1. none

158 13 3
                                    

a/n; mały prezent z okazji siódmej rocznicy debiutu bangtanów

miłego czytania~

***

Ciepłe, majowe słońce wychylało się zza śnieżnobiałych obłoków, kiedy Jeongguk ustawiał czyste płótno na sztaludze. Jego lekko przydługie włosy kręciły się przy końcach i wpadały w oczy. Westchnął cicho, odgarniając je smukłymi palcami. Czasami mu przeszkadzały, ale nie chciał ich ścinać; sprawiały, że czuł się bardziej jak artysta, chociaż mogło to brzmieć głupio i absurdalnie.

Usiadł przed sztalugą, opierając się łokciem o parapet. Podniósł paletę i zanim zaczął wyciskać na nią farbę, spojrzał za okno. Stąd widział swój nieduży ogródek. Rosły w nim drzewa, które teraz pokryte były młodymi, zielonymi listkami. Wysoka wiśnia z rozłożystymi gałęziami wyróżniała się na tle innych roślin dzięki białym kwiatom.

Przyjrzał się jej, analizując każdy element: brązową korę, układające się w fantastyczne kształty gałęzie, liście, które ginęły w morzu jasnych płatków i wreszcie maleńkie kwiaty. Uwielbiał wiosnę dzięki takim widokom. Jednak od zawsze wolał przypatrywać się drzewom wiśni, niż je malować. Zawsze obawiał się, że nie uda mu się dobrze oddać ich wyglądu. Dzisiaj jednak chciał chociaż spróbować.

Na jego usta wkradł się delikatny uśmiech, kiedy odwracał głowę w stronę pudełka z farbami i zaczął szukać w nim odpowiednich kolorów. W końcu znalazł tubki i przygotował przybory. Po chwili był gotowy.

Wykonał pierwsze pociągnięcie pędzlem. Kochał to uczucie. Od małego wolał bawić się farbami, niż samochodzikami, jak jego rówieśnicy. Wiele dni spędzał przed sztalugą, malując z początku zbyt chaotycznie i niepewnie. Z czasem zyskał więcej pewności siebie, a pociągnięcia pędzlem stały się delikatniejsze i płynniejsze. On sam pokochał malowanie całym sercem, które zaczynało bić spokojniej za każdym razem, gdy mógł oddać się swojej pasji.

Nie wiedział, ile czasu spędził przed sztalugą. Do zakończenia obrazu wciąż wiele brakowało, jednak to, co zdążył już namalować, sprawiało, że rozpierała go duma. Za każdym razem, gdy udawało mu się rozpocząć kolejny obraz i nic nie zepsuć, był po prostu szczęśliwy. Kiedy był młodszy, popełniał błędy dużo częściej i wielokrotnie czuł się z tego powodu po prostu źle. Był wtedy sfrustrowany i zirytowany do granic możliwości. Dalej pamiętał smak każdej łzy, którą uronił podczas najgorszych dni, gdy był tak bliski porzuceniu swojej jedynej pasji.

Uśmiechnął się do siebie, odkładając przybory. Pokręcił głową, by rozprostować szyję i westchnął głęboko. Przymknął na chwilę oczy, wsłuchując się w ciszę. Do jego uszu dobiegał jedynie delikatny dźwięk własnego oddechu.

Dopóki nie usłyszał klaksonu samochodu. Zmarszczył brwi, jeszcze nie uchylając powiek. To było... dziwne. Jego dom był ostatnim na tej ulicy, a w tym obok nikt nie mieszkał od kilku miesięcy. Kolejne budynki znajdowały się wystarczająco daleko, by nie słyszał odgłosu jeżdżących samochodów; w tej okolicy nie jeździło ich zbyt wiele.

Otworzył oczy i wstał, następnie kierując się w stronę drzwi wejściowych. Wyszedł na drewnianą werandę i rozprostował ręce, rozglądając się. Jego wzrok zatrzymał się na samochodzie firmy przeprowadzkowej. Z zaciekawieniem przyglądał się, jak mężczyźni ubrani w jednakowe stroje wnosili meble do budynku obok.

Nie potrafił jednak dostrzec osoby, która się wprowadzała. Uznał, że to niemiłe tak się przypatrywać, więc odwrócił się na pięcie i wrócił do domu.

Nie zastanawiał się nad tym zbyt długo. Po chwili jego myśli popłynęły w stronę drzewa wiśni rosnącego w ogrodzie, gdy ponownie usiadł przed sztalugą i wziął pędzel w dłoń, pozwalając sobie na ucieczkę do własnego świata.

Our destiny ⋄ vkook ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz