I. cisza przed burzą

31 0 0
                                    

Gdy Alexander Licavoli pierwszy raz ujrzał Rosenwell, był pewien, że wybrał odpowiednie miejsce, by uczynić je swoim nowym domem. Rosenwell wyglądało jak raj na ziemi, znajdowało się w Kalifornii i graniczyło z oceanem. Wszędzie, gdzie jego wzrok nie zawędrował, były palmy, a słońce grzało tutaj sto pięćdziesiąt dni w roku. Mimo to, miasto nie miało zbyt wielu mieszkańców, a turyści nie okupowali plaży. To właśnie Alexander doceniał najbardziej. Panował tu spokój, a on właśnie jego potrzebował teraz najbardziej.

- Alex! To tu powinieneś skręcić! Mówiłam ci, że ten GPS to złom i trzeba kupić nowy. Teraz będziemy musieli znowu jechać naokoło.  Z jego rozmyślań wyrwały go narzekania jego siostry Nadii.

Była sześć lat młodsza i czasem potrafiła nieźle dać w kość, ale mimo to kochał ją najbardziej na świecie. Odkąd ich rodzice zginęli w wypadku, mieli tylko siebie. Mieszkali razem, imprezowali razem i spędzali razem weekendy i święta. Byli przyjaciółmi. Alexander cieszył się, że tak jest. Zawsze liczyło się dla niego, by Nadia była szczęśliwa, mimo że zostali tylko we dwójkę. W tym roku ukończyła college i będzie szukała pracy, żeby nie zostawić brata samego z różnymi wydatkami. On z kolei będzie kontynuował swoją pracę jako nauczyciel. Już rozmawiał wcześniej z dyrektorem liceum B.Roosevelta i wiedział, że ma tę posadę.

- Bez przesady, Nadia. Dopiero co kupowałem ten złom i myślę, że wszystko z nim w porządku - odpowiedział spokojnie. - Zresztą pewnie po prostu prowadzi nas od drugiej strony. Nie martw się, już zaraz dojedziemy. To chyba tuż za rogiem.

- Obyś miał rację, bo zaraz się rozpuszczę. Wiedziałam, że będzie tu gorąco, ale mimo to przeżywam szok termiczny. Już widzę jak będziesz chodził w tych swoich sweterkach - zakpiła dziewczyna.

- Doskonale wiesz, że muszę podtrzymywać swój image poważnego profesorka, Nadia.

- Ależ wiem, wiem, bracie. To po prostu bardzo zabawne. Jestem ciekawa, co by powiedzieli twoi uczniowie, gdyby zobaczyli cię w twojej ulubionej skórzanej kurtce. Myślę, że wtedy miałbyś jeszcze większy problem z unikaniem swoich adoratorek.

Niestety Nadia miała rację. Alexander miał liczne adoratorki. Mimo to, nikt nie był szczególnie zdziwiony tym faktem, ponieważ Licavoli z pewnością mógł uchodzić za ideał. Wysoki, mierzący 185cm, dobrze zbudowany i przystojny, wyróżniał się na tle innych nauczycieli. Umiał też dobrze uczyć i wydawał się mądry. Były to wszystkie cechy, które licealny crush powinien posiadać, więc nic dziwnego, że tyle nastolatek straciło dla niego głowę. Gdy opuszczał Nowy Orlean wiele z nich błagało, by został i z pewnością miały teraz złamane serca.

 -Mam nadzieję, że w tej placówce uda mi się lepiej wykreować wizerunek nudnego, wymagającego nauczyciela i nie będę mieć takich problemów. Chociaż bez możliwości codziennego noszenia moich sweterków, może być trudno.

- Ja z kolei mam nadzieję, że ktoś w końcu odkryje twój prawdziwy charakter i twoją umiejętność pakowania się w kłopoty. Nadal pamiętam, jakim byłeś ziółkiem, gdy byłeś młodszy.

- Nadi, przecież wiesz, że dawno z tego wyrosłem i nie podejmuję już takich bezmyślnych decyzji. Zresztą oboje wiemy, że przyjechaliśmy tutaj, żeby odetchnąć od różnych spraw, więc nie za bardzo mam ochotę tworzyć sobie nowe problemy. - Alex tłumaczył siostrze prowadząc auto.

W końcu oboje zobaczyli ich przyszły dom i wszystko to, co znajdowało się wokół niego.

- Nie wiedziałam, że wynajęliśmy dom w takiej okolicy - powiedziała Nadia, krzywiąc się.

Prawdą było to, że żadne z nich nie wiedziało wcześniej czegokolwiek o tej okolicy. Pomysł przeprowadzki w to miejsce był bardzo spontaniczny i oboje można powiedzieć, zapomnieli o czymś takim jak sąsiedzi.

Miasteczko Rosenwell✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz