– Co to było? – spytała Anotien, patrząc po towarzyszach.
Kedal powoli wskazał na drzwi, jakby obawiał się, że może wywołać lawinę lub coś tym podobnego. Były zamknięte.
– Kto co znowu zrobił?! – Vinea wycelowała palce w brata i sąsiadów. – Kto nas znowu zamknął?!
– Samo się zamknęło – odparł Kedal.
– Nic się samo nie zrobiło. Ktoś to musiał zrobić – powiedziała Vinea.
Wzdrygnęła się nagle, bo poczuła coś zimnego na karku. Odwróciła się gwałtownie. Z góry leciały krople wody. Cofnęła się, zdziwiona, i zadarła głowę. Nad nią w ścianie było ujście kanału. A z niego leciał strumyczek wody, który z każdą chwilą był coraz większy. Dziewczyna postąpiła kilka kroków do tyłu, prawie wywracając się na śliskiej posadzce.
Ponownie zabrzmiał bulgot i spomiędzy krat w podłodze zaczęła wydobywać się woda.
– Zaleje nas – wyszeptał stojący koło Vinei Kedal.
Jego siostra rzuciła pozostałym spojrzenie, które godne było opętanego.
– Szukajcie znaków! – krzyknęła, aż po sali potoczyło się echo.
Nikt nie zamierzał się z nią spierać. Wszyscy popędzili do swoich ścian, po których z góry również spływała woda, i zabrali się do pracy, pchani potężną siłą zwaną desperacją. Lecz czym była ona w porównaniu do sprytu sprzed wieków? Odpowiedź była prosta – jedynie niebezpieczeństwem.
– Mam! – zawołał nagle Fenan.
Prędko wcisnął w ścianę płytkę, na której był wyryty jedenz poszukiwanych wzorów. Przez chwilę nic się nie działo. Jednak po chwili wodapoleciała żywszym strumieniem, zatykając usta wiwatującymNautyjczykom. W tym samym momencie Fenan spostrzegł, że tuż koło płytki, którąwcisnął, znajdowała się dokładnie taka sama. Już miał ją również wepchnąć wścianę, gdy powstrzymała go czyjaś dłoń.
– No co? – ofuknął Himmeona, ponieważ to on go zatrzymał.
Starszy brat wskazał na ścianę obok siebie. Był na niej dokładnie taki sam wzór.
– Czekajcie! – odezwała się nagle Mrosa. – Co jeśli mamy klikać te świecące wzory?
– Rzeczywiście! I to pewnie po to są te kolory na kartce! – odkrzyknął jej olśniony Kedal.
– Jeden problem. Nic nie świeci się na różowo, zielono ani żółto – usłyszeli głos z wysokości z pewnością należący do Anotien.
Zadarli głowy. Rzeczywiście, zza platformy było widać czubek brązowowłosej głowy.
– Hej! Czemu nie szukasz?!– krzyknął do niej Fenan.
– Szukam, szukam – dało się słyszeć spokojną odpowiedź. – Jakbyś nie widział, u góry też są znaki. Ale nigdzie nie ma o kolorach takich jak na kartce.
– Weź to wciśnij, może to będzie to – zwrócił się do Himmeona starszy bliźniak.
– Ej! Czekajcie! Tu jest jakaś dźwignia! – zawołała siostra Mrosy.
– Tylko jej nie...!
Nagle cała sala rozbłysłatysiącami świateł w najróżniejszych kolorach i ich odcieniach. Nie było znaku,który by się nie zaświecił. Nautyjczycy zaniemówili. Nawet Vinea zrezygnowałana ten moment z poszukiwań, ale to chyba tylko, dlatego że błysnęło jej pooczach. Ponadto woda również zdawała się jaśnieć, oświetlona przez pobliskiewzory, a jej huk jakby trochę przycichł. Jednak ta magiczna chwila nie trwałazbyt długo. Nieziemski blask stracił na sile, a następnie znikł pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie w postaci setki wzorów, która świeciła na różowo, żółto i seledynowo – czyli w kolorach, w jakich były namalowane wzory na kartce. Ale woda nie znikała, wręcz przeciwnie, z każdą chwilą było jej coraz więcej i leciała coraz żywszym strumieniem. I sięgała ludziom do połowy łydek.
CZYTASZ
Samozwańcy w czasie|Łuk i kaczka
AdventurePiknik trwający conajmniej dwa dni to raczej dziwny pomysł i chyba nie najlepszy. Gdy doda się do niego zjełczały olejopodobny produkt, zamykanie się w czyjejś osobliwej piwnicy, ukrytą martwotę oraz niewyspanie wychodzi coś, co zakrawa na kuriozaln...