Wstałam i poczułam wielki ból głowy. Avani jeszcze spała wiec delikatnie odkryłam kołdrę i wstałam z łóżka. Starałam się być cicho. Zeszłam powoli na dół myślałam ze nikogo nie będzie ale się myliłam, siedzieli tam Jacob, Dylan i Payton. Spojrzałam na nich wzrokiem jakbym chciała ich zabić ale powstrzymałam się. Zaczęli coś do siebie szeptać ale ja nie słyszałam. Wiec zaczęłam.
-Czy możecie nie szeptać w mojej obecności i tak wszystko słychać.-skłamałam. Oni tylko przytaknęli głową.-I leżeli chcecie mi coś powiedzieć teraz to to zróbcie po potem nie będzie okazji.-oni tylko na siebie popatrzyli a Jacob zaczął.
-Wybaczysz mi.-zapytał z niepewnością. To zabrzmiało jak by mi powiedział ze mnie zdradził no ale nie ważne.
-Zastanowię się no to nie jest takie łatwe.-oparłam się o blat.-A ty tez sobie nie myślcie ze wam wybaczę.- popatrzyłam na Dylana i Paytona.-I powiedzcie mi prawdę..........to wy go namówiliście czy on chciał? Bo nie wiem komu mam wierzyć.-przez chwile była cisza.-Dobra jak nie chcecie mi powiedzieć to ja sobie idę.-chciałam iść ale Payton złapał mnie za nadgarstek i powiedział.
-To on chciał, my tylko powiedzieliśmy ze mamy, ok?-powiedział brunet.
-Jak Jacob to powie to uwierzę, bo ja serio nie wiem komu mam wierzyć.-powiedziałam ze zmartwieniemDlaczego nadal on cie trzyma za nadgarstek? Nie wiem ale narazie mam to gdzieś, są ważniejsze sprawy niż to ze Payton mnie trzyma za nadgarstek.
-Dobra przyznaje się, ok. Chciałem to powtórzyć.-powiedział Jacob.
Szybko spojrzałam na Chłopaków odeszłam i usiadłam na kanapie u salonie. A oni do mnie podeszli. Założyłam sobie twarz rękami i oczywiście zaczęłam płakać. Ja wiem to jest mój brat, ale ja go po prostu kocham i martwię się o niego i to dlatego.
-Przepraszam ze ci nie powiedziałem, jestem zjebany wiem ale proszę nie denerwuj się bo mam tylko ciebie.-przytulił mnie.
-My tez przepraszamy.-Dodał Dylan.
-Ale za co?-zdjęłam ręce z twarzy i popatrzyłam na niego.
-Za to ze przynieśliśmy Marychę do ciebie do domu.
-Ok, ale macie mi obiecać ze już nie będziecie nic brać bo ja się o was martwię,ok?Kurwa. Co ja powiedziałam ale w sumie jak coś się stanie Paytoniwi to z kogo innego będę się śmiać i wyzywać? O Dylana tez się martwię a o Jacoba najbardziej.
-Obiecujemy.-i nagle wszyscy mnie przytulili, poczułam się zgnieciona.
-Przestańcie bo mnie udusicie.-uśmiechnęłam się.
-A tak w ogóle to gdzie jest Avani?-zapytał Dylan.
-Jeszcze śpi, wiecie jaka ona jest.- Zaśmiałam się.-dobra ale teraz macie mi coś zrobić do jedzenia bo jestem głodna,ok?
-Serio musimy?-jęknął Jackson.
-TAK! W ramach przeprosin macie mi zrobić jedzenie. I bez gadania.
-A nie mozemy ci czegoś zamówić? Po pierwsze my nie umiemy gotować.-odparł Payton.
-Istnieje takie coś jak internet i możecie z niego skorzystać i się czegoś w końcu nauczyć.-wzruszyłam ramionami i wstałam z kanapy. Ubrałam swoje kapcie i wyszłam na świeże powietrze a za mną wyszli chłopaki.Dlaczego oni muszą za mną ciagle chodzić? Nie wiem. Wiec się ich zapytam.
-Czy wy musicie za mną ciagle łazić?-pokazałam na nich palcem. A w tym czasie zadzwoniła do mnie Avani.
Rozmowa tel.
-Po co do mnie dzwonisz.-zapytałam.
-Gdzie jesteś?-powiedziała zasypanym głosem.
-Jestem przed domem.
-A to gdzieś byłaś?
-Tak na pewno w piżamie gdzieś byłam.-zaśmiałam się.
-Ok to ja idę na dół bo jestem głodna.
-Ty całe życie jesteś głodna. Dobra pa.
-Pa.-Kto dzwonił?-zapytali się chłopaki.
-Avani. Myślała ze gdzieś poszłam.-pokazałam na swoje ubrania.-na pewno w piżamie.
-No ok, to my idziemy-powiedział Jacob.-po twoje jedzenie jak coś.
-Aha no ok, to powodzenia w tych zakupach.
-Dziękujemy, to pa.
-Pa.-Powiedziałam a oni wyszli.
Ja weszłam do domu i zobaczyłam Avani która już się obrzeża jakimiś słodyczami. Kto normalny je słodycze rano. Ała moje zęby.
-Hej.-powiedziała zapychając się żelkami.
-Heeej, nie przesadzasz przypadkiem z tym jedzeniem z rana?-pokazałam za paczkę żelek która była już prawie pusta.-Wiesz co? Może pójdziemy gdzieś na spacer?-zapytałam się jej.
-W sumie możemy i przy okazji opowiesz mi jak z chłopakami. Tylko chodź się przebrać.-odpowiedziała.
-Oki, to chodź.Zapomniałam wam powiedzieć o tym dniu bo jest niby poniedziałek i one miały iść do szkoły ale po prostu nie dały rady tak jak i chłopaki więc no. Proszę się nie spinać😊
Poszłyśmy do pokoju i wybrałam jakieś czarne jeansy i krótki czerwony top a Avani jasną bluzę z adidasa i czarne jeansy podobne do moich.
__________________________________
Chyba będę starała się pisać chociaż raz na dzień albo co dwa dni❤️😘

CZYTASZ
Nie odchodź
Ficção AdolescenteBędę tutaj pisać o paytonie i o dziewczynie która go nie zbyt lubiła. Ale ta nienawiść zamieni się w miłość.😊