#1

16 2 0
                                    

~ Adien

Wiem.
Musiałem to zrobić.
Obiecałem Mu przecież.
Te słowa ciągle kołatały w mojej głowie przez co nie mogłem się skupić. Obiecałem Mu, obiecałem to sobie i zamierzam dotrzymać danego słowa ale..

No właśnie, ale! Ale nie widziałem jak. To nie jest tak łatwe jak zabranie dziecku lizaka. Nie widziałem czego mam się spodziewać, nie oczekuje że będzie tak dobrze jak bym tego chciał ale kurwa. Nie spodziewałem się takiego widoku...

~ Haidi

Siedząc i wpatrując się w piękny jesienny krajobraz obawiałam się tego. Obawiałam się tego co mnie czeka. Cóż, najnormalniej w świecie byłam tchórzem, przyznaje się. Ale kto nie jest? Każdy w tym świcie się czegoś boi. Jedni pająków, drudzy śmierci, trzeci zagadać o swojej sympatii a ja? Bałam się usłyszeć prawdę. Wiem, że ta widza była mi potrzebna, zasłużyłam na nią ale jednak się jej obawiałam. Ta wiedza mogła mnie zniszczyć, zniszczyć bardziej niż do tej pory ta przeklęta niewiedza.

Siedząc tak i myśląc, spojrzałam na zegarek w moim telefonie. Było już po 17 co oznaczało że mój ojciec wrócił już do domu i pewnie robi dla nas obiad. Tak, on z naszej dwójki zdecydowanie lepiej sobie radzi. Ja ledwo dawałam radę wstać rano z łóżka i ogarnąć się na tyle aby nie straszyć ludzi a on? On codziennie rano witał mnie najpiękniejszym uśmiechem na jaki go tylko stać, chodził do pracy a po niej wracał do domu i gotował dla nas pyszny obiad abym chociaż przez chwilę z nim porozmawiała i nie zamykała się w sobie aż tak, jak robię to dotychczas.
Ja w przeciwieństwie do niego po powrocie ze szkoły, która swoją drogą wysysała że mnie ostatnią namiastkę energii po prostu leżałam w Tym łóżku i rozmyślałam aż to późnego wieczora po czym szłam do siebie i momentalnie zasypiałam. Niestety tylko na chwilę , noc w noc śnił mi się ten sam sen. Sen, który był niestety prawdą.

Rozejrzałam sie i spostrzegłam, że za chwilę muszę już wysiąść. Właśnie przez takie momenty jak ten od dwóch miesięcy nie prowadziłam samochodu. Po prostu nie umiałam się skupić a nie chciałam aby ktoś przeze mnie mógł trafić do szpitala albo co najgorsze zginąć.

Wysiadając z autobusu owinęłam się szczelniej szalikiem i ruszyłam przed siebie. Przez wiatr moje długie, brązowo-białe włosy latały w każdym możliwym kierunku. Brązowo-białe ponieważ cierpiałam na bielactwo, które akurat w moim przypadku było widać właśnie po włosach. Jedną połowę miałam brązową a drugą białą, On za to miał tylko małe pasemko.

Kiedy już z oddali dostrzegłam tą nie duża kawiarenkę, miałam ochotę zawrócić.

- Przepraszam. - odwróciłam się w stronę małego chłopczyka, który ciągnął swoją małą rączka za kawałek mojego płaszcza.

- Tak?

- Masz bardzo ładne włosy. - powiedział mi blondynek po czym zauważyłam, że z oddali biegnie jakaś kobieta, która w jednej chwili wzięła dziecko na ręce, zaczęła mówić że nie wolno zaczepiać nieznajomych i mnie przepraszała.

- Nic nie szkodzi. A tobie bardzo dziękuję.

Po tym mały incydencie ruszyłam już troszkę w lepszym nastroju w moim poprzednim kierunku, jednak kiedy tylko popchnęłam duże drzwi uśmiech momentalnie zszedł z mojej twarzy, ponieważ przypomniałam sobie po co tutaj przyszłam. Rozejrzałam się po wnętrzu kawiarni w której jak dotąd byłam tylko raz w życiu. Mimo iż mieszkałam tutaj całe życie to ta kawiarenka nie była dla mnie w ogóle przytulna czy nawet ładna.

Szukałam wzrokiem osoby, z którą miałam się tutaj spotkać ale przecież nie widziałam kogo szukam. Nie widziałam go ani razu, nie widziałam jak wygląda.
W końcu napotkałam parę oczu, wpatrujących się we mnie. Spuściłam wzrok na jego klatkę piersiową po czym niepewnie ruszyłam w jego kierunku, mając na uwadze to aby przypadkiem w żadnym stopniu podczas całej naszej rozmowy nie pokazać mu co czuje. Tak jest najlepiej, ludzie myślą że może jestem suką o tak pustym spojrzeniu ale przynajmniej trzymają się z dala.

Hope Dies LastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz