Gdy się ubrałyśmy zeszliśmy na dół. Ja ubrałam swoje czarne forsy i Avani swoje. Mamy takie samie buty i niektóre ubrania. Wyszłam i zamknęłam drzwi na klucz. Szliśmy może z 15 minut do parku a po drodze Avani zaczęła.
-Pogodziłaś się już z Jacobem?-zapytała poprawiając swoje spodnie.
-No tak ale nadal jestem na niego zdenerwowana.-machnęłam ręką.
-Może pójdziemy do maka?
-No możemy, a wiesz ze musimy jutro iść do szkoły bo jeszcze będzie przypał. Wiesz jaka jest nasza wychowawczyni.
-Właśnie wiem ale nie poszłybyśmy dzisiaj bo za dużo się działo wczoraj i siedziałyśmy do trzeciej oglądając te seriale.
-No, niestety takie jest życie z tobą.-uśmiechnęłam się.
-Ejj nie prawda.-uderzyła mnie w ramie.
-Ałaaa, to bolało.-złapałam się za bolące miejsce.
-Bo miało.-zaśmiała się.-Teraz chodź bo chce coś zjeść.
-Ok.
Szliśmy jeszcze z 10. Otworzyłam drzwi od budynku i poczułam mój ulubiony zapach jedzenia i zobaczyłam znaną mi osobę której nienawidzę z całego serca a był to mój były który można powiedzieć ze mnie pare razy uderzył i znęcał nade mną i zmusił do czegoś (możecie się domyśleć do czego) ale to przeszłość i nie chce do tego wracać. On mnie nie zauważył i dobrze.Bo trochę się go błam.
-Avani.-powiedziałam przerażonym głosem.-On tam jest.
-Ale kto?-pokazałam jej palcem na George bo tak miał na imię.-O Boże, to on? Chodź idziemy.-pociągnęła mnie za rękę i chciała wyjsć z budynku ale jak zawsze coś musiało się stać. Avani potknęła się o krzesło prawie się wywalając. Wszyscy nagle spojrzeli ze na nas a ja walnęłam się ręką w czoło. Chciałam wyjść ale ktoś za mną wypowiedział moje imię.
-Sara!-odwróciłam się a to był George (pomóżcie wymyślić jakaś nazwę dla niego bo nie chce mi się ciagle pisać jego imienia).-Poczekaj. Proszę.-powiedział.
-Czego ty od niej chcesz?!-odpowiedziała mu Avani.
-Proszę daj mi 5 minut chce pogadać.-podszedł do mnie.
-Dobra, ale masz 5 minut i idę.-spojrzałam na Avani.-Pogadam z nim żeby dał mi spokój.-wyszeptałam jej.Ona tylko przytaknęła głową a ja pokazałam chłopakowi ze może iść za mną. Wyszłam z budynku i popatrzyłam na blondyna.
-Czego chcesz?-spojrzałam na jego niebieskie oczy.
-Chciałem cie przeprosić.-zrobił smutną minkę.Wybaczysz mi?
-Ta smutna minka na mnie nie działa. I nie, nie wybaczę ci.-Szybkim tempem od niego odeszłam i wróciłam do Avani.
-Już jestem, nie będę słuchać tego jak mnie przeprasza. Mozemy już iść stąd bo nie chce tu być.-powiedziałam.
-No ok to chodźmy.-jak wyszłyśmy to oczywiście ten debil ciagle chciał ze mną „porozmawiać" ale podziękuje.
-Avani tak wgl to musimy iść teraz do ciebie chyba po te ciuchy.-zapytałam się jej.
-Własne. Zapomniałabym. To chodź.Po drodze śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy o wszystkich akcjach jakie odwalaliśmy. Zadzwonił tez do mnie Jacob i powiedział ze jak coś to ze już są w domu i ze robią mi „obiad" może nie spalą nam domu. Jak coś odjebią to ich zabije.
Byłyśmy już pod domem Avani weszłyśmy do domu ale nikogo nie było wiec poszłyśmy szybko do jej pokoju i pomogłam spakować jej ubrania bo zostaje u mnie za cały tydzień bo jej rodzice wyjechali a jak to pną mówiła to się boi zostać sama w domu. Ja zabrałam jedna torbę a ona drugą.~ST~
Byłyśmy już pod moim domem. Otworzyłam drzwi i nie uwierzyłam w to co zobaczyłam, byli tam chłopaki którzy zamienili kuchnie w jakiś śmietnik. Z tego wszystkiego wypadła mi torba Avani. Spojrzałam na nich a oni na mnie. Avani nawet nic nie powiedziała tylko zaczęła się śmiać.
-Co wy tu do chuja zrobiliście!?-wykrzyczałam i zmarszczyłam brwi.-Avani przestań się śmiać to nie jest śmieszne tylko straszne.-Spojrzałam się na nią z zażenowaniem.
-Chciałaś obiad, to masz.-zaczął Dylan.
-Nawet głupich naleśników nie umiecie robić. Debile.
CZYTASZ
Nie odchodź
Teen FictionBędę tutaj pisać o paytonie i o dziewczynie która go nie zbyt lubiła. Ale ta nienawiść zamieni się w miłość.😊