„...nie wierzę
w przemianę wody w wino
nie wierzę
w grzechów odpuszczenie
nie wierzę
w ciała zmartwychwstanie."
/Lament//Tadeusz Różewicz/
Mimo małej roli, którą odgrywałam każdego dnia w spektaklu życie, skrupulatnie trzymałam się scenariusza.
Jakie to okrutnie zabawne, co pod pysk podstawił mi cholerny los.
Starałam się pamiętać o wszystkich najdrobniejszych szczegółach. O doskonałym kamuflażu - chemiczny uśmiech, opanowane ruchy, spokojny ton głosu. Powoli, już sama, zatapiałam się w tym obłędzie i co gorsza, żyłam.
Jedynym i najważniejszym zadaniem w ciągu dnia, było granie i odtwarzanie tego, co niezbędne do wystawiania tej kurewskiej szopki - codzienności. Przez siedem dni w tygodniu, topiłam się, zakrywana coraz to większymi falami strapienia.
Kiedy już z nadzieją łapałam oddech, to cykady bezczelnie przypominały mi o tym bestialskim upadku, wygrywając funeral march.
Żyłam jak cień, rzucany przez korony drzew na spękaną od gorączki dnia jezdnię, potykając się o swój własny strach, gdy chciałam stawić czoła temu, co wyssało ze mnie blask i pewność.
Czułam, jak coś obezwładniało mnie w sekundę i kładło nokautem na chłodną posadzkę, już i tak, skończonego życia.
Lęk.
Kiedy z paniką zaczynasz wsłuchiwać się w stukot czyichś stóp, nie usłyszysz w nim własnego przeraźliwego wycia, dopóki, dopóty ta stopa, z siłą atomu, nie zgniecie ciebie w tobie.
Rozumiesz?
Nie?
Ja też tego nie rozumiałam, ale szybko pojęłam lekcję.
Kim jestem, nie będąc już sobą?! - tyle razy pytałam, przeraźliwie wołając do niebios...
Poskładaj.
Poskładaj w całość.
Hasło:
_ _ _ _ _ _ _ _
Maszyna, ruszyła, po szynach, co dalej...
🖤🖤🖤
Z chęcią poznam Twoją opinię.
Dziękuję za Twój cenny czas!
CZYTASZ
WOŁAM DO NIEBIOS
Misterio / SuspensoWdech, wydech, wdech, wydech... - powtarzałam sobie jak Mantrę, kuląc się w rogu łóżka. *** Zabraniam kopiowania pomysłu - wszelkie prawa zastrzeżone! Postaci, historie, jak i zdarzenia są stworzone na potrzeby fabuły.