Przez ostatni leniwy tydzień Jeongguk widział go codziennie. Taehyung przychodził na plażę zawsze wtedy, gdy dwudziestopięciolatek już zaczynał malować. Zastanawiał się, czy to zbieg okoliczności, czy to może dlatego, że widział przez swoje okno, jak Jeon wychodzi z domu ze sztalugą i płótnem. Chciał go o to zapytać, nigdy jednak nie zebrał się na odwagę, by to zrobić.
Taehyung go fascynował. Czasami przyłapywał się na tym, że zamiast malować, jego wzrok mimowolnie uciekał w bok, by w końcu odnaleźć sylwetkę mężczyzny i zatrzymać się na niej. Wtedy jego dłoń z pędzlem zamierała centymetry przed płótnem, drżąc lekko. Po pewnym czasie kręcił głową i przeklinał się w myślach. Wiedział, że powinien skupić się na malowaniu. Co mógł poradzić na to, że Taehyung przyciągał wzrok i Jeongguk naprawdę chciał znaleźć się bliżej niego, by móc namalować go na tle zachodzącego słońca?
Skłamałby, gdyby powiedział, że jego serce nie zabiło szybciej ze szczęścia, kiedy mężczyzna przywitał się z nim kilka dni później i zapytał, czy może się przysiąść. Od razu się zgodził, posyłając mu delikatny uśmiech.
Taehyung usiadł bez słowa, od razu otwierając zeszyt, który wcześniej trzymał w ręku. Widząc to, Jeongguk wrócił do malowania, czując w głębi serca odrobinę smutku pomieszanego z domieszką żalu. Nie przyznałby się do tego przed nikim, ale naprawdę chciał poznać Taehyunga. Nie wiedział jednak, jak. Miał wrażenie, że mężczyzna zbudował wokół siebie mur, którego Jeongguk nie potrafił zburzyć tak po prostu. Czuł, że by to zrobić, potrzebował nie tylko więcej czasu, ale i pozwolenia Taehyunga.
Siedzieli w ciszy przez godzinę. Słońce dotknęło już linii horyzontu, a malarz wykonywał ostatnie pociągnięcia pędzlem. Nie chciał kończyć tej chwili. Mogło to zabrzmieć głupio, ale Jeonggukowi wystarczało to z pozoru nie mające znaczenia milczenie.
Wtedy jednak Taehyung westchnął głośno, przez co zwrócił na siebie uwagę dwudziestopięciolatka. Ten odwrócił się w jego stronę z pytającym wyrazem twarzy. On jednak nie odwzajemnił spojrzenia. Zamiast tego zamknął zeszyt i rzucił nim w piasek. Wplótł długie palce w jasne włosy i ponownie westchnął.
Przez chwilę malarz po prostu na niego patrzył, będąc zbyt zdezorientowanym zachowaniem mężczyzny, by się odezwać.
— Coś się stało? — zapytał w końcu, chrząkając. Czuł się lekko zakłopotany, w końcu nie wiedział, czy to pytanie nie zdenerwowałoby Taehyunga jeszcze bardziej.
— Nie mam weny. Znowu — jęknął cicho, a w jego głosie Jeongguk usłyszał odrobinę zażenowania. Wstydził się tego?
— Weny? — dopytał z ciekawością. Przeniósł swój wzrok na zeszyt, który teraz pokrywały ziarnka piasku. Miał zwykłą, czarną okładkę, która była już lekko pogięta od używania. Sięgnął po zeszyt i strzepnął z niego piach dłonią. Podał go Taehyungowi, posyłając mu lekki uśmiech. — Piszesz?
Mężczyzna przytaknął i wziął swoją własność. Zaczął kartkować zeszyt, co jakiś czas wzdychając głośno. Jeongguk przyjrzał się mu; wyglądał na zmęczonego. Jakby samo patrzenie na ten zeszyt i trzymanie go w rękach sprawiało, że uciekała z niego energia życiowa.
— Jestem pisarzem — wyznał, podnosząc wzrok na morze. — Wydałem kilka książek, ale... — przygryzł wargę. Przez kilka sekund milczał, w ciszy patrząc na fale. Po chwili dodał: — chyba się wypaliłem, Jeongguk.
W tym krótkim wyznaniu malarz usłyszał ogromne pokłady szczerości, pełno niepewności i odrobinę wstydu. Wstydu, który wydawał się ranić serce Taehyunga milionem szpilek, nie pozwalając mu skupić się na historii, którą chciał napisać.
Jeongguk patrzył na niego ze współczuciem, zanim skierował wzrok na fale, szukając w nich odpowiedzi na pytania, które kłębiły się w jego głowie.
CZYTASZ
Our destiny ⋄ vkook ✓
Fanfiction„Był pierwszą osobą, która wydawała się mnie rozumieć. Pierwszą, której byłem w stanie okazać uczucia słowami." Jeongguk miał duszę impresjonisty, który uwielbiał malować zachody słońca, a Taehyung był zagubionym pisarzem poszukującym inspiracji. O...