękna kobieta, której twarz okalały jasne włosy. Na pełnych ustach gościł uśmiech, który rozpalał iskierkami niebieskie, pogodne oczy. Miała na sobie błękitną sukienkę sięgającą do kostek.

- Ach! Poczekaj - rzuciła i zniknęła mu z pola widzenia.

Poczuł uderzenia pod plecami i został uniesiony do góry pod niewielkim kątem. Widział teraz wyraźnie swoje spodnie i wizytowe buty.

Zamarł. W głowie powoli mu się rozjaśniało. Rejestrował więcej szczegółów i łączył je w całość. Gąbka, na której leżał, obszyta była czarnym, połyskującym materiałem. Leżał w drewnianym, wąskim pudle.

- To trumna - wyszeptał ledwo dosłyszalnie, a w uszach zaczęło mu szumieć.

Kobieta stanęła nad nim i wyciągnęła dłoń. Zadrżał, gdy dotknęła policzka.

- Tak, mój drogi, to istotnie trumna - szepnęła i pogładziła go po twarzy.

Odtrącił jej rękę szybkim ruchem i zaczął się szamotać. Dłonie szybko powędrowały do szyi. Chwycił gruby pas, który go trzymał i mocno szarpnął. Nie przyniosło to żadnego skutku. Sięgnął do karku, aby zlokalizować jak przyczepiony jest materiał. Trafił palcami na otwory w drewnie, w których ginął pas. Prawdopodobnie wychodził od spodu trumny i tam był spięty. Zaczynał panikować.

- Czego chcesz? Czy to jakiś żart? Dowcip kolegów? - rzucił.

Tak! Jego znajomi to przecież banda kreatywnych idiotów! Pomyślał intensywnie, a myśl o głupim dowcipie kolegów wydała mu się kojąca.

Kobieta wyprostowała się i obciągnęła sukienkę.

- Wszystkiego dowiesz się za kilka godzin. Teraz odpocznij.

Pogłaskała go znowu po policzku, radośnie się przy tym uśmiechając. Na dłuższą chwilę podstawiła mu rękę bardzo blisko nosa; poczuł słodkawy zapach. Kobieta szybko odwróciła się i odeszła lekkim krokiem w stronę drewnianych drzwi.

Gdy tylko nieznajoma zniknęła, Tom rozejrzał się gorączkowo dookoła. Trumna stała na typowym, podwyższanym stojaku. Spróbował ją przewrócić, ale okazała się przymocowana do statywu. Rozbieganym wzrokiem wodził po wszystkim. Był w jakiejś ogromnej szopie. Nie była nowa, ale deski odmalowano na ładny dębowy kolor. Sufit znajdował się bardzo wysoko nad głową, a pod nim mieściły się wąskie okna, przez które wpadały promienie popołudniowego słońca.

Spojrzał w dół; na ubitej ziemi leżała słoma. W oddali po prawej stronie widział jakieś drewniane przedmioty. Spojrzał w lewo i zamarł. Niedaleko niego stała na ziemi jeszcze jedna trumna. Była wykonana z takiego samego, ciemnego drewna jak tak, w której był.

- Halo?! Jest tam kto?! - krzyknął, spodziewając się, że za chwilę wyskoczy z niej jego najlepszy przyjaciel, Philip.

Odpowiedziała mu jednak tylko cisza. Nagle poczuł się dziwnie lekko, przed oczami zaczęły tańczyć drobne plamki.

- Pomocy - zawołał już znacznie słabiej.

Zasnął twardo w ciągu kilku sekund.

Eternal JusticeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz