Prolog

18 2 1
                                    

    Wielka wojna nuklearna zniszczyła nasz dom, Ziemie.

   Tak naprawdę to nikt nie wiedział, dlaczego ta się właściwie stało. Nie było żadnego wypowiedzenia wojny, a przynajmniej żadne media o tym nic nie wspominały. Ot, tak każdy kraj świata, który miał do dyspozycji cokolwiek, co mgło wystrzelić na dłuższe odległości i spowodować wybuch, odpalił to prawie w jednym momencie. Kilka godzin później wszystko, co żyło na ziemi — no może oprócz robaków — nie żyło.

   Szczęśliwie dla ludzkości w tamtym czasie wiele państw miało już swoje większe lub mniejsze stacje kosmiczne. Było ich dokładnie dwadzieścia, a w sumie pracowało na nich około półtora tysiąca ludzi. Tyle zostało z populacji liczącej siedem miliardów osób . Obiekty krajów anglojęzycznych postanowiły połączyć się jako pierwsze, widząc w tej operacji większe szanse na przeżycie. To samo zrobiły stacje europejskie i azjatyckie, łącząc się w dwie potężne jednostki.

   Po krótkim okresie negocjacji i planowania dowódcy wszystkich trzech mega-stacji uznali, że nie tylko razem będą mogli przetrwać tyle lat w kosmosie. Ze słów szybko przeszli do czynów i już kilka dni później stworzono największe cudo techniki, inżynierii oraz dyplomacji w historii ludzkości. Wielka maszyna i zarazem wspólnota nazwana na cześć tego sojuszu "Przymierzem".

   Na niej rasa ludzka miała przetrwać około dwustu pięćdziesięciu lat, tyle wedle kalkulacji amerykańskich naukowców miało zająć środowisku na Ziemi dojście do momentu, w którym będzie ona zdatna do życia, bez skutków ubocznych promieniowania.

   I takim sposobem jesteśmy w miejscu, w którym jesteśmy. Sto pięćdziesiąt cztery lata w tej cholernej, wielkiej, ciągle psującej się, głośnej i nudnej puszcze. Nazywam się Clary Fairchild i wyjaśnijmy sobie od razu, nie jestem tą sławną Clarissą Adel Fairchild, o której zapewne pomyśleliście. Jestem już chyba siódmym pokoleniem jej potomków, a jedyne co mnie z nią łączy to rasa Nocnych Łowców, imię i nazwisko. Z tym imieniem, to w sumie też tak nie do końca, ponieważ moje PEŁNE imię to Clary Sabine Fairchild.i mam siedemnaście lat i osiem miesięcy.

   A właśnie, bym zapomniała. Nie wspomniałam, skąd na Przymierzu wzięli się Nocni Łowcy. Otóż odkąd pierwsze misje kosmiczne zaczynały tworzyć swoje stacje, Clave, czyli taki nasz mini rząd, postanowiło wysyłać na nie przedstawicieli największych rodów Nefilim, aby tam żyli i pracowali wspólnie z Przyziemnymi, jednocześnie ich chroniąc. Nie mieli oni dużo pracy, jeśli chodzi o ochronę, ponieważ jak się okazało, metalowe ściany stacji uniemożliwiały teleportacje demonów, więc jedyne niebezpieczeństwo przeniknięcia tych stworzeń na pokłady, były wymiany załóg.

   Po połączeniu odnalezienie i zabicie pozostałej resztki demonów to była kwestia kilku tygodni. Gdy ostatni zmiennokształtny został odesłany do swojego wymiaru, Nocni Łowcy szybko zaaklimatyzowali się w nowych realiach. Już nie byli nie wiadomo jak wyjątkowi, bo stracili możliwość robienia tego, co czyniło ich wyjątkowymi, czyli chronienia Przyziemnych przed całym Światem Cienia. Stali się tak właściwie tymi, których mieli bronić, żyjąc i pracują razem ze zwykłymi ludźmi. Jasne, dalej uczono run, demonologii, władania bronią, ale głównie z myślą o tym, że kiedyś mieliśmy wrócić na Ziemię i możliwe, że by nam się to wszystko przydało.

   Tyle historii. Trochę o mnie, a właściwie o mojej rodzinie. Moja mama — Adele Faichild — jest jedną z najważniejszych osób na Przymierzu. Nie dość, że jest zastępcą prezydenta, to na dodatek jest najlepszym lekarzem i dyrektorem ambulatorium. Jest to o tyle fajne, że mogła, ją często podpatrywać podczas pracy, a z czasem nawet zaczęłam asystować jej podczas operacji. Tata nazywa się Malcolm Fairchild i jest szefem mechaników, przez co często go nie ma w domu, bo jak mówiłam, aktualnie ta staj to psująca się kupa złomu. Pozycja moich rodziców w strukturach Przymierza jest dla naszej rodziny przydatna i to jest fakt, bo łatwiej nam czasami o jakieś towary i tak sprawy, ale dla mnie osobiście przynosi to również niepożądane efekty. Każdy wie, jak dzieciaki reagują na swoich rówieśników w sytuacji lepszej od nich prawda? No właśnie. Przez to, jak wysoko w hierarchii znajduje się moja rodzina, nie raz doświadczałam niezbyt miłych komentarzy i zachowań ze strony kolegów i koleżanek ze szkoły. A kim ja jestem? No cóż, od pewnego czasu jestem...

Łowcy z niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz