Niekiedy Juliusz zabawiał się wymyślaniem różnych przykrych scenariuszy swojego powrotu do domu. Wyobrażał sobie czasem samochód pędzący na czerwonym świetle, który wpada prosto na niego, albo cegłę spadającą z wysokiego budynku, bywało też, że zastanawiał się, co by było gdyby napadł go uzbrojony morderca. Najgorszą jednak ze wszystkich opcji była ta, która właśnie się rozgrywała.
Przy stole kuchennym siedziała Salomea Słowacka wpatrując się we właśnie otworzone przez Juliusza drzwi.
Kontakty Juliusza z jego matką zawsze były raczej ciepłe. W dzieciństwie spędzali ze sobą mnóstwo czasu, który zniknął trochę po pojawieniu się jej nowego partnera, wciąż jednak matka i syn byli sobie równie bliscy. Ostatnio jednak ich relacja ograniczyła się do mieszkania w jednym mieszkaniu i życia na tej samej planecie, co do tego ostatniego jednak nie byli nawet do końca pewni. Teraz najwidoczniej przyszła pora konfrontacji.
Salomea uśmiechnęła się powściągliwie z groźnym błyskiem w oku.
– Siadaj do stołu, przygotowałam ci placki ziemniaczane. Zjadaj zanim wystygną – oświadczyła podejrzanie miłym głosem.
Juliusz nieufnie usiadł na skraju krzesła i zabrał się za krojenie pierwszego placka, patrząc na nią podejrzliwie, jednak pani Słowacka milczała.
Gdy tylko przełknął kęs placka poczuł, jak bardzo potrzebował takiego posiłku. Ostatni obiad jadł chyba jakiś miesiąc temu, od tamtej pory żył na samych kawach i bułkach ze sklepu, teraz więc jego organizm radował się z tej dobrej zmiany.
– Miło, że wszedłeś dzisiaj przez drzwi – uśmiech nie schodził z twarzy pani Słowackiej.
Juliusz zakrztusił się. Rzeczywiście, ostatnio nie był szczególnie fanem dostawania się do domu przez oryginalne wejście. Czy to mogło urazić matkę? Nie wiedział, w związku z czym wolał milczeć. Kobieta kontynuowała.
– Zastanawiało mnie, kiedy nowe cywilizacje które lęgną się u ciebie w pokoju wyrzucą cię albo zarosną okno, ale nie sądziłam, że to stanie się tak szybko. Chociaż z drugiej strony fusy po kawie gniją dość szybko, nieprawdaż?
– Mamusiu... – zaczął Juliusz, już wiedząc, że ciepły posiłek bynajmniej nie został mu przygotowany z matczynej troski. To był wściekły obiad. To był obiad nienawiści.
– Nie mamusiuj mi tu! – Salomea trzasnęła ręką w blat stołu. Jej syn nigdy nie widział jej tak uniesionej – ignorujesz mnie, ignorujesz Augusta, ignorujesz nagany od nauczycieli, praktycznie nikt nie umie się z tobą porozumieć. Wiesz, ile w tym tygodniu dostałam telefonów z twojej szkoły?!
Coś podpowiadało Juliuszowi, że niezależnie od tego, co odpowie, zostanie rozszarpany na strzępy (to pewnie ta intuicja).
– I-ile? – zapytał, z cichą nadzieją, żeby to pytanie nie było retoryczne.
– Siedem! Siedem, cholernych telefonów, od ludzi, którzy uważają mnie za złą matkę! – wrzasnęła, wstając tak gwałtownie, że jej krzesło poleciało do tyłu.
Juliusz skulił się. W głębi duszy wiedział, że matka ma rację i że ostatnimi czasy potwornie ją ignorował, ale inna część jego duszy – ta, która odpowiadała za dumę – czuła, że powinien się postawić.
– Rozmawiaj ze mną, Julek! – Salomea kucnęła obok niego, łapiąc go za rękę i patrząc mu w twarz, on jednak odwrócił wzrok. Głos kobiety nie był już wściekły, a raczej smutny i rozżalony.
Juliusz wyrwał swoją rękę z uścisku matki i wstał, również odpychając krzesło do tyłu.
– Bardzo chętnie – odparł lodowato. Jego duma zwyciężyła nad miłością – porozmawiajmy, jak syn z matką. O ile, oczywiście, jestem twoim synem. Bo widzisz, z tego co mi wiadomo, matka nie olewa syna dla nowego męża. Matka zajmuje się synem, a nie pracą. Matka zajmuje się swoim dzieckiem, a nie każe mu się zajmować samym sobą! To NIE JEST twoja definicja matki, prawda?! Twoja definicja matki, to kobieta, która urodziła dziecko i do osiemnastego roku życia zapewniała mu dach pod głową! Wydaje ci się, że mnie znasz?! Nie masz o mnie najmniejszego pojęcia!
CZYTASZ
Odium | słowackiewicz [TRWA KOREKTA]
Historical Fiction❝Na Odyna, Juliusz, czy ty naprawdę musisz być taki wkurzający?❞ ~*~ Juliusz Słowacki jest przegrywem i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, Adam Mickiewicz nie radzi sobie w roli nauczyciela, ani właściwie w żadnej innej roli, przede wszystkim nato...