rozdział 1

64 8 3
                                    

Moc, która zniszczyła moje życie.

Kiedyś małe nieświadome niczego dziecko, teraz dziewczyna, która robiła wszystko by zagłuszyć słowa innych.

Hoshino Yukari wychowała się, w dosłownie rodzinie szczęścia.
Jej matka posiadała dar uśmiechu, każdy na kogo wpłynęła się uśmiecham i mówił wesołe rzeczy. Z tego powodu wybrała ona pracę psychologa. Jej ojciec posiadał indywidualność "nerwowy dotyk", pozwalała mu ona na kontrolę nerwów innej osoby, został lekarzem, gdyż pomagał on uspokoić i znieczulić pacjentów. Jej młodsza o cztery lata siostra Riku, przynosiła szczęście, jej starszy brat, Hikaru umiał włamać się do czyjegoś mózgu i mieszać w uczuciach, a ona? Ona przynosiła pecha, jej moc to sprowadzanie na świat nieszczęścia i smutku. Ludzie przebywający blisko niej mieli czarne myśli i pecha. Dosłownie była czarną owcą w rodzinie.

****
5.30
-Yukari-chan wstajesz? Idziemy biegać!-wykrzyczała mi do ucha radosna Riku.
-Jeszcze pięć minut.-zakryłam się poduszką.
-Ruszaj dupsko, bo inaczej sama ci je ruszę!-krzyczała zdzierając ze mnie kordłę.
-Ok, ok, daj pięć minut na przebranie się!

-Pięć minut.-powtórzyła i wyszła.

Zamknęłam pokój na klucz i zdjęłam z siebie piżamę. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej dresy oraz stanik sportowy. Wkładając dresy niechętnie spojrzałam na lekko przekrwawiony bandaż na nodzę. Przeszło mi przez myśl by go zmienić, ale ten na ręce nadal był dobry. No cóż....zrobię coś tylko z tym na nodzę. Szybko wróciłam do przebierania się i łapiąc za jakąś gumkę do włosów na komodzie wyszłam z mojej bezpiecznej strefy. Zbiegłam na dół i przypomniałam sobie, że nie założyłam skarpetek. Wróciłam po nie i zakładając je razem z butami wybiegłam przed dom.

-Spóźniona, dłuższą trasa.-powiedzieli równocześnie mój brat i siostra, oni się nigdy nie zlitują.
-No ok, ok. Znowu przy rzece?

-Nie, przez park.- powiedział mój brat i zaczął biec.
-Ej, ale ja wtedy nie zdążę do szkoły!
-Nie nasza wina, sama chciałaś.-powiedziała Riku i razem z Hikaru zostawili mnie w tyle. Zaczęłam ich gonić, ale nieudolnie potknęłam się o własne nogi. Jebany pech! Czemu on wpływa także na moje życie?

Po kilkunastu metrach dogoniłam jako tako rodzeństwo i biegłam tylko kilka metrów za nimi. Oni plotkowali w najlepsze, a ja starałam się siłą woli sprawić, by mój pech przeszedł na nich. Jak codziennie od 6 lat te próby się nie powodziły. Może kiedyś się uda.

-Dobra tu się rozdzielamy, my na skróty, a ty tam.-brat wskazał na przeciwny kierunek do ich.

-Zostawię ci śniadanie i naszykuje mundurek na łóżku z torbą.-powiedziała Riku i sobie pobiegli.

Ruszyłam w swoim kierunku myśląc o wpadnięciu pod auto czy jakoś tak. Niestety nic takiego się nie stało, no może jakiś chłopak jak otarł się trochę o mnie to chciał się zabić, ale to norma. Ludzie przy mnie tracą radość i spotyka ich nieszczęście.

Gdy dotarłam do domu byłam już spóźniona do szkoły. Wbiegłam do pokoju zgarnęłam bieliznę i mundurek po czym byłam już w łazience, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Włosy jeszcze raz związałam w kitkę po czym razem z torbą wybiegłam z domu.

Przynosząc Pecha Nie Zasługuje Na SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz